Australia planuje organizację referendum nad legalnością „małżeństw” homoseksualnych. Nie wiadomo jednak, czy będzie w ogóle można reprezentować stanowisko przeciwne takim związkom. Chrześcijanie obawiają się, że mogliby zostać wówczas oskarżeni o łamanie prawa – tak jak spotkało to jednego z biskupów.
– Obawiamy się, że ludzie w Australii, którzy opowiadają się za małżeństwem między mężczyzną a kobietą i prawem dziecka do bycia kochanym i wychowywanym przez matkę i ojca, mogą stanąć przed komisją praw człowieka – powiedziała w rozmowie z telewizją ABC dyrektor Australijskiego Lobby Chrześcijańskiego (ACL), Lyle Shelton.
Wesprzyj nas już teraz!
Obawy te dotyczą dyskusji wokół planowanego przez władze referendum nad legalnością „małżeństw” homoseksualnych. Zdaniem Shelton nie jest jasne, czy przeciwnicy takich „małżeństw” będą mogli wypowiadać się zupełnie otwarcie. Wynika to z „antydyskryminacyjnych” regulacji prawodawstwa w australijskiej Tasmanii, które nie pozwala na „dyskryminację” z powodu płci oraz orientacji seksualnej.
Shelton wskazała na przykład katolickiego arcybiskupa Hobart, Juliana Charlesa Porteousa. W listopadzie ubiegłego roku abp Porteous został zgłoszony do komisji antydyskryminacyjnej przez jednego z polityków australijskich Zielonych. Martine Delaney, „transpłciowy” aktywista LGBT i polityk Zielonych, uznał za niezgodne z tasmańskim prawem, że w archidiecezji Hobart rozpowszechniano w szkołach wyższych list episkopatu sprzeciwiający się eksperymentom na instytucji małżeństwa.
Choć australijski rząd zapowiedział już organizację referendum nad homomałżeństwami, to nie podano jeszcze ani jego terminu, ani pytań, jakie zadane zostaną obywatelom kraju.
Pach
Źródło: Kath.net