Wielu rodziców chciałoby skorzystać z szansy odroczenia obowiązku szkolnego dla sześciolatka. Często jednak są w tej sprawie niedoinformowani, wszak na tym, by dzieci jak najwcześniej trafiały do szkół zależy ich dyrektorom oraz lokalnym samorządom.
We wrześniu tego roku do szkół mają trafić dzieci z całego rocznika 2009 i urodzone w drugiej połowie 2008. Jednak obowiązek szkolny dla sześciolatków można odroczyć. Jeśli rodzice stwierdzą, że ich dziecko nie powinno zasiadać w szkolnej ławce, mogą udać się z nim do psychologa, a ten wystawi odpowiedni dokument.
Wesprzyj nas już teraz!
Jednak rodzice, zasięgający często informacji w szkole, są niedoinformowani. Jak wynika z relacji „Naszego Dziennika, opartej m.in. na wypowiedziach przedstawicieli fundacji Rzecznik Praw Rodziców, wielu dyrektorom szkół i lokalnym samorządom zależy na tym, by sześciolatki trafiły do podstawówek.
Za dzieci uczące się w szkołach płaci budżet państwa, przesyłając subwencję oświatową. Z kolei za pobyt dziecka w przedszkolu muszą płacić samorządy – to jeden z głównych powodów, dla którego rodzice mają być wprowadzani w błąd w kwestii możliwości odroczenia obowiązku szkolnego dla sześciolatka.
Co słyszą rodzice, dzwoniąc do szkół z pytaniem o możliwość odroczenia? Że dziecko będzie musiało badać się regularnie i psychologa, że przy nazwisku nieobecnego w szkole sześciolatka stawiana będzie kropka, co oznaczać ma piętno kogoś gorszego, że w końcu rodzice mają bezwzględny obowiązek posyłania dzieci do szkół.
– Rodzice, głównie w małych miejscowościach, przejmują się takimi wypowiedziami i rezygnują – mówi Karolina Elbanowska z fundacji Rzecznik Praw Rodziców.
Źródło: „Nasz Dziennik”
ged