8 marca 2023

Ostra riposta biskupa Paprockiego na „herezje” kard. McElroya. „Katolicy otwarci” oburzeni

(Biskup Thomas John Paprocki. Fot. Facebook)

Niemałe poruszenie pośród tak zwanych katolików otwartych w USA wywołał krytyczny, czy – jak go określono w „National Catholic Reporter” – „prowokacyjny esej” biskupa Thomasa Paprockiego, kanonisty ze Springfield w stanie Illinois. Tekst został zamieszczony 28 lutego w magazynie „First Things”. Hierarcha piętnuje w nim „heretyckie wypowiedzi” hipotetycznego kardynała, odnosząc się jednak do rozprawy kard. Roberta McElroya z San Diego na temat zmiany nauczania Kościoła w sprawie udzielania Komunii świętej rozwodnikom żyjącym w ponownych związkach, czy też aktywnym homoseksualistom.

 

Biskup Paprocki odpowiedział na prowokacyjny artykuł kard. McElroya zamieszczony 24 stycznia w magazynie „America”, gdzie autor opisywał, jak jego zdaniem Kościół katolicki powinien stawać się „inkluzywnym” i służyć między innymi „osobom LGBTQ” oraz rozwiedzionym katolikom żyjącym w nowych związkach cywilnych.

Wesprzyj nas już teraz!

Chociaż biskup z Illinois nie wymienił z nazwiska kardynała San Diego, to przytoczył jego wypowiedzi i łatwo można się zorientować, do czego się odnosi.

 

Prowokacyjny esej kard. McElroya

Powtarzając zdanie z październikowego dokumentu Synodu Biskupów, McElroy wezwał do „radykalnej integracji” wszystkich osób, w tym także tych, których sytuacja osobista może nie być zgodna z doktryną Kościoła. Kardynał opowiedział się za udzielaniem Komunii świętej takim osobom, a ponadto za przebudową struktury i doktryny, by Kościół stał się „inkluzywny” (włączający).

Kard. McElroy piętnował „Kościół wykluczający”, polaryzację w Kościele w USA, który zamiast – „powiększać przestrzeń swojego namiotu i budować struktury inkluzji oraz współdzielonej przynależności” – podsyca spory i buduje „struktury wykluczenia”.

Duchowny skarżył się, że amerykańskie „społeczeństwo polityczne zostało zatrute przez plemienność, która wysysa naszą energię jako narodu i zagraża naszej demokracji. I ta trucizna weszła destrukcyjnie w życie Kościoła”.

„Polaryzacja znajduje odzwierciedlenie w schizmie tak często obecnej między wspólnotami obrony życia a wspólnotami sprawiedliwości i pokoju w naszych parafiach i diecezjach. Można ją odnaleźć w fałszywym podziale na katolików papieża Franciszka i katolików św. Jana Pawła II. Znajduje się w tarciu między katolikami, którzy kładą nacisk na włączenie, a innymi, którzy dostrzegają w tym włączeniu doktrynalną niewierność. Nawet Eucharystia została zniekształcona przez tę polaryzację ideologiczną, zarówno w debatach na temat przedsoborowej liturgii, jak i konfliktach dotyczących maskowania, które wstrząsnęły wieloma parafiami podczas pandemii w ciągu ostatnich kilku lat” – pisze kard. McElroy.

Hierarcha wezwał do wstąpienia na „najbardziej obiecującą dostępną dziś drogą synodalną”, która ma wyprowadzić Kościół z polaryzacji. Napisał o „kulturze synodalności”, która „wymaga słuchania, słuchania, które ma na celu nie przekonywanie, ale zrozumienie doświadczeń i wartości innych, które doprowadziły ich do tego momentu. Synodalna kultura prawdziwego spotkania wymaga, abyśmy widzieli w naszych siostrach i braciach zwykłych pielgrzymów na drodze życia, a nie przeciwników. Musimy przejść od wieży Babel do Pięćdziesiątnicy”.

