Władimir Putin modlił się za Donalda Trumpa, gdy ten został postrzelony – zasugerował specjalny wysłannik USA ds. Bliskiego Wschodu Steve Witkoff. Negocjator Donalda Trumpa przekonywał również, jakoby referenda w zagarniętych przez Rosję terenach odbyły się z zachowaniem wszelkich demokratycznych procedur.
Steve Witkoff udzielił wywiadu gwieździe amerykańskiego niezależnego dziennikarstwa, Tuckerowi Carlsonowi. Sam prowadzący przeprowadził w zeszłym roku wywiad z Władimirem Putinem w Moskwie, w którym prezydent powtórzył naczelne twierdzenia rosyjskiej propagandy nie tylko w sprawie przyczyn wojny na Ukrainie, ale również oskarżył Polskę o kolaborację z hitlerowskimi Niemcami. Putin stwierdził także, że inwazja sowiecka we wrześniu 1939 r. pozwoliła ZSRR wrócić na „odwiecznie rosyjskie ziemie”, jak określił wschodnie województwa II RP.
Wysłannik Trumpa przyznał, że jego drugi wyjazd do Rosji nabrał „osobistego charakteru”, ze względu na to, co usłyszał od rosyjskiego prezydenta. Ten miał się mu bowiem zwierzyć, że modlił się za amerykańskiego przywódcę po zamachu na jego życie, ponieważ uważa go „za przyjaciela”.
Wesprzyj nas już teraz!
– Modlił się za prezydenta, nie dlatego, że był prezydentem Stanów Zjednoczonych lub mógł nim zostać, ale dlatego, że był jego przyjacielem. Modlił się za przyjaciela. Czy możesz sobie wyobrazić siedzenie i słuchanie tego? Wróciłem do domu, przekazałem tę wiadomość naszemu prezydentowi – wyjaśnił Witkoff, dodając że informacja ta „dotknęła” Trumpa.
Witkoff wśród najważniejszych przeszkód do zakończenia konfliktu na Ukrainie, wyróżnił przede wszystkim kwestie terytorialne. Jak przekonywał, mieszkańcy zajętych terytoriów (obwodu ługańskiego, donieckiego, chersońskiego i zaporoskiego) są rosyjskojęzyczni oraz opowiadają się za przyłączeniem do Federacji Rosyjskiej.
– Oni są rosyjskojęzyczni, były referenda, gdzie zdecydowana większość ludzi pokazała, że chce być pod panowaniem rosyjskim. Uważam, że jest to kluczowa kwestia w tym konflikcie – przekonywał przedstawiciel Trumpa.
Witkoff nie wspomniał o tym, że referenda z września 2022 roku przeprowadzono w sposób niezgodny z prawem, a ich wyniki uznane zostały przez zewnętrznych obserwatorów za sfałszowane. Nie mówił też o tym, w jakich warunkach odbywały się „głosowania”.
Jak podkreśla Ośrodek Studiów Wchodnich, Referenda odbyły się w warunkach wojskowej i dywersyjnej aktywnością sił ukraińskich. Rosjanie nie mogli zapewnić sprawnego funkcjonowania lokali wyborczych. Wielokrotnie dochodziło do oddawania głosów przez te same osoby, zmuszano też do głosowania za nieobecnych. Już drugiego dnia władze okupacyjne uznały, że „referenda” są ważne, gdyż rzekomo wzięło w nich udział ponad 50 proc. „uprawnionych”.
Fałszowanie „referendów” było łatwiejsze dzięki otwarciu w Rosji i na okupowanym Krymie ponad 600 lokali wyborczych, w których głos mogli oddać czasowo „przesiedleni” (de facto deportowani) mieszkańcy terytoriów okupowanych. Głosowanie odbywało się zarówno w lokalach wyborczych, jak i poza nimi, w ramach „posiedzeń wyjazdowych” komisji, formalnie w celu ułatwienia procesu.
Według oficjalnych, niemożliwych do zweryfikowania danych w punktach wyborczych zorganizowanych w Rosji za aneksją rzekomo zagłosowało: w przypadku obwodu chersońskiego – 32 135 osób (96,75 proc.), zaporoskiego – 38 762 (97,81 proc.), donieckiego – 441 485 (98,69 proc.), a ługańskiego – 394 250 (97,93 proc.).
Źródło: interia.pl / własne PCh24.pl / osw.waw.org
PR
Władimir Putin o roszczeniach wobec Polski. Powiedział, czy Rosja może zaatakować