Każde miejsce ma swoją opowieść. Każda polska miejscowość to jakaś karta w historii kraju, jakiś klucz do zrozumienia tego kim jesteśmy. Być może to Państwa zdziwi, ale bramę do tej wiedzy niejednokrotnie łatwiej znaleźć daleko od utartych szlaków, niż pod adresami, o których powinno się uczyć dzieci w szkołach. Na przykład taka wieś Mokre w powiecie dębickim na Podkarpaciu, gdzie bramą do poznawania Polski jest ceglana kapliczka zwana Kapliczką Sybiraków.
Rzecz nie w tym by szukać tutaj śladów osady z epoki neolitu czy przynależności wsi do jakichś dóbr magnackich w czasach średniowiecza, nawet jeżeli w archiwach znaleźlibyśmy dokumenty poświadczające, że właścicielem Mokrego był kiedyś słynny rycerz Zawisza Czarny. Może tylko warto się na moment zatrzymać nad faktem, że w czas rabacji 1846 roku, kiedy okoliczne wsie dały się uwieść austriackiemu agitacyjnemu gadaniu i zaczęły postępować jak osławiony Szela, to tutejsi mieszkańcy zachowali się zupełnie inaczej. W parafialnym kościele w Zasowie licznie brali udział w nabożeństwach pokutnych i przebłagalnych za wyrządzone zło i ofiary tamtej rzezi oraz nie odstąpili – aż do formalnego uwłaszczenia – od swoich obowiązków pańszczyźnianych związanych z pracą na folwarku.
Wesprzyj nas już teraz!
Każdy człowiek ma w sobie coś, co stanowi o jego tożsamości. Czasami to „coś” siedzi w środku, a czasami widać to z daleka, bo na przykład ktoś mówiąc „zaciąga po wschodniemu”. Podobnie, choć przecież inaczej jest z miejscem na mapie – oczywiście miejscem realnym, a nie kartograficznie zdefiniowanym na papierze, czy nawet wirtualnie i satelitarnie. W takim miejscu może rosnąć na przykład Dąb Bartek; może tuż obok przepływać wielka rzeka, albo cień rzucać wielka góra; może tam znajdować się najstarszy drewniany most, a może to tutaj odbyła się słynna bitwa z Krzyżakami… Czasami o tożsamości miejsca decydują ludzie: u nas urodził się ten słynny generał, a u nas zmarła ta słynna poetka itp. Rzadko się zdarza, aby konkretny pejzaż definiowali ludzie w liczbie mnogiej. I nie jako tzw. anonimowa etniczna lub branżowa masa, ale jako grupa składająca się z indywidualności znanych z imienia i nazwiska. Odwołując się do sportu, moglibyśmy powiedzieć, że chodzi o drużynę, która wygrywa mecze grą zespołową. Tak właśnie jest ze wsią Mokre.
Tam drużyna zdefiniowała się po roku 1939 w czas niemieckiej okupacji, choć w miarę szczegółową personalną wiedzę o niej mamy dopiero z 1944 roku, kiedy Armia Krajowa przygotowywała Akcję „Burza”. Wówczas w ramach Placówki „Zapalnik” obwodu AK Dębica powstał samodzielny, niemal 60-osobowy pluton Mokre, utworzony z mieszkańców tej jednej małej wsi. Dowódcą był ppor. Marian Potoczek ps. „Piotr”, nauczyciel i kierownik szkoły. Natomiast dowódcą „Zapalnika” był wachmistrz ppor. Alfred Łubieński ps. „Iwo”, właściciel majątku Zasów, w którego kluczu było Mokre.
Wspominam tutaj o hrabim Łubieńskim, bo bardzo się to łączy w historii Mokrego z już wspomnianą rabacją. Wtedy katalizatorem zła byli Austriaccy zaborcy, a na przełomie 1944-45 roku. okupant sowiecki, który zamienił w tej roli Niemców. I ludzie z Mokrego znów nie ulegli indoktrynacji. Tymczasem po „wyzwoleniu” Gestapo ustąpiło miejsca NKWD, a ci bardzo szybko zadbali o to, aby Mokre w końcu miało swoje tożsamościowe signum.
Około 15 listopada sowiecka policja polityczna wraz z polskojęzycznymi konfidentami z UB i MO zaaresztowała 32 AK-owców z Mokrego, czyli w zasadzie wszystkich, którzy w owym czasie przebywali w rodzinnej wsi. Zarzut był klasyczny: współpraca z Niemcami. Cała nasza drużyna, via ropczycki Urząd Bezpieczeństwa, trafiła do FPPŁ nr 49 (Frontowoj Prijomnopierisylnyj Łagier) w Przemyślu, gdzie przetrzymywano ok. 2500 Polaków. Tutaj, po standardowym biciu i upokarzaniu przebrano ich w mundury niemieckie i jako klasycznych faszystów i bandytów wsadzono do towarowych wagonów. Transport przemyski był jednym z 60-ciu, które w tym czasie wywoziły Polaków na Wschód do sowieckich obozów śmierci. 4 grudnia dotarli do celu. W specłagrze Nr 270 w Borowiczach w obwodzie nowogrodzkim uwięziono ok. 44% wszystkich deportowanych po Akcji „Burza” żołnierzy AK. Wszyscy byli przeznaczeni do niewolniczej pracy w różnych gałęziach przemysłu. Mężczyźni z Mokrego trafili do podobozu Jogła. Pracowali w kopalniach, w lesie i w kołchozach.