Duchowny zacytował podsumowanie z drogi synodalnej w USA, kładące nacisk na „ranę polaryzacyjną” będąca „raną marginalizacji” powodującej, że „cierpią nie tylko ci, którzy doświadczają tej rany, ale ich marginalizacja stała się źródłem zgorszenia dla innych”. Zdaniem kardynała, „ciągły grzech rasizmu w naszym społeczeństwie i naszym Kościele stworzył więzienia wykluczenia, które przetrwały przez pokolenia, szczególnie wśród naszych społeczności Afroamerykanów i rdzennych Amerykanów”. Te „wzorce rasizmu” są „osadzone w praktykach i kulturze kościelnej” i „zarażają sposobem traktowania wielu wspólnot etnicznych i kulturowych w życiu Kościoła, pozostawiając je na peryferiach życia kościelnego w krytycznych momentach”.

McElroy ubolewa, że najbiedniejsi, bezdomni, uchodźcy, więźniowie „nie są zapraszani z taką samą energią i skutecznością jak inni do pełni życia i przywództwa Kościoła” a sam Kościół nie broni wystarczająco ich praw. Dodał, że „jednym ze sposobów na podniesienie nas na duchu i uzdrowienie wzorców oraz struktur marginalizacji w naszym Kościele, naszym świecie, jest umieszczenie peryferii w centrum życia Kościoła. Oznacza to zajmowanie się marginalizacją Afroamerykanów i rdzennych Amerykanów, ofiarami wykorzystywania seksualnego duchownych, osobami nieudokumentowanymi i ubogimi, bezdomnymi i uwięzionymi. Traktowania tego nie jako drugorzędnego elementu misji w każdej wspólnocie kościelnej – ale jako głównego celu”.

Kardynał chce uprzywilejowania tych osób w Kościele. Domaga się zmiany struktur, praw i zwyczajów, które ograniczają obecność kobiet w życiu wspólnoty katolickiej. Dodał, że powinno dopuścić się, zapraszać i aktywnie angażować kobiety w każdym elemencie życia Kościoła, który nie jest doktrynalnie zabroniony.

„Oznacza to przede wszystkim eliminację tych barier dla kobiet, które zostały wzniesione na wszystkich poziomach życia i posługi Kościoła – nie ze względu na prawo czy teologię – ale z powodu zwyczajów, klerykalizmu, bigoterii czy osobistych przeciwieństw” – przekonywał.

Hierarcha wezwał do „starannego zbadania prawnych barier dla przywództwa kobiet w życiu Kościoła”. Ponadto należy, w jego przekonaniu, sprawdzić takie kwestie, jak „prawne ograniczenia dla udziału świeckich w przywództwie diecezjalnym, w tym w trybunałach, a także charakter jurysdykcji w parafiach, który obecnie zabrania jakiejkolwiek osobie świeckiej bycia administratorem wspólnoty parafialnej”.

Kardynał napisał także, że z obecnej debaty toczonej w Kościele można wysnuć wniosek, iż „wyświęcanie kobiet do diakonatu nie jest doktrynalnie wykluczone. Dlatego Kościół powinien zmierzać w kierunku dopuszczania kobiet do diakonatu, nie tylko ze względu na inkluzję, ale także dlatego, że diakoni stali mogą zapewnić krytycznie ważną posługę, talenty i perspektywy”.

„Kwestia wyświęcania kobiet do kapłaństwa będzie jedną z najtrudniejszych kwestii, przed którymi staną międzynarodowe synody w 2023 i 2024 r. Wystosowano apel o dopuszczenie kobiet do święceń kapłańskich jako akt sprawiedliwości i służbę Kościołowi praktycznie w każdym regionie na świecie. Jednocześnie wiele kobiet i mężczyzn uczestniczących w synodzie opowiedziało się za zarezerwowaniem kapłaństwa dla mężczyzn zgodnie z działaniem Chrystusa i historią Kościoła. Jest prawdopodobne, że synod przyjmie to drugie stanowisko ze względu na zakorzenienie w teologii i historii Kościoła. Bez względu na to, jakie stanowisko wyłania się z rozeznania synodalnego w tej kwestii, w rzeczywistości dialogi synodalne wzywają Kościół do podążania w dwóch sprzecznych kierunkach. Podczas procesu synodalnego w ciągu najbliższych dwóch lat Bóg będzie musiał głęboko obdarzyć Kościół łaską, jeśli mamy znaleźć pojednanie pośród tej sprzeczności” – dodał.

