„Wszystko co się dzieje nie jest żadną niespodzianką. Ludzie dokonujący rzetelnej analizy i obserwujący co się dzieje na odcinku relacji polsko-ukraińskich, już dawno przewidywali taki obrót spraw” – powiedział portalowi PCh24 prof. Włodzimierz Osadczy, komentując „okrągły stół” zorganizowany przez ukraiński IPN w sprawie akcji „Wisła”.
W opinii profesora wydarzenie to „brutalnie wpisuje się w logikę relacji polsko-ukraińskich, które utrzymują się ponad ćwierć wieku”, a które nazywa „wielkim upadkiem państwowości polskiej”. – Mamy bowiem do czynienia z sytuacją niemalże identyczną jak przed rozbiorami Rzeczypospolitej, czyli całkowitą wasalizacją i upadkiem wartości takich jak pamięć i tożsamość – zaznaczył.
Wesprzyj nas już teraz!
– Jesteśmy jedynym państwem na świecie, które toleruje to, że ponad 100 tysięcy szczątków jego obywateli można poniewierać i bezcześcić. Tylu Polaków, według najnowszych badań i ekspertyz Instytutu Pamięci Narodowej, zostało zamordowanych przez nacjonalistów ukraińskich. Nie chcę używać mocnych słów, więc powiem tylko, że skandalem jest to, iż do dzisiaj ofiary tego strasznego mordu nie doczekały się właściwego pochówku i upamiętnienia, i patrząc na politykę polskich władz można jednoznacznie stwierdzić, że nigdy się nie doczeka – podkreślił nasz rozmówca.
Dodał, że w „takim państwie jak Ukraina, które hołduje ideologii nacjonalizmu i które gloryfikuje nacjonalizm, jako jedyny sposób na osiągnięcie zwycięstwa, niemożliwe jest jakiekolwiek uregulowanie powyższej sytuacji w sposób cywilizowany”. – Jest to najbardziej dobitny obraz słabości państwa polskiego – podkreślił.
Zdaniem profesora, Ukraina nie jest oryginalna w domaganiu się od Polski odpowiedniego uhonorowania ofiar akcji „Wisła”. – Skoro środowiska żydowskie domagają się rozliczenia Polaków ze wszystkich „zbrodni”, które zostały dokonane w czasie II Wojny Światowej w „polskich obozach śmierci”, a środowiska niemieckie coraz bardziej przypominają rzekome „zbrodnie polskie”, to nie dziwmy się, że neobanderowcy Ukrainy coraz głośniej żądają ogłoszenia akcji „Wisła” ludobójstwem. Dlaczego niby mają działać inaczej, skoro polski rząd daje przyzwolenie na tego typu kroki? – pytał retorycznie historyk.
Prof. Osadczy zauważył, że jedyną polską odpowiedzią jest wdzięczne przytakiwanie na tego typu zabiegi. – Tak samo było pod koniec XVIII wieku. Historia się powtarza, co potwierdzają dwa pomijane wydarzenia. Pierwszym są słowa prezesa Kaczyńskiego, który wprost powiedział o bezpardonowej interwencji ambasady Stanów Zjednoczonych w działalność rządu polskiego. Drugim są obrady parlamentu RP na temat ustawy dotyczącej penalizacji banderyzmu na terytorium Polski, które zostały zatrzymane po interwencji ambasady ukraińskiej. Okazuje się, że głos ambasadora jest głosem wiążącym, jeśli chodzi o politykę i historię – podkreślił.
– Jeśli ktoś oczekuje od pana Waszczykowskiego jakichkolwiek ostrych działań w tej sprawie, to się nie doczeka – dodał wyrażając obawę, że nie jest to ostatnie słowo ze strony rządzących, a upodlenie Polski i Polaków może niedługo wejść na kolejny, jeszcze wyższy poziom.
Taki stan rzeczy, w opinii profesora, jest elementem przemyślanej polityki realizowanej przez Ukraińców co najmniej od roku 1944, kiedy po okrutnych zbrodniach ludobójstwa środowiska banderowskie przyjęły narrację mówiącą o wojnie polsko-ukraińskiej, za którą każdy ponosi odpowiedzialność.
– Oszustwo i kłamstwo to ich jedyny sposób na działanie i jest czymś przerażającym, że znajdują oni tak wielu słuchaczy i klakierów po stronie polskiej. Czymś niedopuszczalnym w cywilizowanym świecie jest to, że taki człowiek, jak Włodymyr Wiatrowycz, jeden z największych ukraińskich głosicieli nieprawdy i wyrzutów w stronę państwa polskiego, jest partnerem do rozmów z polskim IPN. Jak możemy przywracać pamięć i honor Polsce, skoro wchodzimy w dyskusje z kimś takim. Jest to po prostu zbrodnia przeciwko Polsce! – zakończył prof. Osadczy.
TK