Chociaż turecka armia ma wiele powodów do niezadowolenia z rządów Recepa Tayyipa Erdoğana, to prawdopodobnym jest, że sam prezydent zorganizował zamach stanu. Teraz wychodzi z całej sytuacji wzmocniony i zyskuje mandat do realizacji swoich zamysłów: wzmocnienia władzy, podkreślenia roli islamu oraz zacieśnienia sojuszu z Rosją. W ten sposób Turcja odchodzi od dominującej przez dekady doktryny kemalizmu – twierdzi na łamach defence24.pl Witold Repetowicz, dziennikarz i analityk zajmujący się tematyką turecką i bliskowschodnią.
Wśród powodów do niezadowolenia tureckiej armii z rządów Erdoğana publicysta wymienia między innymi kwestię syryjską. Prezydent od 2011 roku lansuje ideę interwencji zbrojnej w tym wykrwawiającym się państwie. Zaś „wojskowi wiedzieli, że jest to pomysł szaleńczy, mogący zakończyć się katastrofą” – zauważa Repetowicz.
Wesprzyj nas już teraz!
Niedawne odnowienie współpracy turecko-rosyjskiej pokazuje, że Erdoğan wraca do tego pomysłu.
„Warto pamiętać, iż Turcja kemalistowska była lojalnym sojusznikiem NATO, natomiast za rządów Erdogana relacje Turcji z Rosją ulegały dramatycznemu zacieśnieniu, a Turcja nie wsparła NATO w żadnym kryzysie z Rosją w roli głównej” – przypomina ekspert.
„W komunikatach puczystów mowa była właśnie o naprawie relacji z NATO, natomiast tuż przed szczytem NATO szef tureckiej dyplomacji sugerował możliwość udostępnienia bazy Incirlik Rosjanom. W tym samym czasie odmówiono wstępu do bazy oficjalnej delegacji niemieckiej” – dodaje.
Kolejnym powodem niezadowolenia armii jest postępująca i coraz szybsza islamizacja kraju, co stoi w sprzeczności z radykalnie świecką ideologią kemalizmu, wyznawaną przez znaczną część tureckich sił zbrojnych. „Czołowi politycy z bliskiego otoczenia Erdoğan mówili o konieczności wpisania islamu jako religii panującej w Turcji do konstytucji” – pisze na defence24.pl Witold Repetowicz. Islamizacja, jego zdaniem, objawia się również pobłażliwością Erdoğan dla ISIS oraz cichym przyzwoleniem na infiltrowanie armii i służb specjalnych przez bojowników Państwa Islamskiego.
Składnikiem kemalizmu jest ponadto turecki nacjonalizm, gdy tymczasem Erdoğan chce poprawić demografię kraju poprzez nadanie obywatelstwa syryjskim uchodźcom. Oni zaś, jako osoby silniej przywiązane do islamu niż Turcy, staliby się naturalnym elektoratem rządzącej AKP, umacniając w ten sposób zaplecze prezydenta.
Chociaż główny przeciwnik Erdoğana, Fethullah Gülen, cieszy się w kraju wyraźnym poparciem, to puczyści nie zmobilizowali grup społecznych popierających imama. Co więcej, zamiast uderzać w media wierne AKP, organizatorzy zamachu stanu zablokowali media opowiadające się właśnie za Gülenem. Zdaniem Repetowicza takie zachowanie wskazuje, że puczyści nie byli powiązani z przeciwnikiem Erdoğana.
„Warto zwrócić uwagę na to, że ten zamach stanu został przeprowadzony wyjątkowo nieudolnie. Nie podjęto żadnej próby ujęcia prezydenta czy premiera” – zauważa analityk.
„Jeśli wydarzenia, mające miejsce w Turcji w nocy z 15 na 16 lipca 2016 r. były wyprzedzającym kontrpuczem, zainscenizowanym przez Erdoğana, nie byłoby to w Turcji nic nowego” – ocenia.
„Erdogan wychodzi z całej tej sytuacji wzmocniony. Jako demokratycznie wybrany lider, obroniony przez lud przed niedemokratycznym przewrotem, będzie rościł sobie mandat do tych zmian forsowanych przez niego od miesięcy. Chodzi, przede wszystkim, o zmianę konstytucji, dającą mu dyktatorskie uprawnienia oraz podkreślającą role islamu. (…) W relacjach zagranicznych można się natomiast spodziewać zaciskania sojuszu z Rosją” – pisze na defence24.pl Witold Repetowicz. Jego zdaniem ceną za umocnienie prezydenta będzie obniżenie rangi kraju na arenie międzynarodowej, gdyż obecnie Turcja jawi się jako kraj niestabilny. Ponadto możliwości operacyjne armii znacznie się obniżyły.
Źródło: defence24.pl
MWł