Ławrentij Pawłowicz Beria – zwyrodnialec, okrutnik, bestialski śledczy, symbol stalinowskich czystek. Takie skojarzenia z nazwiskiem współpracownika Stalina wydają się naturalne. A tymczasem jest sobie pewna sowietolog, która dorzuciła jeszcze jedno: reformator.
Zdziwieni? Nic dziwnego. O Berii napisano dotąd sporo, a – jak zwraca uwagę autorka wydanej niedawno biografii „Beria. Oprawca bez skazy” – wszystkie prace zamykały się w jednej z dwóch opcji historiograficznych: Beria – czyste zło lub Beria – ofiara poststalinowskich intryg. Jak twierdzi Francoise Thom (wszak to o jej książce będzie tu mowa), osławiony szef NKWD nie był ani jednym, ani drugim. Albo, jak kto woli, po części jednym i drugim, ale tak naprawdę miał jeszcze jedno oblicze: ambitnego reformatora.
Wesprzyj nas już teraz!
Berii marzył się bowiem Związek Sowiecki jako państwo tworzące rodzaj unii z innymi państwami. Uznawał, na co Thom przedstawia dowody, iż komunistyczne imperium może przetrwać tylko wówczas, gdy będzie szanowało suwerenność (przynajmniej wewnętrzną) innych krajów. Taka teza, zaprawiona fascynującymi opowieściami francuskiej sowietolog o grach wywiadów krajów Europy w okresie dwudziestolecia międzywojennego oraz drugiej wojny światowej, czyni z książki lekturę pasjonującą. Oto blisko tysiąc stron połyka się tak zachłannie, że aż strach pomyśleć, iż można kompletnie utonąć w wielkim tomiszczu, stanowiącym w gruncie rzeczy dość wymagającą, historyczną rozprawę.
Lektura „Berii” jednak, obok faktycznie niezwykle ciekawej narracji, ma jeden, główny mankament. Thom, jak się zdaje, miejscami pada ofiarą opisywanego przez siebie zbrodniarza. Trudno z jednej strony postawić jej zarzut, że wybiela bohatera swojej książki, lecz z drugiej – irytuje nieco poszukiwanie w życiorysie Berii kolejnych dowodów, iż w gruncie rzeczy był całkiem ludzkim zbrodniarzem. Owszem, interesujące jest to, że podczas czystek przeprowadzanych na terenie Gruzji, Beria tłukł ludzi jak muchy, choć oszczędził częściowo profesorską elitę. To faktycznie może dowodzić, iż czuł się związany z krajem pochodzenia, troszcząc się w pewnym sensie o jego przyszłość. Ale już doprawienie tego czułą opowiastką, jak to synalek-psychopata kazał swojej obstawie odprowadzać mamę do drzwi cerkwi… Cóż, brzmi uroczo!
Takich rozczulających kwiatków w książce Thom jest, niestety, sporo. To oczywiście milutkie ciekawostki, które stetryczały mól książkowy może sobie skrzętnie zanotować, by następnie opowiadać je na rozmaitych spotkaniach towarzyskich, licząc, że towarzystwo okaże się zaciekawione, a ktoś wyda może z siebie przeciągłe i rytmiczne „ha, ha, ha”. Ale poza tym – czemu służą? Trudno orzec. Można więc odnieść wrażenie, że sprawna sowietolog padła jednak ofiarą oprawcy, o którym pisała. Jest przy tym pozbawiona wątpliwości co do tego, że Beria był zbrodniarzem. I to zbrodniarzem okrutnym, wręcz sadystą. Pragnąc jednak dowieść, iż był również zapalonym reformatorem, cytuje często i gęsto opowiastki, jakie przytaczali o nim jego współpracownicy czy rodzina (głównie syn, Sergo). W ten sposób otrzymujemy wizerunek człowieka rozdartego. A to podpisuje wyrok na tysiące polskich oficerów więzionych w Ostaszkowie, Charkowie i Miednoje, by potem wyrażać swój głęboki żal, z powodu takiego występku, a znów innym razem oburza się rozmiarem stalinowskich zbrodni, które miały przetrzebić starą gwardię bolszewików.
Czy Thom nabawiła się więc syndromu sztokholmskiego? Być może, szczególnie, że jej Beria wygląda jednak nieco bardziej grzecznie niż ten opisywany chociażby przez Simona Sebaga Montefiore, uwielbiającego sensacyjne sekrety gabinetów i alków.
Mimo to warto sięgnąć po biografię Berii autorstwa Francoise Thom, szczególnie, że jest to bodaj najlepsze wydanie z cyklu książek o bestiach XX wieku, jakie w ostatnich miesiącach ukazały się nakładem wydawnictwa Prószyński i S-ka, szmuglująca garść niezwykłej wiedzy na temat polityki wewnętrznej bolszewickich okrutników oraz międzynarodowych rozgrywek tamtych czasów. Przed „użyciem” tej książki, warto jednak zapoznać się nieco bliżej z okrutnymi dokonaniami Berii, bo w przeciwnym razie ryzykujemy niewątpliwym wstrząsem psychicznym. Takim z pewnością może być utrwalenie sobie w umyśle bolszewickiego zbrodniarza, jako uwikłanego w barbarzyńskie środowisko marzyciela.
Krzysztof Gędłek
Francoise Thom, Beria. Oprawca bez skazy, Prószyński i S-ka, Poznań 2016, ss. 1000