1 czerwca 2012

Północna Korea: kwalliso – piekło na ziemi

(fot. Xiehechaotian)

Powszechnie wiadomo, że północnokoreańskie obozy koncentracyjne to piekło na ziemi. Rzadko jednak ludzie zdają sobie sprawę z tego, jak strasznie panują w nich warunki. Brian O’Neel, dziennikarz NationalCatholic Reporter, opublikował ostatnio bardzo obszerny artykuł na ten temat.


Kwalliso to nazwa obozów pracy w Korei Północnej, które więżą około 200 tys. osób: mężczyzn, kobiet i dzieci. Można powiedzieć, że swoją gehennę w nich przeżywa 1 proc. narodu. Co roku umiera w nich od 20 do 40 tys. osób, zastępują ich stale nowi więźniowie. Do kwalliso trafiają często ludzie, którzy nie mają pojęcia, dlaczego zostali uwięzieni. Niektórzy zostali zabrani ze swoich domów w środku nocy, bez wyjaśnień, formalnego oskarżenia i sądowego procesu. Niekiedy jedynym powodem aresztowania było… śpiewanie piosenek popularnych w Korei Południowej albo beztroska rozmowa w miejscu publicznym. Do obozów pracy trafiają rodzice i ich dzieci za to, że powiedziały publicznie coś „niepoprawnego”.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Obozy koncentracyjne w Korei Północnej powstały wkrótce po wojnie koreańskiej w latach 1950-53. Kim Ir Sen, założyciel Ludowo-Demokratycznej Republiki Korei (KRLD),chcąc pozbyć się potencjalnych rywali zainicjował serię brutalnych czystek. Pod koniec 1950 roku większość z tych „wrogów” została zabita albo trafiła do obozów koncentracyjnych. Instytucje te nie były takie same jak dzisiejsze kwalliso. Ich celem było oddzielenie od społeczeństwa tych osób, które nawet potencjalnie mogły zagrozić reżimowi.

 

Kim Ir Sen uznał, że naród poddawać należy głębokiej indoktrynacji. Dlatego też podjął decyzję o zbadania historii każdej rodziny, osoby podejrzewane o związki z „imperialistami” lub głoszące poglądy sprzeczne obowiązującą ideologią, poddane były torturom i osadzone w więzieniach. Aparat bezpieczeństwa opracował niewyobrażalnie skomplikowaną sieć szpiegowską. Rząd przydzielał jednego stałego rezydenta- szpiega do pięciu gospodarstw domowych. Szpieg zwany doradcą socjalnym był odpowiedzialny za szczegółową analizę życia tych osób, ich związków z przyjaciółmi, zapatrywań, sposobu spędzania wolnego czasu, tematów poruszanych podczas spotkań itp. Ta pierwotnie zaprojektowana przez Kim Ir Sena sieć szpiegowska funkcjonuje do dnia dzisiejszego. Jeśli „doradca” wykrywał najmniejsze ślady tego, co może być uznane za ideologiczne odstępstwo, podejrzany trafiał na „wizytę” do ministerstwa bezpieczeństwa socjalnego. Potwierdzenie „winy” oznaczało dla całej rodziny zesłanie do obozu pracy.

Z biegiem czasu, naród nauczył się ostrożności. Chrześcijanie przestali się spotykać w grupach, rzadko też katechizują swoje dzieci z obawy o to, by nie powiedziały czegoś, za co cała rodzina zostałaby uwięziona. Dzieci już od najmłodszych lat są indoktrynowane, a później wcielane do przybudówek partyjnych, gdzie uczą się podejrzliwości i donosicielstwa.

 

Do obozów oprócz zwykłych obywateli, trafiają seryjni gwałciciele, złodzieje, mordercy i inni groźni przestępcy, a także osoby, które zajmowały niegdyś wysokie stanowiska w aparacie władzy. Znany jest przypadek Hwang Jangyopa, który służył jako doradca zmarłego dyktatora.  Kiedy w 1997 r. krytycznie zaczął wypowiadać się o władzy, reżim uwięził całą jego rodzinę, nawet dalekich krewnych. Podobnie było w przypadku żony sierżanta Syn Jang-Namema, który służył w prezydenckiej służbie bezpieczeństwa. Jego ciężarna żona została aresztowana w 1997 roku za powiedzenie, iż Kim Dzong Il spowodował głód. Śledczy dotkliwie ją pobili. Kobieta poroniła.

