Człowiek, który podawał się za ofiarę księdza-pedofila i stanął na czele ruchu deklarującego walkę z wykorzystywaniem nieletnich przez duchownych, wcześniej wyłudził pod zmyślonym pretekstem pieniądze od swego rzekomego prześladowcy – pisze popularny portal.
W ostatnich dniach media ujawniły, że Marek Lisiński, do niedawna szef Fundacji „Nie lękajcie się”, pożyczał pokaźną kwotę pieniędzy – rzekomo na leczenie – od młodej kobiety, która uzyskała sądownie wysokie odszkodowanie za krzywdy doznane ze strony jednego z księży. Przy okazji okazało się, iż człowiek będący przez szereg miesięcy „twarzą” antyklerykalnej akcji prowadzonej pod hasłem walki z pedofilią, próbował, bezskutecznie, uzyskać też słone wynagrodzenie za współpracę z braćmi Sekielskimi, autorami słynnego filmu dokumentalnego.
Wesprzyj nas już teraz!
W sobotę portal Wirtualna Polska opisuje kulisy sprawy, na której urosła medialna sława Lisińskiego. Zdjęcia z jego audiencji u Franciszka (wraz z gorliwymi antyklerykałkami Diduszko i Scheuring-Wielgus) obiegły nie tak dawno medialny świat.
„Historia sięga 2007 roku i dzieje się w dwóch parafiach niedaleko Płocka. Marek Lisiński miał wzbudzić litość u księdza Zdzisława Witkowskiego, proboszcza parafii w Korzeniu. Przedstawił się jako były ministrant jego parafii, który potrzebuje pieniędzy na leczenie żony. Pożyczył 23 tys. zł. Pieniądze zobowiązał się zwrócić po powrocie z Niemiec, gdzie planował pracować. Gdy ksiądz dowiedział się, że w sprawie choroby żony został oszukany, zażądał zwrotu pożyczki” – pisze wp.pl.
Według portalu, Lisiński zobowiązał się na piśmie, że odda pieniądze. Zamiast tego jednak, w liście do biskupa płockiego oskarżył swego dobroczyńcę o wykorzystywanie seksualne. Molestowanie miało następować w latach 1980-1981, w czasach rzekomej ministrantury ex-szefa „Nie lękajcie się”.
Po trzyletnim dochodzeniu, jednak bez konkretnych dowodów, ksiądz Zdzisław Witkowski został ukarany przez biskupa 3-letnim zakazem pełnienia kapłańskiej posługi. „(…) brak jest wystarczających przesłanek psychologicznych przemawiających za prawdziwością oskarżeń” – przeczytać można w opinii psychologicznej na użytek kościelnego postepowania. Nawet oskarżyciel apelował o uniewinnienie księdza.
– Lisiński posługuje się oszczerstwami dla własnych korzyści finansowych, aby nie oddać pożyczki księdzu – powiedzieli w rozmowie z portalem parafianie, którzy zwracali się do biskupa płockiego z zapewnieniem o niewinności kapłana.
– Zostałem w to wszystko wrobiony. Marek Lisiński jest osobą, która udaje ofiarę. Biskup chciał szybko zamknąć sprawę oskarżenia. Nie narażać diecezji na ataki mediów, proces i odszkodowanie – powiedział Wirtualnej Polsce ksiądz Witkowski.
„Jeżeli Biskup byłby gotowy wypłacić mi rekompensatę w wysokości 200 tys. zł na terapię, straty moralne i psychiczne, gotów jestem zrzec się przyszłych roszczeń, a nawet wycofać się z działalności publicznej w fundacji” – pisał Lisiński do płockiej kurii.
Sebastian Karczewski, publicysta „Naszego Dziennika” poświęcił sprawie część swojej książki o fałszywych oskarżeniach formułowanych wobec duchowieństwa, zarówno w Polsce, jak i za granicą. Badał między innymi watykańskie akta Kongregacji Nauki Wiary.
„Marek Lisiński nie jest żadną ofiarą księdza-pedofila, jest osobą poszywającą się pod taką ofiarę” – napisał autor. „Wypłacanie pieniędzy naciągaczom, obraża uczucia prawdziwych pokrzywdzonych” – podkreślił.
Źródło: wp.pl
RoM