Na rynku opłat masowych, czyli rachunków, które ogromna większość z nas musi regularnie opłacać, szykuje się prawdziwa walka. Poczta Polska, która kiedyś była niekwestionowanym liderem, a od kilku lat konsekwentnie traci pozycję, przystępuje do kontrofensywy. Wraz z Bankiem Pocztowym przygotowała ofertę, która ma zatrzymać odpływ klientów.
Od 1 października osoby, które zdecydują się założyć bezpłatne konto w Banku Pocztowym, będą mogły bez prowizji płacić za prąd, gaz, telefon czy regulować inne rachunki w każdej placówce pocztowej w kraju.
Wesprzyj nas już teraz!
Obecnie z usług Banku Pocztowego korzysta 1,2 mln osób, a bank ten awansował do czołówki instytucji finansowych najszybciej zdobywających klientów. W 2011 r. rachunek osobisty otworzyło w nim ponad 180 tys. osób. Był to drugi wynik na rynku, po Alior Banku. Drugą pozycję bank utrzymuje także w tym roku.
BP nie ukrywa, że idzie śladem Aliora, który możliwość opłacania rachunków bez prowizji zaproponował ponad rok temu, i okazało się to dobrą decyzją, która pozwoliła mu pozyskać 300 tys. nowych klientów. Rozwiązanie to jest opłacalne, bo mimo braku przychodów z realizacji płatności, udaje się bankowcom sprzedać swoim klientom inne produkty i usługi.
Szkoda tylko, że Poczta Polska nie wpadnie na mniej ambitne pomysły, za to mogące bardzo ułatwić życie jej klientom przy załatwianiu spraw, do których niejako głównie została powołana.
Nie udało się na przykład przez co najmniej dwa lata, przynajmniej wedle mojej pamięci, wyemitować znaczka o wartości 1,70 zł, tylko nadal trzeba naklejać przynajmniej trzy – o nominałach 1 zł, 50 i 20 groszy. Jest to szczególnie uciążliwe przy większych wysyłkach. Na pytanie, czy nie można po prostu zapłacić i zostawić listów w okienku, by w wolnej chwili przystawiono na nich pieczątkę „zapłacono gotówką”, czy jakąkolwiek inną, w każdym urzędzie słyszy się inną odpowiedź! Najczęściej odmowną.
Każde okienko pocztowe jest swoistym państwem niepodległym, gdyż kiedy w jednym nie ma np. stu znaczków , urzędnik pocztowy musi je zakupić (sic!) u kolegi lub koleżanki z sąsiedniego okienka (o ile jest czynne), i dopiero sprzedać klientowi.
Otrzymanie faktury (drukowanej na ostatnich chyba działających na świecie drukarkach tego typu) związane jest z długim oczekiwaniem na pojawienie się „kontrolera”. Innymi słowy, komputeryzacja zdecydowanie zaszkodziła Poczcie, najprostsza czynność wymaga tam dokonania szeregu skomplikowanych czynności i trwa o wiele dłużej, niż kiedy najbardziej skomplikowanym urządzeniem był tam doskonale wszystkim znany okrągły datownik.
W tej sytuacji nie dziwi fakt, że kiedy zapytałem się, czy po latach od wprowadzenia opłaty w wysokości 1,70 złotych nie można wydrukować takiego znaczka, naprawdę miła pani w jednym z warszawskich urzędów powiedziała mi, żebym napisał w tej sprawie pismo do ich dyrektora, po czym z nim przyszedł, bo ona takich pytań ma o wiele więcej, i chętnie się przyłączy.
Na szczęście to już niedługo, bo niebawem znikną ołowiane płytki przyczepiane do listów przez innych operatorów, i może poskutkuje to choćby pojawieniem się znaczka za 1,70.
Piotr Toboła