Epidemiolog prof. Harvey Risch z Yale University podkreśla, że najskuteczniejszym sposobem walki z COVID-19 jest uzyskanie odporności stadnej przez przechorowanie. Szczepionki zapewniają ochronę maksymalnie od trzech do sześciu miesięcy. Naturalna odporność – znacznie trwalsza – jest konieczna „do zwalczania innych wirusów, innych szczepów [koronawirusa], które również mogą się pojawić”.
Risch już kilka miesięcy temu zwracał uwagę, że utrzymywanie długotrwałych lockdownów jest bez sensu od momentu, gdy wirus stał się endemiczny, czyli trwale zaczął występować w całej populacji. Lockdowny odwlekały w czasie to, co nieuniknione, czyli konieczność uzyskania naturalnej odporności stadnej.
Medyk 12 października w stacji Fox News w rozmowie z Laurą Ingraham zaznaczył, że odporność na COVID-19 po szczepionce jest znacznie krótsza niż ta nabyta po przechorowaniu. – Odporność dzięki szczepionce ma skończoną żywotność i waha się od trzech do sześciu miesięcy. Z biegiem czasu zanika i coraz więcej osób ponownie się zaraża – wskazał.
Wesprzyj nas już teraz!
Dziennikarka dopytywała, dlaczego więc na przykład władze Singapuru, gdzie 83 procent populacji jest w pełni zaszczepiona, wciąż forsuje szczepienia, chociaż doświadcza kolejnej fali zachorowań w przeciwieństwie do państw skandynawskich, gdzie odnotowywane są znacznie niższe wskaźniki wyszczepienia?
Profesor odparł, że Singapur początkowo radził sobie bardzo dobrze i udało się wyszczepić znaczną część populacji. Jednak mieszkańcy azjatyckiego kraju mają znikomą naturalną odporność. Nic więc dziwnego, że coraz więcej osób zaraża się koronawirusem.
Risch wielokrotnie podkreślił, że w celu zachowania długotrwałej ochrony konieczne jest nabycie naturalnej odporności. Pomaga ona także w zwalczaniu innych wirusów, szczepów, które również mogą się pojawić. – Naturalna odporność trwa znacznie dłużej niż ochrona dzięki szczepionce – mówił.
Ingraham dopytywała dalej, jak to jest, że rządy w USA czy Singapurze utrzymują, że naturalna odporność nie zapewnia ochrony. Rząd Singapuru w komunikacie skierowanym do obywateli nakazuje ograniczyć aktywność społeczną, by spowolnić rozprzestrzenianie się wirusa. Zaleca tym, którzy się jeszcze nie zaszczepili, przyjęcie dwóch dawek wakcyny, a tym, którzy już to zrobili – udanie się po zastrzyk przypominający, gdy nadejdzie ich kolejka. Władze przekonują, że pozwoli to podnieść poziom odporności i wirus będzie wolniej rozprzestrzeniał się wśród obywateli.
Prof. Risch przyznał rację dziennikarce, że rządy forsujące lockdowny i kampanie szczepień działają wbrew logice. Epidemiolog uważa, że uzyskanie naturalnej odporności – dzięki przechorowaniu – na dużą skalę jest realne i jak najbardziej pożądane. W jego ocenie Covid-19 to nieprzyjemna choroba, ale nie zagraża życiu przeważającej większości osób poniżej 50 lat, jeśli nie cierpią one z powodu chorób przewlekłych.
Prof. Risch wraz z dr Peterem McCullough wypowiadał się w programie „Ingraham Agle” również 6 października. Mówił wówczas, że w bazie danych VAERS zarejestrowano „niezwykłą liczbę zdarzeń niepożądanych i zgonów, setki tysięcy poważnych zdarzeń niepożądanych po szczepieniach”. – Myślę, że kosztowało nas to życie 12 tys. osób. To i tak zbyt wiele w porównaniu z jakąkolwiek szczepionką, którą zatwierdziliśmy w przeszłości – smutno konstatował.
Dr McCullough skrytykował decyzje o zatwierdzeniu szczepionek na Covid-19, wskazując na wiele skutków niepożądanych, w tym zgony. Doktor przywołał raport z 17 września, który ukazał się w „British Medical Journal”. Wynika z niego – na podstawie danych amerykańskiego Centrum Zapobiegania Chorób (CDC) – że ponad 120 milionów Amerykanów ma COVID-19, niezależnie od tego, czy byli zaszczepieni, czy nie. Trwałą odporność uzyskało 44 procent osób w wieku od 18 do 49 lat. I to właśnie one mogą w zasadzie uwolnić się od strachu przed ponownym zarażeniem się. Dodał, że sześć badań pokazuje, iż szczepienia powodują nadmierne szkody. Medyk zasugerował, że tak naprawdę jedynym sposobem pokonania „pandemii” jest nabycie naturalnej odporności.
Obaj epidemiolodzy wyrazili ubolewanie z powodu polityki rządu i decyzji niektórych ośrodków medycznych, odmawiających niezaszczepionym dostępu do zabiegów i operacji.
McCullough, który jest także kardiologiem i opiekuję się pacjentami z niewydolnością serca, zaobserwował wzrost liczby osób z zapaleniem mięśnia sercowego. Dodał, że szczepionki Pfizera i Moderny – o czym oficjalnie poinformowała Agencja Żywności i Leków (FDA) – mogą powodować to schorzenie. CDC do tej pory potwierdziło ponad 6 tys. przypadków zapalenia mięśnia sercowego, spowodowanego szczepionkami. Schorzenie prowadzi do uszkodzenia serca i pogorszenia jego pracy.
Źródło: cnsnews.com, foxnews.com
AS