Najnowszy film Agnieszki Holland można odczytywać wyłącznie jako dość groteskową próbę upodlenia Polaków. Ale próba ta może przynieść konkretne skutki. Film uznanej za granicą reżyserki nagrodzony został w Niemczech, tworzony był za niemieckie pieniądze, a opowiada – co tu dużo mówić – o Polakach-troglodytach żyjących na pięknych, niegdyś niemieckich terenach. Przypadek?
Obraz Polaków przedstawiony w „Pokocie” doskonale nakreślił Łukasz Karpiel w tekście o wszystko mówiącym tytule: „Polacy, jesteście świniami”. Owszem – Polacy, w tym katolicki kapłan, to po prostu ludzie zepsuci, „wąsaci Janusze”, którzy bawią się w strzelanie dla samego strzelania, obdzierają lisy ze skóry i – jakby tego było mało – przedmiotowo traktują kobiety.
Wesprzyj nas już teraz!
A kto w filmie jest dobry? Główna bohaterka oraz czeski entomolog z zapałem godnym stokroć lepszej sprawy narzekający, że Polacy nie znają dyrektyw Unii Europejskiej (sic!). Dobry jest też chłopak, który powrócił do Polski, mimo iż pracował w dużo lepszym z perspektywy filmu Berlinie.
Akcja filmu toczy się w malowniczych rejonach Kotliny Kłodzkiej – przez poprzednie dwa stulecia pozostającej częścią Prus, a potem Niemiec. Dlaczego wybrano właśnie to miejsce? Czyżby myśliwych celujących do „niewinnych zwierząt” flintą spod wąsa nie było w innych rejonach Polski, od Mazowsza po Bieszczady? Pewnie, że byli, ale czy na film o polowaniu pod Kielcami wyłożyli by pieniądze bracia Niemcy?
Polacy w filmie są zwykłymi dzikusami, ale piękne kłodzkie krajobrazy zdają się dzięki Agnieszce Holland pamiętać o lepszej alternatywie – o Niemcach! Bliskość dzisiejszej granicy oraz „niemieckość” ziem należących dziś do Polski jest w „Pokocie” podkreślana kilkukrotnie. Główna bohaterka wciela się nawet niejako w alter ego pozytywnej postaci z legend opowiadanych w Kotlinie „jeszcze za Niemca”.
Taki smaczek mógłby jednak umknąć uwadze mas oglądających film zarówno na jednym jak i drugim brzegu Odry. Dlatego przez autorów tego działa, ofiarowana nam jest jeszcze jedna historia – nijak mająca się do fabuły – o ojcu jednego z bohaterów. Otóż ów Polak, gdy przybył na ziemie dopiero co „odzyskane”, mimo iż był inżynierem, nie umiał obsługiwać maszynerii pozostawionej przez Niemców. Musiał więc zostawić przy sobie jednego Niemca (a więc kogoś okrzesanego, kogoś kto zna się na rzeczy). Potem ów polski inżynier ożenił się z córką tego Niemca i – jak typowa polska świnia – znęcał się nad nią nie tylko fizycznie, doprowadzając ją w konsekwencji do samobójstwa. Proste? Proste – Polak to świnia, niszczy Niemców i Niemki, zabiera im ziemie, a teraz jego wnukowie mordują w prastarych niemieckich lasach niemieckie dziki, sarny i zające.
Czy takiego filmu nie chcieliby więc produkować Niemcy? Chcieliby i wyprodukowali – we wspomnianym kontekście nie może nas dziwić udział wśród producentów Niemców: Heimatfilm GmbH. Żeby była jasność – wśród producentów jest także Agora…
Czy taki film jak „Pokot”, z taką pieczołowitością podlizujący się Niemcom i czyniący z zamieszkujących ich ziemie Polaków (żeby była jasność: słowo wojna w filmie nie pada, a słowo holocaust pojawia się jedynie w kontekście zabijania… larw rzadkiego żuka) mógłby nie zostać nagrodzony przez Niemców? Srebrny niedźwiedź festiwalu Berlinale mówi wszystko.
Źli Polacy w „Pokocie” strzelają do zwierząt, więc muszą umrzeć (takie jest ostateczne przesłanie filmu). W rzeczywistości realnej, do wrogów politycznych już nie strzela się z dubeltówki, ale niszczy się go inną bronią – bronią kultury. Broń wyprodukowana przez Agnieszkę Holland wymierzona jest w Polaków. Strzelać będą Niemcy.
Krystian Kratiuk