Samorządy nie mogą zamykać drzwi do przedszkoli i żłobków dzieciom niezaszczepionym. Co prawda tego rodzaju regulacje zostały skrytykowane przez sąd jedynie z uwagi na niedopuszczalne prawem próby zmierzające do wyegzekwowania obowiązku szczepień i naruszenie ochrony danych osobowych, ale i tak jest to jasny sygnał, że na tego rodzaju próby zastraszania, dyskryminacji, czy wywierania presji na rodziców nieszczepionych dzieci zgody nie będzie. Sprawa jest poważna, bo wielu rodziców rezygnuje ze szczepień z uwagi na przebyte powikłania poszczepienne swoich dzieci.
Sprawa dotyczy dwóch uchwał jakie w kwietniu br. podjęli częstochowscy radni. Zdecydowano wówczas, że w procesie rekrutacji do zarządzanych przez miasto przedszkoli i żłobków, niejako dokumentem obowiązkowym będzie wypis z karty szczepień obowiązkowych dziecka.
Wesprzyj nas już teraz!
Takie rozwiązanie zakwestionowały służby wojewody śląskiego. Sprawa trafiła do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Gliwicach, który w poniedziałek orzekł, że podnoszone wątpliwości mają uzasadnienie, a uchwały łamały ustawę o ochronie danych osobowych.
Sędzia Stanisław Nitecki zwrócił uwagę, że problematyka szczepień ochronnych została uregulowana w ustawie o zapobieganiu i zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych i to ten dokument reguluje to kto i jakie działania może podejmować w zakresie egzekwowania szczepień obowiązkowych, w tym także w zakresie postępowania egzekucyjnego. Jak zauważył, z pewnością nie można wykorzystywać do tego celu ustawy o systemie oświaty czy aktów prawa stanowionego lokalnie. Sąd wyraził przekonanie, że szczepienia ochronne to „rzecz pozytywna i chwalebna”, jednak działania samorządu, nawet kierunkowo pozytywnie oceniane, muszą mieścić się w granicach obowiązującego prawa.
Władze Częstochowy zamierzają bronić swoich rozwiązań i zapowiedziały skargę kasacyjną do Naczelnego Sądu Administracyjnego. Ich zdaniem, uchwały nie łamią ustawy o ochronie danych osobowych, bo chodzi jedynie o dostarczenie potwierdzenia od pielęgniarki środowiskowej, w kształcie „dziecko przeszło szczepienia obowiązkowe”. Przedstawiciele częstochowskiego magistratu nie widzieli niczego złego w ograniczaniu dostępu do przedszkoli dzieciom niezaszczepionym, a wprowadzone wymogi wprost tłumaczyli niedziałającym systemem nakładania kar na rodziców uchylających się od obowiązku szczepień coraz bardziej widoczną aktywnością ruchów antyszczepionkowych.
Jak podkreśliła w rozmowie z PCh24.pl Justyna Socha z Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Wiedzy o Szczepieniach „STOP NOP”, decyzja WSA nie mogła być inna.
– Spodziewaliśmy się takiego właśnie orzeczenia, ponieważ wprowadzenie takich rozwiązań to dyskryminacja, próba wykluczenia społecznego dzieci, z których większość doświadczyła powikłań poszczepiennych – powiedziała.
Jak zauważyła Socha, w stanowiskach wojewody i sądu widać jedynie troskę o ochronę danych osobowych, ale problem jest znacznie szerszy. W grę bowiem wchodzi możliwość decydowania o zdrowiu własnego dziecka.
– Wojewoda i sąd powołują się na ochronę danych osobowych, jednak problem jest szerszy, bo chodzi o łamanie podstawowego prawa do decydowania o zdrowiu i życiu własnych dzieci w imię zysków koncernów farmaceutycznych bez odpowiedzialności urzędników za podejmowane decyzje. Sprawą fikcyjnej „epidemii odry” w polskich mediach i pojawiających się jak grzyby po deszczu radnych, którzy wysuwają takie postulaty powinno się zająć CBA – dodała Socha.
Próba zamykania drzwi placówek publicznych dla nieszczepionych dzieci jest szczególnie bolesna dla rodziców, których dzieci cierpiały na powikłania poszczepienne. Ich argumenty nie są wysłuchiwane, a za ciężkie doświadczenia rodzice są dodatkowo dyskryminowani i piętnowani jako wrogowie zdrowia publicznego. Tymczasem za przymusem szczepień właściwie nie idzie żadna odpowiedzialność czy to państwa czy koncernów, a problem występujących powikłań poszczepiennych u dzieci – choć oficjalnie dokładnie monitorowany – to w praktyce, w ocenie samych poszkodowanych, jest bagatelizowany.
Marcin Austyn