 

Po przekroczeniu bramy obozu, pierwszą rzeczą, która jest natychmiast widoczna wkwalliso, to absolutna władza strażników. Od samego początku są oni pouczani, że więźniów nie można traktować jak osoby ludzkie, ale należy je uznawać za „jedynie ogon bestii”. Jeden z byłych strażników obozu nr 22, Ahn Myong Chol mówił amerykańskiej stacji NBC: – Na początku byłem przerażony, widząc ogrom przemocy, ale to powtarzało się w kółko, więc moje odczucia stępiły się. Mężczyzna stwierdził, że strażnicy są zachęcani do bicia i zabijania więźniów. Ahnwyjaśnił, że jeżeli ktoś był przeciwko socjalizmowi i próbował uciec, to za jego zabicie strażnik miał prawo do nauki w szkole średniej. Czasami jednak nadużycia strażników wywoływały potężne bunty. W Onsong, w pobliżu chińskiej i rosyjskiej granicy, w obozie nr 12 – jednym z największych kwalliso, w którym przetrzymywano 15 tys. więźniów – około 1987 roku doszło do potężnego buntu. Jeden z górników był świadkiem szczególnie brutalnego potraktowania więźnia, 200 osadzonych zaatakowało koszary straży. Później przyłączyło się do nich kolejne pięć tysięcy więźniów politycznych. Z odsieczą przybyli strażnicy z sąsiedniego obozu, którzy zaczęli strzelać z karabinów maszynowych do „buntowników.”. W krótkim czasie ponad 5 tys. więźniów zginęło. Obóz został zrównany z ziemią i zakazano nawet publicznych wzmianek o jego istnieniu.

 

W kwalliso urzędnicy obozowi są w stanie pomieści od 30 do 100 osób na obszarze porównywalnym do powierzchni dwóch garażów. Więzienne łóżko stanowi podłoga pokryta słomą lub matą bambusową. Niekiedy na ziemi leżą deski. Tylko niewielka liczba pomieszczeń jest ogrzewana. Oprócz brutalnych warunków życia, więźniowie muszą przyzwyczaić się do donosicielstwa swoich współlokatorów. Co najmniej jedna trzecia uwięzionych z każdego obozu zmuszana jest przez strażników do donoszenia na współwięźniów.

 

W niektórych obozach praca trwa 12 godzin dziennie, w innych nawet 18. Później są jeszcze dwie godziny ideologicznej edukacji. Więźniowie są dla reżimu przede wszystkim źródłem najtańszej siły roboczej. Z każdego próbuje się wycisnąć tyle, ile się da. Często strażnicy nie mają względu na płeć ani wiek osadzonych. Zarówno dorośli jak i dzieci wykonują tę samą pracę: kopią ziemię, wznoszą budynki, wydobywają surowce naturalne w kopalniach itp.

W kwaliso więźniowie umierają z głodu. Przeciętny posiłek składa się z 200 g kaszy kukurydzianej. Do tego można dostać trochę słonej wody, a w najlepszym razie mały liść kapusty. Głód powoduje, że ludzie podejmują desperackie kroki, aby przeżyć. Istnieją doniesienia o więźniach polujących na węże, myszy, pchły a nawet szczury. Zjada się także trawę, korę drzew i korzonki. Więźniowie potrafią wybierać kukurydzę i fasolę z odchodów zwierząt.

Po wypadkach przy pracy i głodzie, największym zabójcą w kwalliso są choroby. Szaleje gruźlica i rożne schorzenia układu oddechowego. Powszechny jest paratyfus i pelagra, atakująca głównie kobiety. Śmierć jest tak powszechna w obozie, jedną z pierwszych rzeczy, jaką musi wykonać nowo przybyły więzień, jest zakopanie zwłok i przejęcie ubrania od zmarłego osadzonego.

