19 sierpnia 2014

Pacyfizm? Boża wojna jest święta!

(fot.REUTERS/Alessandro Bianchi )

W ostatnich dniach jesteśmy świadkami kolejnych medialnych doniesień o krwawych prześladowaniach chrześcijan w Iraku. Tymczasem w Kościele już od kilku dekad niezmiennie święci triumfy ideologia „drugiego policzka”. Św. Bernard z Clairvaux, organizator drugiej wyprawy krzyżowej, ukazał w swoim dziele „Pochwała nowego rycerstwa” ideał rycerza Chrystusa, który nie waha się poświęcić swego życia.

Retoryka walki kojarzy się wielu współczesnym katolikom w sposób niesłychanie negatywny. „Jak to walka? – zdają się mówić – wszak Chrystus nakazał miłość nieprzyjaciół i nadstawianie drugiego policzka!”. Pomijają fragmenty, w których Pan Jezus okazał się stanowczy, nazywał rzeczy po imieniu, nie zgadzał się na zło, czy wreszcie skręcił sobie ze sznurków bicz i wyrzucał przekupniów ze Świątyni Jerozolimskiej. Chrystus przedstawiany jedynie jako czuły i troskliwy przyjaciel ma całkowicie zastąpić rzeczywisty obraz Syna Bożego.

Wesprzyj nas już teraz!

Spójrzmy zatem na skutki ciągłego ustępowania chrześcijan w ostatnich dziesięcioleciach – żadnego państwa w Europie nie można już nazwać katolickim ze względu na panujące w nim prawo, obyczaje moralne społeczeństwa ukierunkowują się na hedonizm, kościoły świecą pustkami, aborcji dokonuje się masowo, islamiści zapowiadają zwycięstwo nad niewiernymi… a katolicy? Katolicy z infantylnym uśmieszkiem powtarzają frazesy o konieczności uszanowania cudzych poglądów, o dialogu, o potrzebie różnorodności, a gdy spotykają się z jawnym złem – powtarzają niezmienny banał o „drugim policzku”. W ten sposób chrześcijanie są w stałej defensywie, a środowiskom usiłującym przeciwstawiać się powszechnemu pomieszaniu zarzuca się wojowniczość, agresję, mentalne trwanie w oblężonej twierdzy. Święci natomiast na przestrzeni wieków w sposób wyjątkowy udowodnili, jak niezwykle ów pacyfistyczny trend jest niezgodny z nauką katolicką.

Nie tylko umysł


„Mówi się, że jest absolutnie zakazane, by chrześcijanin atakował mieczem” – komentuje św. Bernard z Clairvaux w dziele „Pochwała nowego rycerstwa”. „Skąd zatem pochodzi stwierdzenie, że posłaniec Zbawiciela [św. Jan Chrzciciel – K.R.] przestrzegał rycerzy, by kontentowali się raczej swoim żołdem niż rozważali porzucenie swego rzemiosła?” – zadaje retoryczne pytanie św. Bernard. „Zwalczanie wad i szatana jedynie siłami umysłu nie jest czymś fantastycznym i godnym pochwały” – dodaje, postulując połączenie walki duchowej z fizyczną.

Pacyfistycznych tendencji nie brakowało już w średniowieczu, w szczególności pośród prawosławnych. Choć Bizancjum prowadziło wojny z niewiernymi, jednak wojownikom z racji zabijania zakazywano przyjmowania Komunii świętej przez okres trzech lat. Równie krytycznie postrzegano łacińskich księży i biskupów. Córka cesarza bizantyjskiego, Maria Komnena, tak o nich pisała: „Barbarzyńca latyński odprawiając nabożeństwo jednocześnie trzyma tarczę w lewej ręce, prawą potrząsa włócznią i udziela Ciała i Krwi Pańskiej oraz patrzy na rzeź (…). Takie to plemię Latynów – jednako kocha Boga i wojnę”. Przesadziła cesarzówna w swojej ocenie kleru. Kościół nigdy nie kochał wojny jako takiej, jednak przez wieki wychodził ze słusznego założenia, że na ziemi żyjemy pośród ludzi, nie aniołów. Hierarchowie przez wieki podkreślali znaczenie męczeństwa jako całkowitego oddania się Chrystusowi, wszelako już w starożytności zabraniali wiernym samowolnego zgłaszania się pogańskim władzom z pragnieniem poniesienia śmierci w imię Jezusa. Kościół słusznie akcentował, że męczeńska forma śmierci to ukoronowanie życia, jednak także ostateczność. Gdy gra toczy się o życie słabszych – kobiet, dzieci i starców – nie można okrutnie skazać ich na męczeństwo, trzeba dokonać wszystkiego, co w naszej mocy – nie wykluczając także walki zbrojnej – aby przeciwstawić się złu.

„Anioł Pański” w intencji krucjaty


„Rycerze Chrystusa walczą w pełni bezpieczni w bojach ich Pana, bowiem zabijając nieprzyjaciela, nie muszą oni obawiać się znieważenia Boga i nie narażają się na niebezpieczeństwo, gdy sami zostają zabici. Dla Jezusa Chrystusa bowiem zadają lub otrzymują śmiertelny cios i tym samym nie tylko nie obrażają Boga, lecz zyskują większą chwałę” – podkreślił św. Bernard. „Doktor Miodopłynny”, jak nazywano świętego cystersa, w swoim dziele dokonał także prezentacji wzorca chrześcijańskiego żołnierza – rycerza Chrystusa (miles Christi). „Pochwałę nowego rycerstwa” kierował zresztą jako pouczenie skierowane do zakonu templariuszy.

