Rząd wyraził negatywne stanowisko wobec senackiego projektu ustawy o zakazie propagowania totalitaryzmów. Stawia to dekomunizację przestrzeni publicznej pod znakiem zapytania.
Pod koniec czerwca br. Senat przyjął projekt ustawy o zakazie propagowania totalitaryzmów w nazwach budowli, obiektów i urządzeń użyteczności publicznej. Projekt nie trafił jednak pod obrady Sejmu. We wtorek ukazało się stanowisko rządu na temat projektu. W opinii Rady Ministrów powinien on zostać skierowany do dalszych prac legislacyjnych i wymaga „pogłębionych analiz i uzupełnień”. Może to znacząco opóźnić uchwalenie ustawy.
Wesprzyj nas już teraz!
Najbardziej kontrowersyjna uwaga rządu dotyczy „braku definicji symboli ustrojów totalitarnych”, który może powodować „istotne trudności w stosowaniu przepisów projektowanej ustawy”. I choć zdaniem rządu duże znaczenie będą miały opinie Instytutu Pamięci Narodowej, to jednak do czasu ukształtowania „akceptowanej społecznie linii orzeczniczej” można spodziewać się „ryzykownych lub niejasnych decyzji”.
W opinii rządu znajduje się też szczegółowe wyliczenie kosztów, które miałoby za sobą pociągnąć wprowadzenie ustawy. I tak ciężar finansowy spadłby na: budżet państwa z powodu zmniejszenia dochodów z wymiany dokumentów (gdyby ich koszty ponosiło państwo), samorządy (wydatki na zmianę tablic z nazwami ulic i dowodów rejestracyjnych oraz formularzy i druków) czy wreszcie obywateli (zdjęcia do dowodów, dokumenty firmowe, koszty zmian w KRS). Rząd chce także wydłużyć termin usunięcia komunistycznych nazw z dwóch do pięciu lat. Zastanawia się też, czy ustawa nie narusza suwerenności samorządów, a nawet… ustawy o ruchu drogowym. Ta nie przewiduje bowiem zwolnienia z opłat osób wymieniających dowody rejestracyjne i nie rekompensuje samorządom zwrotu kosztów takiej wymiany.
Źródło: „Gazeta Polska Codziennie”
KRaj