 

Według badań przeprowadzonych przez University of Virginia w 1997 r. w Korei Północnej od 1950 do chwili ukazania się raportu zginęło od 710 tys. do nieco ponad 3 mln 500 tys. osób. Niektóre egzekucje były jawne. Kang Chul Hwan opowiadał „New York Timesowi”, że ci uciekinierzy, którzy zostali natychmiast pochwyceni podczas próby ucieczki, są często rozstrzeliwani na oczach innych. W przypadku osób, których powstrzymanie było kłopotliwe dla strażników, egzekucja trwa długo. Więźniowie są wieszani i giną powolną śmiercią. Coraz więcej egzekucji przeprowadza się jednak w tajemnicy. Władze obozów obawiają się buntów.

 

W kwaliso gehennę przeżywają kobiety, narażone na brutalne napaści na tle seksualnym. Często padają one ofiarami zbiorowych gwałtów, po których umierają. Wykorzystują je także strażnicy, w zamian oferując mniej wyniszczającą pracę lub większą rację jedzenia. Kobiety w ciąży celowo kopie się po brzuchu, by poroniły, kieruje się je do ciężkiej pracy, by wywołać ten sam efekt.

 

Przyczyną dużej umieralności są tortury i eksperymenty, którym poddaje się głównie chrześcijan, uważanych za „najgorszy” gatunek osadzonych. Jedna z byłych więźniarek z obozu nr 1 wspomina, że gdy wyznawcy Chrystusa odmawiali wyrzeczenia się wiary, wylewano na nich lub wlewano im do gardła roztopiony metal. Chrześcijanie byli szczególnie chętnie wykorzystywani do badań jądrowych, biologicznych i chemicznych. Eksperymenty przeprowadza się także na psychicznie lub fizycznie upośledzonych dzieciach, zdaniem władz, „tylko w taki sposób mogą one oddać przysługę narodowi, służąc jako króliki doświadczalne do testowania broni”. Często ofiary zagazowuje się, sprawdzając, ile są w stanie wytrzymać w komorze gazowej. Na więźniach zdobywają doświadczenie młodzi chirurdzy, operujący bez znieczulenia.

 

Kwon Hyuk, były szef bezpieczeństwa w obozie nr 22 w filmie dokumentalnym BBC z 2004 r. mówił: – Byłem świadkiem, jak całą rodzinę poddano testom na wytrzymałość w komorze gazowej. Rodziców, syna i córkę. Rodzice wymiotowali i umierali, ale do ostatniej chwili próbowali ratować dzieci, wykonując oddychanie usta-usta. Po raz pierwszy uderzyło mnie to, że nawet więźniowie są w stanie okazywać ludzkie uczucia! Hyuk na pytanie, czy ktokolwiek im współczuł, odparł, że nie. Mówił: – Czułem, że zasłużyli na taką śmierć. Wszyscy byli skłonni uwierzyć w to, że wszystkie złe rzeczy które działy się w Korei Północnej, były ich winą. Byłoby całkowitym kłamstwem, gdybym powiedział, że współczułem dzieciom, umierającym tak bolesną śmiercią. Nie czułem żadnej sympatii ani współczucia dla nich, ponieważ byłem przekonany, że są to wrogowie państwa.

 

Oficjalnie, koreańskie władze oczywiście zaprzeczają takim praktykom jak i samemu istnieniu obozów pracy. Czy w najbliższym czasie coś się zmieni? Znawcy polityki międzynarodowej alarmują, że nowy dyktator – Kim Dzong Eun – zaostrza represje, próbuje oddziaływać w ten sposób na komunistycznych działaczy najwyższego szczebla. Zwiększono liczbę więźniów w obozach pracy, wykonuje się więcej publicznych egzekucji, zaostrzono także „polowanie” na tych, którzy próbują przedostać się do Chin. W miastach wzdłuż granicy koreańsko-chińskiej roi się od północnokoreańskich agentów bezpieczeństwa.

 

Źródło: NCR, Agnieszka Stelmach

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Bez Państwa pomocy nie uratujemy Polski przed planami antykatolickiego rządu! Wesprzyj nas w tej walce!

mamy: 310 141 zł cel: 300 000 zł
103%
wybierz kwotę:
Wspieram