W trakcie sesji Rady Miasta Krakowa, jaka odbyła się w środę, przyjęto uchwałę o nadaniu Oldze Tokarczuk tytułu Honorowej Obywatelki. Rajcy przychylili się w ten sposób do propozycji przewodniczącego Rady, Dominika Jaśkowca.
Kraków jest na mapie Polski miastem wyjątkowym. Pod Wawelem (jak i oczywiście na samym wzgórzu) historię „opowiada” nam każdy kamień, każda cegła – zarówno istniejąca jak i brakująca. Miasto inspirowało pokolenia artystów – swoistych duchowych wodzów narodu – do tworzenia największych dzieł w naszych dziejach. Stanowiło oczywiście także zaplecze duchowe, intelektualne i moralne dla wszystkiego, co konstytuuje polskość. Wszak to w tutejszej katedrze odnajdziemy konfesję świętego Stanisława – Ołtarz Ojczyzny, jakże odmienny chociażby od tego znajdującego się w Rzymie, który po oczach bije świeckością i laicyzmem. U nas przeciwnie: wielowiekowa historia chwały i cierpienia narodu przeplata się z katolicką wiarą. To tutaj, u przy relikwiach świętego patrona Polski, zdobyte chorągwie składali zwycięscy spod Grunwaldu i Wiednia. To w końcu w Krakowie przez setki lat koronowani byli polscy monarchowie, to tutaj powstał pierwszy w naszych dziejach Uniwersytet kształtujący prawdziwe elity oraz tutaj metropolitą był późniejszy papież św. Jan Paweł II, przez dekady niekwestionowany duchowy lider Kościoła w Polsce oraz na całym świecie.
Mając świadomość niezwykłej roli Krakowa w historii i współczesności Polski bez wątpienia tytuł Honorowego Obywatela miasta uznać należy za jedno z najważniejszych odznaczeń w całym kraju. Czy więc Rada nadając ów tytuł cenionej w świecie pisarce postąpiła słusznie? Na pozór wydawać by się mogło, że odpowiedź jest oczywista, Olga Tokarczuk to wszak polska noblistka. Warto jednak pamiętać, że pisarka nie ukrywa swoich skrajnie lewicowych przekonań, a jej światopogląd bardzo często stanowi zaprzeczenie wszystkiego, co stanowi istotę polskości i co uosabiają dzieje Krakowa.
Wesprzyj nas już teraz!
– Zaczynam myśleć, że my śniliśmy własną historię. Wymyśliliśmy sobie historię Polski, jako kraju niezwykle tolerancyjnego, otwartego, jako kraju, który nie splamił się niczym złym w stosunku do swoich mniejszości. (…) Ale kiedy przyszedł test, okazuje się, że nie jesteśmy w stanie zdać tego egzaminu – powiedziała swego czasu pisarka w „Minęła dwudziesta” (TVP Info). – Trzeba będzie stanąć z własną historią twarzą w twarz i spróbować napisać ją trochę od nowa, nie ukrywając tych wszystkich strasznych rzeczy, które robiliśmy jako kolonizatorzy, większość narodowa, która tłumiła mniejszość, jako właściciele niewolników czy mordercy Żydów – twierdziła. Czy Polakowi godzi się rzucać pod adresem swojego narodu tak niesprawiedliwe, nie nawiązujące do faktów historycznych słowa?
„Populiści używają języka, który jest bardziej agresywny i bardziej nienawistny. Sięgają po kozła ofiarnego. W Polsce kozłami ofiarnymi są tzw. zwariowani lewicowcy, miłośnicy queer, Niemcy, Żydzi, marionetki Unii Europejskiej, feministki, liberałowie i każdy, kto wspiera imigrantów. Dodajmy do tego ciszę i cynizm kleru, niezdarną, agresywną propagandę telewizji państwowej, zgodę policji na ekscesy antysemickie, publiczne demonstracje dehumanizujące wrogów narodu, oczernianie władzy sądowniczej i niewybaczalne zniszczenie środowiska” – pisała z kolei w „New York Times” tworząc za granicą, przy pomocy swojego autorytetu, negatywny i niesprawiedliwy obraz Polski oraz nakręcając nastroje antyklerykalne mimo iż Kościół zarówno prowadzi ludzi do zbawienia, jak i – w naszym kraju – naród ku moralniejszemu życiu. Wielokrotnie ponadto Kościół bronił polskości przed jej wrogami. Tokarczuk zdaje się jednak nie zwracać uwagi na te oczywiste fakty, gdyż swego czasu dała się sfotografować na tle… krzyża przerobionego na swastykę.
Takie zachowanie nie może jednak dziwić, jeśli prześledzimy kolejne poglądy noblistki Tokarczuk. Jest ona m.in. zwolenniczką legalnej aborcji. – Prawo [aborcyjne w Polsce-red.] jest barbarzyńskie. Ale ci, którzy nadal protestowali pomimo zakazów, są prześladowani. Wirus pomógł rządowi i nadal to robi. Białoruś jest przykładem, że reżimy czują się bezpieczniej w nowej sytuacji globalnej pandemii: bojące się społeczeństwo łatwiej poddaje się nakazom i zakazom – powiedziała niedawno pisarka porównując w pewien sposób nasz kraj do autorytarnej Białorusi – kraju, który porwał polski samolot, by aresztować opozycjonistów i w którym swego czasu przeciwnika rządu odnaleziono… martwego w lesie. Tokarczuk nawiązała ponadto do nieistniejących „stref wolnych od LGBT” będących dla lewicowo-liberalnych salonów powodem do ataków na Polskę. Noblistka jest także zafascynowaną ezoteryką feministką i zwolenniczką ekologicznego radykalizmu.
Wobec tych faktów decyzja Rady Miasta Krakowa przestaje jawić się jako naturalna i niekontrowersyjna i staje się prawdziwym skandalem, działaniem sprzecznym z wartościami budującymi przez wieki polskość. Szczególnie, że wnioskujący o uhonorowanie Olgi Tokarczuk radny PO wskazując na związku noblistki z Krakowem stwierdził, że… pod Wawelem siedzibę ma wydawca jej książek, a autorka bywała na Międzynarodowych Targach Książki czy Międzynarodowym Festiwalu Conrada.
Oprócz Tokarczuk krakowscy radni wyróżnili także rysownika Andrzeja Mleczkę.
Źródło: tvn24.pl / tvp.info / tysol.pl / PCh24 / NYT
MWł