Obowiązkiem zatem Bożego wojownika staje się obrona uciskanych, wdów i sierot. Ma on zakaz toczenia wojen z innymi chrześcijanami, żyje w prostocie, choć jego wojenne sprzęty mają być najlepszej jakości. Wreszcie w obowiązku ma wojnę z niewiernymi muzułmanami, by wydrzeć z ich rąk Ziemię Świętą i ustanowić na niej Królestwo Boże.

Bernard zachęca do ofiarnej walki z islamem: „Poćwiartujcie tych, co nas zastraszają, zmasakrujcie z dala od murów miasta Pana tych wszystkich, którzy czynią nieprawość i pałają żądzą zawładnięcia nieocenionymi skarbami ludu chrześcijańskiego”. Co na te słowa powiedzą katoliccy pacyfiści? Zapewne nie będą wprost negować słów Bernard – został kanonizowany – postarają się raczej odwołać do kontekstu psychologicznego ówczesnej Europy, rzecz jasna odrzucając ów kontekst współcześnie. Cóż, papież Pius XII jeszcze 61 lat temu miał odmienne zdanie, pisząc o św. Bernardzie w poświęconej mu encyklice: „Kiedy wreszcie święte miejsca Palestyny, które Boski Odkupiciel uświęcił swoją Krwią, znajdowały się w najwyższym niebezpieczeństwie i doznawały okrutnego ucisku ze strony obcych wojsk, wówczas on [Bernard – K.R.], z mandatu Najwyższego Pasterza, wzniosłymi słowy i wznioślejszą od nich miłością, pobudził władców i ludy chrześcijańskie do nowej wyprawy krzyżowej”. W tym miejscu warto zaakcentować fakt, który dla współczesnego katolika-pacyfisty może okazać się zaskakującym. Pierwszą krucjatę zwołał papież Urban II, błogosławiony Kościoła katolickiego, nakazując wiernym odmawianie nowej modlitwy, znanej nam jako „Anioł Pański”, w intencji powodzenia wyprawy krzyżowej. Do realizacji drugiej zaś krucjaty zachęcał autor wspaniałej modlitwy „Pomnij, o Najświętsza Panno Maryjo…”, czyli św. Bernard z Clairvaux. Pius XII podkreślił, że także we współczesnych czasach dzieła „Doktora Miodopłynnego” powinny wpływać na chrześcijan. Jak zatem można być wiernym wezwaniu papieża Pacelliego?

Miles Christi


Św. Bernard w sposób widoczny podążał za myślą św. Augustyna wyrażoną w „Państwie Bożym”, gdzie biskup Hippony ukazał wojnę toczącą się w świecie między poddanymi Państwa Bożego oraz zwolennikami państwa szatana. Podział ów jest kontynuacją zapowiedzianej w raju nieprzyjaźni między potomstwem Ewy a dziećmi węża. „Chrześcijanin szczyci się śmiercią bezbożnika – tłumaczy św. Bernard, Doktor Kościoła – bo przez nią oddana zostaje chwała samemu Jezusowi Chrystusowi”. Trudno o bardziej kontrowersyjne słowa we współczesnym Kościele, zdominowanym przez pacyfistyczne nastroje. Święta wojna z szatanem i jego poddanymi trwa jednak przede wszystkim… w samym rycerzu. Dlatego też Bernard zaleca, by wojownik Chrystusa wiódł żywot przepełniony umartwieniami, postami i modlitwą, nakazuje niemal całkowity brak kontaktów z kobietami (nawet z własną matką i siostrą!). Wszystko to w tym celu, aby był przygotowany na śmierć w każdej chwili, zarówno w boju – podczas walki, jak i po dostaniu się w niewolę – poprzez męczeństwo. Św. Bernard cytuje także Psalmistę: „Panie, czyż nie nienawidziłem tych, co nienawidzą Ciebie, i nie usychałem z bólu na widok nieprzyjaciół Twoich?” (Ps 139).

Bitwa w obronie wiary już się toczy. Wpierw wewnątrz nas samych, gdy zmagamy się z grzechem, później niekiedy w naszych rodzinach, wśród znajomych. Wreszcie toczy się w Polsce i Europie, gdy chrześcijanie starają się obronić istniejące jeszcze, ale wciąż zagrożone i atakowane, reduty normalności. Być może kiedyś nadejdzie czas, że trzeba będzie – tak jak adresaci „Pochwały nowego rycerstwa” – chwycić za współczesne miecze i bronić chrześcijaństwa. Warto przygotowując się do tej chwili porzucić wszelkie złudne pozostałości herezji pacyfizmu.

Św. Bernard nawołuje: „Rycerz, co przyodziewa swoją duszę w pancerz wiary i ciało swoje okrywa zbroją, musi już być nieustraszony i całkowicie bezpieczny, bowiem pod swoją podwójną zbroją nie może bać się ni człeka, ni diabła. Daleki od strachu przed śmiercią, pożąda jej (…). Podążajcie zatem do walki bezpieczni i uderzajcie na wrogów krzyżem Jezusa Chrystusa z odwagą i śmiałością”.



Kajetan Rajski

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij