5 listopada 2015

Decyzja ustępującego ministra zdrowia Mariana Zembali o przedłużeniu finansowania programu in vitro wywołała oburzenie środowisk katolickich. Niemal równie oburzające jest jednak jego tłumaczenie tego kroku. W swojej własnej ocenie polityk kontynuujący program narażający na śmierć ludzkie zarodki postąpił jak miłosierny Samarytanin. Trudno o większe wypaczenie koncepcji chrześcijańskiego miłosierdzia.

 

To nie była łatwa decyzja. Ale troszkę tak jak miłosierny Samarytanin, który musi widzieć wszystkich potrzebujących. I moje lekarskie sumienie i moja wiedza upewniły mnie w tym stanowisku – powiedział ustępujący minister na antenie TVP Info. Ustępujący minister zdrowia prof. Marian Zembala zdecydował o przedłużeniu finansowania programu in vitro ze środków publicznych do 2019 r. W programie uczestniczy 15 tysięcy par, a w samym przyszłorocznym budżecie na ten cel przeznaczono 40 milionów złotych.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Ktoś, jeden z moich przyjaciół, mądry dominikanin, mówi: „słuchaj, masz prawo wybierać mniejsze zło” – powiedział polityk.– Ja mu podziękowałem za to myślenie. To czynienie dobra, które ma różne formy. W związku z tym chcę panu i państwu powiedzieć: tak, podpisałem kontynuację programu in vitro. Bez tryumfalizmu, ale w poczuciu służenia ludziom – dodał.

 

Decyzja Zembali to ostatnie już wybryki ustępującego rządu Platformy Obywatelskiej. Rządu, który – pomimo braku społecznej legitymizacji – forsuje w ostatniej chwili swoje kontrowersyjne pomysły. Warto zwrócić uwagę na absurdalność argumentacji Zembali, porównującego się do postaci miłosiernego Samarytanina. To kolejny przykład wybiórczego traktowania miłosierdzia. Do tej cnoty odwołują się zwolennicy przyjmowania wszystkich imigrantów – niemiłosierni wobec własnych obywateli, którym fundują islamistyczne zagrożenie. Odwołują się do niej także zwolennicy liberalizacji przepisów Kościoła względem grzeszników – zapominający o tym, że miłosierdzie polega nie na akceptacji grzechu, lecz na pomocy w wychodzeniu z niego. „Upominanie grzesznych” od dawna postrzegano jako uczynek miłosierny względem duszy. W przypadku in vitro fałszywe miłosierdzie bierze pod uwagę jedynie potencjalnych rodziców, a pomija poczęte dzieci (zarodki).

 

Niemiłosierne in vitro

 

Tymczasem we współczesnej formie procedury in vitro nie wszystkie zarodki trafiają do łona matki – część ulega zniszczeniu. In vitro oznacza oddzielenie poczęcia dziecka od aktu małżeńskiego, będącego jego naturalną drogą. Akceptacja tej procedury otwiera drzwi do legalizacji selekcji genetycznej i produkcji dzieci „na zamówienie”. W niektórych przypadkach może wręcz dojść do absurdalnej sytuacji, gdy dziecko ma „troje rodziców” – dawcę plemnika, dawczynię komórki jajowej oraz nosicielkę.

Warto zauważyć, że dzieci przychodzące na świat poprzez metodę in vitro częściej cierpią na rozmaite schorzenia. Jak podaje Instytut Ordo Iuris, 15 niezależnych badań naukowych dowiodło, że śmiertelność noworodków poczętych przez in vitro jest dwukrotnie wyższa, niż u dzieci poczętych naturalnie. Ponadto dwa razy częściej występuje obciążenie wadami genetycznymi. Ryzyko dziecięcego porażenia mózgowego jest 60 proc. wyższe, a w przypadku zamrożenia embrionu wzrasta ono o następne 230 procent. Zespół Beckwitha-Wiedemanna, predysponujący do niektórych nowotworów, jest zaś o 4,6 do 9 razy częstszy. W tym świetle dążenie do posiadania dziecka in vitro jawi się jako przedmiotowe traktowanie człowieka. Miłosierdzie wobec dzieci poczętych nakazuje więc sprzeciw wobec takiej praktyki.

 

Jasne stanowisko Kościoła

 

Absurdalne jest także porównywanie się do miłosiernego Samarytanina przez ministra z platformerskiego rządu. Zwłaszcza w świetle jasno określonego nauczania Kościoła w sprawie zapłodnienia pozaustrojowego. W lipcowym liście do ówczesnego prezydenta przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski, arcybiskup Gądecki, zwrócił uwagę na absurdalność argumentacji zwolenników tej praktyki, także Komorowskiego. Ten powoływał się akurat nie na miłosierdzie, lecz na rolę prezydenta polegającą na godzeniu skrajnych stanowisk i dbaniu o społeczny konsensus. Jak jednak zauważył przedstawiciel Episkopatu, rolą rządu jest nie tylko reprezentowanie przekonań społecznych, lecz przede wszystkim wartości moralnych.

 

Jak ponadto zauważył arcybiskup Gądecki „racje, które przemawiają za negatywnym osądem moralnym sztucznego zapłodnienia, mają charakter antropologiczny, medyczny i teologiczny. Metoda ta – w okolicznościach, w których zwykle się ją stosuje – oprócz ewentualnego zrodzenia dziecka, pociąga za sobą jednocześnie niszczenie innych, żywych istot ludzkich, co sprzeciwia się nauce o dopuszczalności przerywania ciąży. Cel nie uświęca środków”. Niestety o tej prostej zasadzie zapominają przedstawiciele – na szczęście odchodzącego już powoli na śmietnik historii – „obozu władzy”.

 

Marcin Jendrzejczak



 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 104 290 zł cel: 300 000 zł
35%
wybierz kwotę:
Wspieram