W innym fragmencie duchowny, odnosząc się do drogi synodalnej w USA, zwrócił uwagę na „marginalizację” osób, które się wykluczyły z przyjmowania sakramentów z powodu nieregularnej sytuacji życiowej, Chodzi o członków subkultury mniejszości seksualnych i rozwodników żyjących w ponownych związkach czy osoby żyjące w konkubinacie.

Kard. McErloy wskazał, że „jest bardzo prawdopodobne, iż dyskusje nad wszystkimi tymi kwestiami doktrynalnymi będą miały miejsce na spotkaniach synodalnych tej jesieni i przyszłego roku w Rzymie”. Dodał jednak, że „wykluczenie mężczyzn i kobiet ze względu na ich stan cywilny lub orientację/aktywność seksualną jest przede wszystkim kwestią duszpasterską, a nie doktrynalną”.

Następnie stwierdził, że rozwiązaniem powinny być sugestie Kościoła Anglii i Walii, który wezwał do „powiększenia przestrzeni swojego namiotu” i opowiedział się za „radykalnym włączeniem i akceptacją poprzez towarzyszenie duszpasterskie i rozeznanie”. „Innymi słowy – pisze kardynał – Kościół jest wezwany do głoszenia pełni swojego nauczania, dając jednocześnie świadectwo stałego włączania w swoją praktykę duszpasterską”.

„W miarę jak proces synodalny zaczyna rozeznawać, jak zająć się wykluczeniem osób rozwiedzionych, żyjących w nowych związkach i osób LGBT, katolicy, szczególnie w kwestii uczestnictwa w Eucharystii, w trzech wymiarach wiary katolickiej wspierają ruch w kierunku włączenia i wspólnej przynależności” – pisze McElroy.

Uzasadnia swoje stanowisko wezwaniem papieża Franciszka porównującego Kościół do „szpitala polowego”, by leczyć poranionych. „To właśnie w tym fundamentalnym uznaniu naszej wiary znajdujemy imperatyw uczynienia naszego Kościoła Kościołem towarzyszenia i włączania, miłości i miłosierdzia. Praktyki duszpasterskie, których skutkiem jest wykluczenie pewnych kategorii ludzi z pełnego uczestnictwa w życiu Kościoła, stoją w sprzeczności z tym kluczowym poglądem, że wszyscy jesteśmy poranieni i wszyscy jednakowo potrzebujemy uzdrowienia. Skutkiem tradycji, zgodnie z którą wszystkie pozamałżeńskie akty seksualne stanowią obiektywnie grzech ciężki, było nieproporcjonalne skupienie chrześcijańskiego życia moralnego na aktywności seksualnej. Drugim elementem nauczania katolickiego, który wskazuje na duszpasterską praktykę wszechstronnej integracji jest szacunek dla sumienia w wierze katolickiej. Mężczyźni i kobiety, pragnący zostać uczniami Jezusa Chrystusa, zmagali się z ogromnymi wyzwaniami w życiu zgodnie ze swoją wiarą, często pod straszliwą presją i w trudnych warunkach. Chociaż nauczanie katolickie musi odgrywać kluczową rolę w podejmowaniu decyzji przez wierzących, to sumienie zajmuje uprzywilejowane miejsce. Kategoryczne wykluczenia podważają ten przywilej właśnie dlatego, że nie mogą objąć wewnętrznej rozmowy między kobietami i mężczyznami oraz ich Bogiem. Trzecim elementem katolickiego nauczania, który wspiera duszpasterską postawę włączenia i wspólnej przynależności do Kościoła, są przeciwstawne realia ludzkiego załamania i boskiej łaski, które tworzą tło dla wszelkich dyskusji na temat godności przyjęcia Eucharystii. Jak stwierdził papież Franciszek w Gaudete et exultate, łaska właśnie dlatego, że opiera się na naturze, nie czyni nas jednocześnie nadludzkimi… Łaska działa w historii; zwykle ogarnia nas i stopniowo nas przemienia (nr 50)”.

Tu leży podstawa wezwania papieża Franciszka, aby „widzieć Eucharystię nie jako nagrodę dla doskonałych, ale jako źródło uzdrowienia dla nas wszystkich”. Kardynał dodaje, że „Kościół musi przyjąć teologię eucharystyczną, która skutecznie zaprasza wszystkich ochrzczonych do stołu Pańskiego, zamiast teologii eucharystycznej spójności, która mnoży bariery dla łaski i daru Eucharystii” – czytamy.