Mokre ma swojego legendarnego kronikarza. Anna Węgrzyn, żona jednego z uwięzionych, była osobą niezwykłą, taką, o których się mawia – charyzmatyczna. Przez lata całe pisała pamiętnik/kronikę swojej wsi, ale była też poetką i organizatorką życia kulturalnego. Po aresztowaniach stanęła na czele kobiet z Mokrego, które tygodniami poszukiwały swoich mężów, braci i synów. Wędrowały od urzędu do urzędu i nie dały się zastraszyć, choć próbowano. Pani Anna tak ten czas podsumowała:
I tak ci, którzy piastowali wtedy stanowiska miejscowych władz, ci winni śmierci tych młodych ojców od dzieci w sile wieku. Ludzie poginęli w obozie, ale gdzie? W obozie polskiej przyjaźni – to najcięższe do strawienia. I tak ginęli, jak i w obozie Hitlera, i tak ich masowo grzebali, po wielu w jednym dole. I nawet krzyżem ni dokumentem nie oznaczona mogiła, a co przeżyli, to przekazali swój los za ojczyznę Polskę i w jej obronie, co ich spotkało – łagier ciężki w Rosji.
Nikt z Mokrego nie siedział przy „okrągłym stole” i nawet przez chwilę nikt z mieszkańców tej wsi nie negocjował z komunistami przejęcia władzy. W Mokrem komunizm w 1989 r. faktycznie się skończył i został przez społeczność wsi symbolicznie oznakowany, a pomysł na to ludzie nosili w sobie już od wielu lat. Władek Opioła i Mietek Miras dali grunt, ksiądz proboszcz Szczepan Kasiński wspomógł finansowo i załatwił blachę i cegłę, kto mógł dawał choć parę złotych, a sołtys Kuciemba skrupulatnie organizował pracę kolejnych osób przy budowie maryjnej kapliczki, od początku zwanej Kapliczką Sybiraków. I już w 1990 r. wieś śpiewała przy niej pierwszą majówkę.
Mokre daje nam przykład, jak rzetelnie buduje się dom – od fundamentów. Polskę tworzyć trzeba podobnie. Najważniejszymi osobami na uroczystościach poświecenia Kapliczki byli ostatni z tutejszych żyjących zesłańców na Sybir – Stanisław Sroka, Tadeusz Kusek, Ludwik Morek, Władysław Kieraś, Tadeusz Miras, Antoni Kuciemba. Niewielu, bo i nie wszyscy wrócili, a ci, którym Opatrzność to ofiarowała w efekcie umowy Sikorski – Majski czy późniejszej tzw. repatriacji, byli inwigilowani i prześladowani przez cały Peerel, a może i dłużej. Wokół tych mężczyzn, wokoło tej rany pamięci skupiła się cała wieś. Tak ze zła wyrosło dobro, a Mokre na zawsze posiadło arcypolską tożsamość, bo wpisaną w narodowowyzwoleńczy etos i żarliwą wiarę w Boga.
Gdzie tam w tej małej miejscowości nie spojrzysz, to widać dbałość o swoją mniejszą Ojczyznę i widać też, że serce wsi bije przy tej Kapliczce (w zasadzie malutkiej kaplicy), którą na co dzień opiekują się: Różą różańcowa pani Danuty Czerwiec oraz Stowarzyszenie „Łączymy pokolenia – Mokre wczoraj i dziś”. Wyjątkowym przykładem tego łączenia pokoleń jest niewielka jak i wieś szkoła podstawowa (liczy ok. 70 uczniów), ale jakże dopieszczona, tak przez nauczycieli, jak i uczniów oraz ich rodziców. To swoiste centrum kulturalne wioski, gdzie działają różne koła zainteresowań (artystyczne, sportowe, naukowe) oraz miejsce wielu uroczystości i spotkań. Otwarcie i poświecenie obecnego budynku szkoły odbyło się z końcem sierpnia 2000 r. i było połączone z przywróceniem przedwojennego patrona tej placówki – Adama Mickiewicza. Odtąd szkoła w Mokrem firmuje się takim oto mottem z naszego wieszcza: Zgadnę przyszłość przeszłości zmierzając rachubę.
Nie pozostaje nic innego, jak powtórzyć – bierzmy przykład z takich miejsc i takich ludzi. Wtedy nie będzie problemu ze zdefiniowaniem polskości i codziennej z niej radości. Tak jak w tej zwrotce wiersza pani Węgrzyn:
Ziemio ty naszych ojców, praojców
Którzy jak my tak kochali cię
Zawsze myśl każda miła o tobie
I kiedy pracuję i kiedy śpię.
Tomasz A. Żak
(Przy pracy nad tym tekstem korzystałem z mądrej i sercem pisanej monografii Tomasza Czapli – „Pamiętnik z Mokrego. Wiejskie obrazy minionego wieku”, wydanej w Dębicy w 2014 r.)