Pomiędzy nami – Kościołem Walczącym na ziemi i Kościołem Triumfującym – istnieje zależność modlitwy i wstawiennictwa. Święci w Niebie, z Najświętszą Maryją Panną na czele, pomagają nam swoim wstawiennictwem. Dlatego nie miejmy oporów, by uciekać się do nich w trudnościach życiowych i w pokusach.
Świętość dziś jest często nierozumiana albo wręcz fałszywie interpretowana. Redukowana do wymiaru czysto charytatywnego. Wystarczy, że ktoś wykaże się odrobiną dobrej woli lub „dobrym sercem” – zorganizuje akcję charytatywną, pomoże komuś w potrzebie – by zapewnić sobie – w oczach świata – awans na „współczesnego świętego”. Kwestia wierności Chrystusowi, zaparcia się siebie, nie mają tutaj żadnego znaczenia. Nawet lepiej – powiadają niektórzy – że taka osoba „nie narzuca się Panu Bogu”, bo przecież jej szlachetne serce nie jest motywowane religijnie, tylko wynika z „naturalnego dobra”! Proszę mi wierzyć, tego przykładu sobie nie wymyśliłem. Słyszałem kiedyś taki „wywód” z ust pewnej szacownej krakowianki…
Wesprzyj nas już teraz!
Ale czy naprawdę chodzi tylko o „naturalne dobro”? Szlachetność, dobroć, wrażliwość na krzywdę – tak to wszystko jest piękne i dobre, ale chrześcijaństwo, to coś jeszcze większego. To wielkie zadanie. Chodzi o Świętość, którą w kilku słowach można zdefiniować, jako życie naznaczone Bogiem. Tym Bogiem, który przyszedł na świat jako Jezus Chrystus. I który jasno powiedział co zrobić, by być świętym: Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje. Bo kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je. (Mt 16, 24-25).
Rzesza tych, którzy zaparli się samych siebie i poszli za Chrystusem jest ogromna. Pokonali w sobie „starego człowieka”, ukazując nam, że wbrew wielu opiniom, jest możliwe wytrwanie w czystości, posłuszeństwie. Jest możliwe życie w Prawdzie, w wolności od zła, nałogów. Jest możliwe powiedzenie podszeptom Złego: Nie! Oczywiście nie odbywa się to własnymi siłami, lecz ciągłą współpracą z Łaską Bożą, bo przecież Pan Jezus mówi wyraźnie: Beze mnie nic nie możecie uczynić (J 15,5).
Piękny jest Bóg w swoich świętych. Bo czyż nie wspaniała jest Maryja, Królowa Wszystkich Świętych – najpewniejsza Przewodniczka do Nieba? A św. Ojciec Pio, który ze swymi nadprzyrodzonymi „średniowiecznymi” zdolnościami wydaje się być swoistą „drwiną” Pana Boga z nadętego racjonalizmu i utylitaryzmu, charakteryzującego XX wiek? Cóż powiedzieć o świętej Teresce od Dzieciątka Jezus, zsyłającej nam „deszcz róż” w postaci ogromu łask? A jakże przemilczeć świętą Siostrę Faustynę, prostą zakonnicę ledwie potrafiącą pisać, która z Bożego natchnienia zostawiła nam profesorski wykład o Miłosierdziu Bożym? Czym byłby świat bez świętych? Bez odbudowujących Europę na zgliszczach starożytności uczniów św. Benedykta? Bez dzieł miłosierdzia św. Wincentego a Paulo? Bez opieki nad najuboższymi sprawowanej przez św. Brata Alberta czy bł. Matki Teresy z Kalkuty? Bez odwagi św. Katarzyny ze Sieny czy św. Brygidy? Jak wyglądałby świat bez świętego Franciszka z Asyżu, św. Jana Bosko, bez świętych pustelników czy misjonarzy?
Święci są solą ziemi, którzy nadali jej absolutnie niepowtarzalny smak i nie zmienią tego najbardziej racjonalne nawet wywody antykatolickich mędrków.
Zapyta ktoś: czy kult świętych oznacza, że pośrednictwo Chrystusa jest niewystarczające i potrzebuje jakiegoś dopełnienia ze strony Jego Matki albo też świętych? Odpowiedzi udzielił ojciec Jacek Woroniecki: Bynajmniej nie o to idzie, czy Pan Jezus potrzebował współudziału swej Matki i innych Świętych w dziele odkupienia świata, boć jasnym jest, że potrzebować go nie mógł. Idzie o to, czy chciał ich do tego udziału dopuścić, nie dla swej potrzeby, ale dla ich dobra, aby im dać tę wysoką godność współpracowników Bożych w tym największym dziele Bożym, jakim jest zbawienie rodu ludzkiego.
Bardzo pięknie tłumaczy sam św. Tomasz z Akwinu, że mieć pomocników i współpracowników dowodzi słabości albo potęgi. Pierwsze ma miejsce, gdy komuś brak sił i musi ich pożyczyć od innych. Drugie, gdy ma sił pod dostatkiem, ale podejmując wielkie dzieło, pragnie, aby i inni mieli szczęście pracowania nad nim i w tym celu daje im godność swych współpracowników i udziela nawet coś z własnej mocy. Pod jego kierunkiem i przeniknięci jego potęgą, współdziałają oni wtedy w drugorzędnych szczegółach w urzeczywistnianiu jego wielkich planów.
Wszyscy jesteśmy powołani do świętości, ale tylko życie znaczone Bogiem może zwyciężyć w nas grzeszną naturę. Odwiedzając groby w uroczystość Wszystkich Świętych mamy nadzieję że spoczywający w nich nasi bliscy dołączyli do wielkiej rodziny zbawionych. Wizyta na cmentarzu to również dla nas wezwanie: Świętymi bądźcie! Będzie ono pobrzmiewało do czasu aż skończy się nasze ziemskie wygnanie.
Bogusław Bajor