Hierarcha z San Diego wezwał do stawienia czoła „tradycji moralnej”, mówiącej, że „wszystkie pozamałżeńskie akty seksualne są tak bardzo złe, iż obiektywnie stanowią działanie, które może zerwać więź wierzącego z Bogiem”, aby „nie wykluczać osób rozwiedzionych, żyjących w nowych związkach i osób LGBT z Eucharystii”.

Kardynał uważa ponadto, że „skutkiem tradycji, zgodnie z którą wszystkie pozamałżeńskie akty seksualne stanowią obiektywnie grzech ciężki, było nieproporcjonalne skupienie chrześcijańskiego życia moralnego na aktywności seksualnej. Sercem chrześcijańskiego uczenia się jest relacja z Bogiem Ojcem, Synem i Duchem, zakorzeniona w życiu, śmierci i zmartwychwstaniu Jezusa Chrystusa. Kościół ma hierarchię prawd, które wypływają z tego podstawowego kerygmatu. Aktywność seksualna (…) nie leży u podstaw tej hierarchii. Jednak w praktyce duszpasterskiej umieściliśmy ją w samym centrum naszych struktur wykluczenia z Eucharystii. To powinno się zmienić” – napisał.

McElroy dodał, że podczas rozeznawania synodalnego sporo miejsca poświecono „wykluczeniu osób LGBT” i pojawiło się „powszechne wezwanie do większego włączenia osób LGBT, kobiet i mężczyzn w życie Kościoła, a także wstyd i oburzenie, że ohydne akty wykluczenia wciąż mają miejsce”.

Kardynał oskarżył wielu katolików o „bigoterię” i dodał, że „rozróżnienie między orientacją a aktywnością nie może być głównym celem takiego duszpasterskiego ucisku, ponieważ nieuchronnie sugeruje to podział społeczności LGBT na tych, którzy powstrzymują się od aktywności seksualnej, i tych, którzy tego nie robią”.

„My w Stanach Zjednoczonych musimy szukać Kościoła, którego drzwi się nie zamykają i którego obwód stale się poszerza, jeśli mamy mieć nadzieję na przyciągnięcie następnego pokolenia do Kościoła czy na wierność Ewangelii Jezusa Chrystusa. Musimy powiększyć nasz namiot. I musimy to zrobić teraz” – konkludował.

 

Ostra riposta biskupa Paprockiego

Chociaż esej jest obszerny, biskup Paprocki odniósł się w znacznie krótszej formie i w trybie przypuszczającym, przede wszystkim do twierdzeń dotyczących spójności eucharystycznej.

W artykule pod znamiennym tytułem: Imagining a Heretical Cardinal duchowny ze stanu Illinois już we wstępie pisze: „Wyobraźcie sobie, gdyby kardynał Kościoła katolickiego opublikował artykuł, w którym potępiłby teologię spójności eucharystycznej, która mnoży bariery dla łaski i daru Eucharystii” albo „co by było, gdyby kardynał Kościoła katolickiego oświadczył publicznie, że akty homoseksualne nie są grzeszne, a związki osób tej samej płci powinny być błogosławione przez Kościół?”

Biskup Paprocki dosadnie stwierdził, że „do niedawna trudno było sobie wyobrazić następcę apostołów, który wypowiadałby się w tak heterodoksyjny sposób. Niestety, nierzadko dziś słyszy się, jak przywódcy katoliccy potwierdzają nieortodoksyjne poglądy, za którymi jeszcze nie tak dawno opowiadali się tylko heretycy. Heretyk i herezja to mocne słowa, które współczesny savoir vivre kościelny złagodził do wyrażeń takich jak: nasi bracia oddzieleni lub wierni chrześcijanie, którzy nie są w pełnej komunii z Kościołem katolickim. Jednak rzeczywistość jest taka, że ​​ci, którzy są oddzieleni i nie są w pełnej komunii, są oddzieleni i nie są w pełnej komunii, ponieważ odrzucają istotne prawdy wiary raz tylko przekazanej świętym (Jud 1, 3). Dlatego głęboko niepokojące jest rozważanie możliwości, że prałaci sprawujący urząd biskupa diecezjalnego w Kościele katolickim mogą zostać oddzieleni lub nie pozostawać w pełnej komunii z powodu herezji” – komentował biskup Paprocki.

