Obecność w Syrii sił rosyjskich, w tym zaawansowanej broni i sprzętu umożliwiającego wykrywanie, a także strącenie zawczasu samolotów nieprzyjaciela, niepokoją Tel Awiw. Izraelskie władze właśnie wdrażają procedury zapobiegające ewentualnemu niepożądanemu „wypadkowi” w Syrii, gdzie myśliwce IDF regularnie przeprowadzają naloty na pozycje armii Baszszara al-Asada.
Dyrektor generalny Ministerstwa Wywiadu Izraela, Ram Ben Barak, przyznał, że rosyjska interwencja w Syrii zmusza Tel Awiw do przemyślenia dotychczasowych zasad zaangażowania izraelskich sił w tym kraju.
Wesprzyj nas już teraz!
Amos Gilad, doradca ministra obrony Mosze Yaalona, mówił na konferencji z dziennikarzami, że „władze Izraela zostały poinformowane, iż Rosjanie szykują się do aktywnej interwencji w Syrii”. Dodał jednak, że na razie jest jeszcze zbyt wcześnie, aby wiedzieć, jak to zaangażowanie wojskowe będzie rozbudowane i czy utrudni ono operacje izraelskich sił powietrznych.
Izraelscy politycy starają się ukryć zaniepokojenie faktem aktywnego włączenia się Rosji do walki po stronie prezydenta Baszszara al-Asada. Plan Moskwy jest im nie na rękę. Od dawna samoloty IDF regularnie bombardują wybrane cele w Syrii, wspomagając rebeliantów.
Były szef wywiadu, gen. Amos Yadlin, obecnie dyrektor Instytutu Studiów nad Bezpieczeństwem Krajowym na uniwersytecie w Tel Awiwie, radzi politykom, by „przypadkiem nie wdali się w konflikt z Moskwą”. Ma nadzieję, że siły powietrzne „będą bardzo ostrożne w Syrii, a wybrane cele będą atakować po wcześniejszym upewnieniu się, iż są to właściwe obiekty”.
Wedle gazety „The Jerusalem Post” Rosjanie prawdopodobnie będą unikać Wzgórz Golan, graniczących z Izraelem, gdzie operują izraelskie siły powietrzne. Niemniej jednak, Tel Awiw nie jest tego pewien i w związku z tym wojsko będzie musiało powstrzymać swoje zapędy, by w trakcie nalotów na domniemane składowiska broni bojowników Hezbollahu, nie natknąć się na samoloty rosyjskie.
W najbliższych dniach premier Benjamin Netanjahu ma udać się do Moskwy w celu uspokojenia sytuacji i by zapobiec „przypadkowemu starciu wojskowemu z siłami rosyjskimi w Syrii”.
Rosja przygotowuje infrastrukturę dla bazy lotniczej w Latakia, do której ma być oddelegowanych tysiąc wojskowych wraz z Migami-29 i bateriami obrony powietrznej SA-22. W obronie bazy mają pomóc rosyjskie siły morskie i czołgi T-90.
Syryjska armia Baszszara al-Asada dysponuje bateriami SA-22 od kilku lat. Jest to zaawansowany, autonomiczny system obrony przeciwlotniczej przed rakietami krótkiego i średniego zasięgu. Jeszcze kilka lat temu, jak pisze „The Jerusalem Post,” system ten stanowił poważne wyzwanie dla Israel Air Force.
Gazeta dodaje, że mimo tak dobrego sprzętu, izraelskie siły były w stanie od czasu do czasu przeprowadzać naloty w Syrii. Teraz jednak „różnica jest taka, że system będzie obsługiwany przez żołnierzy rosyjskich”.
Chociaż „JP” nie napisał wprost, czego tak naprawdę obawia się Tel Awiw – pokrętnie tłumacząc, że „konieczna będzie współpraca z Rosjanami i w ogóle wszystkich sił koalicji walczącej z Islamskim Państwem, aby zapobiec wypadkom” – wiadomo nie od dziś, że IDF bombarduje pozycje armii syryjskiej.
Izrael zwyczajnie obawia się strąceń swoich samolotów przez Rosjan, którzy konsekwentnie bronią reżimu al-Asada. Izraelscy piloci przechodzą specjalne szkolenie, by unikać spotkania z rosyjskimi pilotami.
Premier Netanjahu jedzie do Moskwy prosić, aby Rosjanie nie próbowali rozmieścić systemów przeciwlotniczych w rejonach, które mogą zakłócić swobodę działania IAF. Ma także ponownie apelować do rosyjskiego przywódcy, by nie dostarczał zaawansowanej borni Hezbollahowi.
Źródło: jpost.com
AS