Słuchając wiadomości na temat Korei Północnej w naszej wyobraźni dominuje raczej obraz kraju zacofanego gospodarczo, którego ludność pod rządami dynastii Kimów od lat cierpi represje, nędzę i głód. Ten obraz dotyczy oczywiście tylko pospólstwa, elity nie mają problemu z dostępem do towarów luksusowych, nawet pomimo obowiązującego od 2009 roku embarga. Jednak i wśród zwykłych obywateli daje się zauważyć wzrost konsumpcji.
W sukurs odseparowanej gospodarczo Korei przychodzą oczywiście Chiny, które chyba najbardziej korzystają na tej sytuacji. To właśnie ten kraj dostarcza koreańskim elitom dóbr luksusowych takich jak auta wysokiej klasy, elektronikę czy najlepsze francuskie wina. Tylko w 2011 roku aż o 87% w stosunku do roku wcześniejszego wzrósł bilans handlowy między tymi państwami i wyniósł 3 mld dolarów. To są jednak oficjalne dane, które nie oddają prawdziwej skali obrotów handlowych. Nie są bowiem liczone popularne transakcje bezgotówkowe tzw. barter, czyli towar za towar, czy też usługa za usługę. W ten sposób Korea handluje m.in. węglem i żelazem, które wymienia na chińskie towary.
Wesprzyj nas już teraz!
Korea sprowadza z Państwa Środka wysokiej klasy elektronikę czyli m.in. telewizory plazmowe, aparaty cyfrowe czy kamery. Wartość obrotów tymi towarami w latach 2008 – 2010 wzrosła z 272 do 446 mln dolarów. Przybywa także luksusowych aut takich marek jak Mercedes, BMW, Lexus, Land Rover czy Toyota.
W kraju nie mogło oczywiście zabraknąć (jak przystało na państwo socjalistyczne) sklepów zajmujących się wyłącznie sprzedażą towarów importowanych czyli takich odpowiedników naszych PRL-owskich Pewexów. Najbardziej znanym jest centrum handlowe Pothongang Ryugyong. Tam dostępny jest pełen asortyment: żywność, elektronika, meble czy odzież za które oczywiście płaci się tylko w obcej walucie. Jako że ceny są astronomiczne zakupów dokonują tam jedynie politycy, wojskowi i koreańscy bogacze. Ceny francuskich win czy innych alkoholi są nawet dwukrotnie droższe niż w krajach, gdzie są produkowane. Można też dostać frykasy z innych części świata np. masło z Nowej Zelandii czy Danii, francuskie sery czy australijską wołowinę. Sporo produktów pochodzi również z Japonii. Nie można tam dostać Coca-coli (oczywiście ze względów ideologicznych) co nie oznacza, że nie można jej dostać nigdzie. Dostęp do niej mają oczywiście prominenci.
Zwykłym Koreańczykom muszą wystarczyć te towary importowane, które można dostać na targowisku Tongil. Zainteresowanie jest jednak ogromne. Według ostatnich danych milion obywateli ma już także telefon komórkowy. Nie jest to dla nas może imponująca liczba, biorąc pod uwagę, że Korea Północna liczy 25 mln mieszkańców, ale jak na tamtejsze warunki jest to ogromny postęp. Nie oznacza to jednak, że komunikacja odbywa się na takich samych zasadach jak w innych krajach. Posiadaczom nie wolno wykonywać połączeń międzynarodowych, ani łączyć się z Internetem. Milion komórek to dużo, ponieważ średnio aparat kosztuje 400 dolarów, podczas gdy miesięczne wynagrodzenia wynoszą średnio 15 dolarów, co oznacza, że nie jedząc, nie wydając na inne potrzeby trzeba odkładać na niego przez ponad dwa lata.
Nie zmienia to wszystko jednak faktu, że obraz nędzy i głodu jest bardziej miarodajny dla opisania sytuacji w jakiej znajdują się obywatele tego kraju. Luksus, podobnie jak w innych państwach, gdzie panuje dyktatura, jest zastrzeżony tylko dla prominentów.
Iwona Sztąberek
Źródło: www.platine.pl, www.newsweek.pl