Duchowny przypomniał definicję herezji jako „uporczywe, po przyjęciu chrztu, zaprzeczanie jakiejś prawdzie, w którą należy wierzyć wiarą boską i katolicką, albo uporczywe powątpiewanie o niej” (kan. 751).

Dalej wyjaśnił, że zgodnie z kanonem 750, trzeba „wierzyć wiarą boską i katolicką we wszystko, co jest zawarte w słowie Bożym, spisanym lub przekazanym, to jest w jedynym depozycie wiary powierzonym Kościołowi i co równocześnie jako przez Boga objawione podaje do wierzenia Nauczycielski Urząd Kościoła, czy to w uroczystym orzeczeniu, czy też w zwyczajnym i powszechnym nauczaniu, co mianowicie ujawnia się we wspólnym uznaniu wiernych pod kierownictwem świętego Urzędu Nauczycielskiego. Wszyscy więc obowiązani są unikać doktryn temu przeciwnych”.

Papież Jan Paweł II w 1998 roku dodał drugi akapit do kanonu 750: „Ponadto należy bez zastrzeżeń przyjąć i zachowywać wszystkie i poszczególne prawdy dotyczące wiary lub moralności, które Nauczycielski Urząd Kościoła ogłasza w sposób definitywny, to znaczy te, które są wymagane, aby gorliwie strzec i przekazywać sam depozyt wiary; sprzeciwia się więc nauczaniu Kościoła katolickiego ten, kto odrzuca twierdzenia, które należy przyjąć w sposób definitywny”.

Ojciec Święty zmienił także kan. 1371 Kodeksu Prawa Kanonicznego przewidującego kary za głoszenie doktryny potępionej przez Biskupa Rzymskiego lub Sobór Powszechny albo z uporem odrzuca nauki, o których mowa w ww. kanonie.

Biskup Paprocki przywołał także list apostolski JP II Ad Tuendam Fidem, w którym papież wyjaśnił powód wprowadzenia zmian w prawie kanonicznym. Tłumaczył tam, że chodzi o ochronę wiary Kościoła katolickiego przed błędami wynikającymi z działań niektórych wiernych. Stąd przewidziano także określone kary.

Purpurat ze Springfield napisał, że zgodnie z kanonem 1364 „odstępca od wiary, heretyk lub schizmatyk podlega ekskomunice latae sententiae”, czyli mocą samego prawa, która zapada automatycznie, bez jakiegokolwiek procesu kanonicznego.

I chociaż „w większości systemów sądownictwa nie spotyka się automatycznej kary bez należytego procesu, prawo kanoniczne przewiduje takie kary ze względu na szczególny charakter przestępstw duchowych, takich jak apostazja, herezja i schizma, ponieważ osoba, która opowiada się za apostazją, herezją lub schizmą de facto oddzieliła się ontologicznie – czyli faktycznie – od komunii Kościoła. W ten sposób heretycy, apostaci i schizmatycy nakładają na siebie karę ekskomuniki”.

I dalej kontynuował, wskazując, że „odrzucenie lub potępienie teologii spójności eucharystycznej, która mnoży bariery dla łaski i daru Eucharystii jest sprzeczne z „prawdą, w którą należy wierzyć wiarą boską i katolicką”. A prawda o spójności eucharystycznej została wyartykułowana przez św. Pawła w Pierwszym Liście do Koryntian i było to „niezmienne nauczanie Kościoła przez ostatnie dwa tysiące lat”.

Duchowny przytoczył także nauczanie Katechizmu Kościoła Katolickiego, który przypomina, że każdy, kto ma świadomość, że zgrzeszył śmiertelnie, nie może przystępować do Komunii świętej bez uzyskania rozgrzeszenia w sakramencie pokuty. Grzech śmiertelny bowiem niszczy miłość w sercu człowieka przez ciężkie pogwałcenie prawa Bożego. Dodał, że nauczanie Kościoła na temat grzeszności aktów homoseksualnych jest „prawdą, w którą należy wierzyć wiarą boską i katolicką”, jest również jasno określone w Katechizmie (akty homoseksualne są wewnętrznie nieuporządkowane i są sprzeczne z prawem naturalnym, nie mogą być nigdy zaaprobowane).

