W mediach społecznościowych i w prasie austriackiej trwa dyskusja o zasadności honorowania wietnamskiego komunisty i dyktatora Ho Chi Minha poprzez wystawienie mu pomnika w jednym z wiedeńskich parków. Oburzeni Austriacy mogą podpisywać petycję, w której sprzeciwiają się upamiętnieniu postaci krytycznie ocenianej przez historyków, szczególnie, że w Wietnamie nadal obywatele są prześladowani za wiarę.
Według wiedeńskiej „Die Presse”, wydane zostało już pozwolenie na ulokowanie pomnika Ho Chi Minha w Parku Dunaju w stolicy Austrii, o czym poinformowało Towarzystwo Austriacko–Wietnamskie. Koszty wykonania i montażu pomnika ma ponieść strona wietnamska, ale późniejsze utrzymanie i konserwacja leżałaby w gestii stołecznych władz.
Wesprzyj nas już teraz!
Sprzeciw wiedeńczyków budzi jednak nie tyle kwestia finansowa, ile dobór osoby, która – w opinii pomysłodawców – ma być otwarciem się na współpracę z obecnie rządzącymi w Wietnamie. Takiego rozwiązania nie akceptuje większość wietnamskich emigrantów, którzy – jak pisze portal Eigentümlich Frei – jako uchodźcy boat people uciekali z komunistycznego kraju. Sprzeciw zgłaszają także obrońcy praw człowieka, dla których Ho Chi Minh i rządzone przez niego państwo komunistyczne do tej pory odciska swoje piętno na życiu i sposobie sprawowania władzy w Wietnamie.
W roku 2015 Radio Watykańskie informowało: „w Wietnamie łamie się prawa człowieka, w tym wolność religijną – alarmują organizacje pozarządowe działające w tym kraju. Specjalny raport w tej sprawie, obejmujący ubiegły rok, sporządziło forum zrzeszające 24 organizacje krajowe i międzynarodowe. Dokument wylicza przypadki szykan i bezprawnych działań władz wobec opozycjonistów i działaczy praw człowieka, w tym przynajmniej 105 więźniów sumienia. Gdy chodzi o politykę wyznaniową, raport przypomina przypadki zakazywania zgromadzeń religijnych czy brutalnego pobicia m.in. mnichów buddyjskich oraz rozbiórek miejsc kultu”.
Według Radia Watykańskiego silnie prześladowani są we współczesnym Wietnamie także chrześcijanie. 2 lutego rozgłośnia informowała na swoim portalu: „W mieście Hue w centrum Wietnamu powstrzymano grupę księży przed uczestnictwem w zaplanowanej w kościele modlitwie. Dokonali tego ubrani w stroje cywilne funkcjonariusze miejscowej milicji 2 lutego, po zakończeniu tradycyjnego święta Nowego Roku zwanego Tet, trwającego od 28 stycznia. Wcześniej władze rozpoczęły na nowo monitorowanie działalności katolików (…).”
Nic więc dziwnego, że – jak donosi portal Eigentümlich Frei – Dr. Thanh Nguyen-Brem z Stowarzyszenia na rzecz Ochrony Praw Człowieka w Wietnamie zadaje trudne pytanie burmistrzowi Wiednia Michaelowi Häuplowi, dlaczego demokratyczne państwo, jakim jest Austria, chce uhonorować „krwiożerczego zbrodniarza wojennego”.
Adresat pytania – burmistrz Michael Häupl – jest jednym z czołowych polityków austriackiej lewicy. Pełni funkcję wiceprzewodniczącego Socjaldemokratycznej Partii Austrii i wielokrotnie wygrywał wybory na stanowisko burmistrza stolicy.
Zezwolenie na postawienie pomnika Ho Chi Minha w Wiedniu uznawane jest też przez przeciwników pomysłu jako policzek w twarz Wietnamczyków, którzy uciekli jak najdalej od reżimu komunistycznego na Zachód.
Postaci Ho Chi Miinha również w Polsce nie jest dobrze znana. W czasach PRL komunistyczny Wietnam był naszym sojusznikiem, więc badanie biografii przywódcy z Hanoi nie było możliwe. Dyktatora opisuje za to dosadnie na portalu Prawica.net Natalia Julia Nowak: „Ho Chi Minh zawsze stosował taktykę, którą śmiało można nazwać polityczną prostytucją. Azjata podlizywał się każdemu, od kogo mógł coś uzyskać. Jako komunista w kuomintangowskich [nacjonalistycznych-red.PCh24.pl] Chinach korzystał z gościnności tamtejszych narodowców. Później, gdy przyszło co do czego, gratulował Mao Tse-tungowi zwycięstwa nad Czang Kaj-szekiem. Wietnamczyk zapewne nie lubił Chińczyków, ale bił im pokłony, kiedy zależało mu na uznaniu Demokratycznej Republiki Wietnamu przez Chińską Republikę Ludową. Ho, który około roku 1920 sprzymierzył się z Sowietami, często odwiedzał ZSRR. W latach 30. przestał być tam mile widziany. Stalinowcy traktowali go coraz gorzej. Dawali mu odczuć, że jest człowiekiem z innej bajki, ma niewłaściwe poglądy i burżuazyjne pochodzenie. Mimo to, Ho Chi Minh do samego końca lizał buty Stalinowi, szczególnie wtedy, gdy sowiecki dyktator był mu do czegoś potrzebny. Na początku zimnej wojny Ho zaczął również łasić się do USA. Tak nachalnie, że w wydawanych przez siebie dokumentach stosował sformułowania rodem z amerykańskiej deklaracji niepodległości”.
Zadając sobie dzisiaj pytanie o celowość „wzbogacenia” pejzażu naddunajskiej stolicy o pomnik czerwonego dyktatora, warto zastanowić się, czemu mają służyć próby wybielania różnych postaci z świata komunistycznego na demokratycznym Zachodzie?
Źródła: Die Presse, Eigentümlich Frei, Radio Watykańskie, Prawica.net
Jan Bereza