Lewacki portal naTemat.pl po raz kolejny zapiał z oburzenia z powodu występu Grzegorza Brauna w mediach. Nie chodziło nawet o dyskusję z kandydatem na prezydenta, ale o sam fakt dopuszczenia reżysera do mikrofonów TVP, która – jako nadawca publiczny – ma obowiązek udzielał głosu wszystkim kandydatom na urząd prezydenta.
– Debata kandydatów na prezydenta była pierwszą (i jedyną) okazją do zaprezentowania się szerokiej publice tak księżycowym kandydatom jak Grzegorz Braun, Marian Kowalski czy Paweł Tanajno. Dzięki temu nawet 4,5 mln ludzi usłyszało m.in. że będziemy „rosyjsko-niemieckim kondominium pod żydowskim nadzorem” i że niszczy nas lichwiarska międzynarodówka – ubolewa portal Tomasza Lisa.
Wesprzyj nas już teraz!
Dziennikarz tego portalu, Kamil Sikora, nie sili się nawet na głoszoną na jego portalu zasadę tolerancji dla innych przekonań. Pisze natomiast, że „w sondażach przedwyborczych Grzegorz Braun jest tam, gdzie głoszone przez niego poglądy: w głębokim niebycie. Jako że ekspozycja kandydatów w mediach jest pochodną ich poparcia kandydat na prezydenta nie może liczyć na zbyt szeroki dostęp do publiczności. Wyjątkiem była debata prezydencka zorganizowana przez TVP”.
Co więcej, Sikorę oburzyło, iż Braun „mógł w sposób nieskrępowany prezentować swoje credo”. Jak podsumował ten przerażający fakt portal naTemat? „To – choć mamy wolność słowa – nie mieści się w granicach cywilizowanego dyskursu politycznego”. Czyżby Kamil Sikora sugerował, że o tym, co mieście się w owych granicach, decyduje on i jego szefowie?
Dlaczego dopuszczanie Brauna do głosu przestraszyło salon? Dziennikarz portalu Tomasza Lisa wyjaśnia to wprost: „O ile opinia publiczna uodporniła się na kolejne skandaliczne wypowiedzi Janusza Korwin-Mikkego, o tyle to, co mówi Grzegorz Braun jest nowe i szokujące”.
Źródło: natemat.pl
kra