„Tak więc kardynał Kościoła katolickiego, jak każdy inny katolik, który zaprzecza ustalonej nauce katolickiej, aprobuje herezję, której skutkiem jest automatyczna ekskomunika z Kościoła katolickiego. Ponadto duchowny może być ukarany karami, o których mowa w kan. 1336, takimi jak: zakaz przebywania w określonym miejscu lub na określonym terytorium oraz pozbawienie „władzy, urzędu, zadania, prawa, przywileju, uprawnienia, łaski, tytułu, odznaczenia, nawet czysto honorowego”, a kanon 1364 dodaje: „Jeśli tego domaga się długotrwały upór lub wielkość zgorszenia, można dołączyć także inne kary, nie wyłączając wydalenia ze stanu duchownego”. Kanon zaś 194 przewiduje usunięcie z urzędu kościelnego na mocy samej ustawy w niektórych przypadkach, gdy np. osoba publicznie odstąpiła od wiary katolickiej lub od wspólnoty Kościoła itd.

Biskup Paprocki przestrzegł, że tylko papież może usunąć kardynała z urzędu lub wydalić go ze stanu duchownego w przypadku herezji lub innych ciężkich przestępstw. „Jeśli tego nie zrobi, powstaje niefortunna perspektywa głosowania na konklawe kardynała ekskomunikowanego latae sententiae za herezję. Musimy modlić się, aby Duch Święty do tego nie dopuścił i natchnął każdego, kto wyznaje heretyckie poglądy, do wyrzeczenia się ich i poszukiwania pojednania z naszym Panem i Jego Kościołem” – skonkludował duchowny, który w zeszłym roku został wybrany członkiem Komitetu ds. Kanonicznych i Zarządzania Kościołem Konferencji Biskupów Katolickich Stanów Zjednoczonych.

 

Oburzenie „katolików otwartych”

Tak mocne słowa biskupa Paprockiego wstrząsnęły „katolików otwartych”. Portal „National Catholic Reporter” oburzył się na to, iż jeden hierarcha potrafi wypominać innemu, że jest heretykiem. Co istotne, robi to duchowny, który w listopadzie ubiegłego roku został wybrany przewodniczącym Komitetu ds. Kanonicznych i Zarządzania Kościołem. Powołał się na kilka fragmentów Kodeksu Prawa Kanonicznego, Katechizmu Kościoła Katolickiego oraz list apostolski św. Jana Pawła II z 1998 r. Ad Tuendam Fidem („W obronie wiary”), argumentując, że każdy, kto zaprzecza „ustalonej nauce katolickiej” w kwestiach takich jak homoseksualizm i „przyjmuje herezję”, jest automatycznie ekskomunikowany z Kościoła.

Jezuita o. Tom Reese komentował w rozmowie z NCR, że esej Paprockiego odzwierciedla nie tylko głębokie podziały w USA, ale także poziom publicznej wrogości, otwarte nieporozumienia i ostrą retorykę stosowaną przez biskupów, których – w jego przekonaniu – ani papież Jan Paweł II, ani Benedykt XVI by nie tolerował.

Zdaniem o. Reesa, „za Jana Pawła II nie byłoby takiej dyskusji, ponieważ Watykan by ją zamknął”. Papież Franciszek zachęcił do wypowiadania się na drażliwe tematy, także odnośnie nowych sposobów „towarzyszenia katolikom LGBTQ i parom tej samej płci”. Jezuita dodaje, że papież Franciszek otworzył Kościół na dyskusję, a konserwatystom się to nie podoba i próbują ją uciąć, stosując „podżegającą retorykę”, nawet wobec kardynałów.

Cathleen Kaveny, profesor prawa i teologii w Boston College zasugerowała z kolei, że bp Paprocki dopuścił się manipulacji, zestawiając ze sobą oświadczenia i nauki różnych poziomów autorytetu w Kościele, sugerując, że jakakolwiek niezgoda z którymkolwiek z nich jest równoznaczna z herezją. A to – według niej – jest po prostu fałsz. Próbowała uzasadnić wypowiedzi kard. McElroya koniecznością rozwoju doktryny Kościoła, bo w przeszłości tak się działo, np. z nauczaniem na temat lichwy.

Inny komentator Steven Millies przekonuje z kolei, przywołując św. Tomasza z Akwinu, że są dwa urzędy nauczycielskie Kościoła: cathedra pastoralis i cathedra magistralis. Pierwszy sprawują biskupi, drugi teologowie. Jego zdaniem, tym ostatnim wolno zadawać najróżniejsze pytania, mogą oni spekulować, nawet publicznie na różne tematy, powątpiewając w nauczanie Kościoła.

Przyjmując taką optykę, „katolik otwarty” argumentuje, że teolodzy, którzy jednocześnie są duchownymi i piastują wysokie urzędy w Kościele, mogą „wykraczać poza doktrynę i czasami postawić pytanie, które nie jest tożsame z nauczaniem jako biskupa”.

Dodaje, że gdyby więc biskup – czy nawet kardynał – spekulował publicznie na temat niektórych elementów nauczania Kościoła na temat seksualności lub „godności” przyjmowania Eucharystii, nie byłby heretykiem.

Millies, podobnie jak inni „katolicy otwarci” argumentuje, że doktryna się rozwija, a żaden rozwój nie jest możliwy bez postawienia kwestii teologicznych. Uzasadnia spekulacje na temat możliwości dopuszczenia do Komunii świętej rozwodników żyjących w ponownych związkach, czy aktywnych sodomitów „rosnącym rozumieniem historycznym czy naukowym” ludzkiej seksualności. Uznaje, że są to ważne kwestie teologiczne i „słuszne pytania, które teologowie powinni postawić”.

„Kiedy ludzie stawiają pytania teologiczne we właściwy sposób, zgodnie ze swoimi rolami, nie musi to powodować rozłamu. Nazywanie ludzi heretykami, odstępcami i schizmatykami z pewnością takie jest” – stwierdza Millies.

Chociaż zauważył, że prawo kanoniczne wymaga od biskupów, by w sposób szczególny zabiegali o „ochronę jedności Kościoła powszechnego”, to „niepokojące jest, iż coraz więcej biskupów wydaje się przenosić własne spory – między sobą lub z papieżem – w przestrzeń publiczną, donosząc o nich w mediach społecznościowych i na łamach katolickich czasopism, gdzie nie mogą powstrzymać się od podburzania katolików do zajęcia stanowiska po jednej ze stron. To są niewłaściwe sposoby prowadzenia poważnych rozmów i często odbywa się to z pominięciem rozróżnienia na właściwe role biskupów, teologów, kardynałów i papieża. Kiedy biskupi to robią i naciskają na katolików spoza swoich diecezji, aby zaakceptowali ich sądy, zbyt często wykracza to poza ich właściwe role i odbywa się kosztem jedności, którą biskup powinien promować”.

Millies twierdzi, że teologowie – nawet biskupi, kardynałowie – mogą zadawać publicznie heretyckie pytania, kwestionując dotychczasowe nauczanie Kościoła, ale biskupi nie będący teologami np. kanoniści nie mają prawa wypowiadać się publicznie na temat herezji głoszonych przez innych duchownych będących teologami.

Biskup diecezjalny ma znaczną władzę w swojej diecezji (cathedra pastoralis), ale poza nią jest ona ograniczona. Biskup, który jest teologiem, ma – według Milliesa – większą władzę (cathedra magistralis) i „może zadawać pytania, nawet jeśli jego wypowiedzi nie są autorytatywnym nauczaniem, ponieważ takie jest powołanie teologa. Kardynał współpracuje z papieżem w zarządzaniu Kościołem powszechnym i ma znacznie większą swobodę” – argumentuje, dodając, że, według niego „nasz Kościół byłby znacznie lepszy, gdyby biskupi diecezjalni pamiętali o tych różnicach”.

Sugestie „katolików otwartych” ukazują sposób rozumowania, który pozwala im na dekonstrukcję doktryny katolickiej i de facto niszczenie Kościoła.

 

Źródła: americamagazine.org, firstthings.com, ncronline.org

AS

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(11)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 136 029 zł cel: 300 000 zł
45%
wybierz kwotę:
Wspieram