W wielu polskich świątyniach 14 września przeżywany jest odpust ku czci podwyższenia Krzyża Świętego. W tym czasie, gdy także w naszej Ojczyźnie, krzyż jest poniżany i prześladowany, w sposób szczególny trzeba nam go czcić i adorować. Od kilku już dni pielgrzymi zdążają do wielu polskich sanktuariów, które w sposób szczególny związane są z Krzyżem. Do nich należy także Sanktuarium Pana Jezusa Konającego w Pacanowie, gdzie znajduje się cudowny Krzyż oraz relikwie Krzyża Świętego.
Jak mówi legenda, przed wiekami Wisłą płynęły trzy figury Chrystusa ukrzyżowanego. Jeden krzyż został wyłowiony w Mogile pod Krakowem, gdzie dziś znajduje się w sanktuarium. Drugi trafił do Warszawy, trzeci zaś czczony jest do dziś w Pacanowie.
Wesprzyj nas już teraz!
Cudowny pacanowski krzyż ma 1,8 m wysokości i wykonany jest z drewna lipowego. Historycy sztuki jego pochodzenie szacują na XII wiek. Oblicze Pana Jezusa przedstawione jest w chwili konania. Głowa Chrystusa zwrócona jest ku niebu. Bok, ręce i nogi Chrystusa są przebite. Lewa noga nałożona jest na prawą i obie jednym gwoździem przybite są do krzyża. Pierś Chrystusa, ręce i nogi pokrywają strugi krwi. Wokół głowy Pana Jezusa nie ma cierniowej korony, ale aureola z promieni.
Krzyż, przed którym nogi same się uginają i chcą klęknąć, a usta mówić z miłością: „Któryś za nas cierpiał rany…”.
Otrzymują łaski od Konającego Pana
To przed tym krzyżem modlili się m.in.: księżna Kunegunda, królowie: św. Jadwiga, Władysław Jagiełło, Stefan Batory i Jan III Sobieski, a także Józef Piłsudski i wielu dostojników z zagranicy i różnych stron Polski.
Jak w przeszłości, tak i dziś do Sanktuarium w Pacanowie przybywają licznie wierni nie tylko z ziemi sandomierskiej. Ks. Leszek Domagała, kustosz Sanktuarium Jezusa Konającego w Pacanowie
podkreśla, że świątynia jest otwarta przez cały dzień i nie zdarza się, by kaplica z Panem Jezusem była pusta. – Ciągle przybywają tu pielgrzymi i to z całej Polski. Nasze księgi i kronika zawierają wiele świadectw łask, jakie ludzie otrzymywali i wciąż otrzymują w tym świętym miejscu. Ludzie dziękują za nawrócenie, za uwolnienie z nałogu, za uzdrowienie z choroby, za szczęśliwe urodzenie dziecka czy za uratowanie z wypadku – mówi kapłan.
Kustosz Sanktuarium Pana Jezusa Konającego może wyliczać wiele łask. Opowiada o dwóch: –
Chłopiec z drugiej klasy, zachorował na nowotwór mózgu. Jako że był jedynakiem, rozpacz jego rodziców była ogromna. Cała parafia zanosiła modlitwy do Cudownego Pana Jezusa o jego uzdrowienie. Lekarze nie dawali mu żadnych szans. Mówili, że przeprowadzą operację, ale tylko po to, by ulżyć chłopcu w cierpieniu. Operacja udała się, a po roku nie było śladu po chorobie. Sami lekarze mówili, że to cud. Inna łaska spotkała mężczyznę, który pochodzi ze Stopnicy, miejscowości odległej niespełna dziesięć kilometrów od Pacanowa. Ów mężczyzna stracił wzrok. Wybrał się jednak – prowadzony przez pewnego chłopca – pieszo na pielgrzymkę na wrześniowy odpust do Pacanowa. Szedł boso i niósł krzyż procesyjny. Wszyscy pielgrzymi modlili się o jego uzdrowienie. Kiedy przybyli do Pacanowa w czasie Mszy Świętej niewidomy krzyknął: „Ja widzę”.
Chrystus ocalał
Cudowne są łaski wymadlane w pacanowskiej świątyni. Niezwykła jest także jej historia. Kościół w Pacanowie był wiele razy niszczony w czasie najazdów. Świątynia na przestrzeni wieków trzy razy paliła się, a czwarty raz cudem nie rozwinął się pożar, pomimo uderzenia i wybuchu pocisku artylerii niemieckiej w gzyms ściany nawy bocznej obok ołtarza św. Anny. Miało to miejsce 8 września 1939 roku, kiedy wojska niemieckie nacierały na oddziały Armii Kraków, znajdujące się wtedy w odwrocie z Pacanowa w kierunku za Wisłę.
Wcześniej kościół płonął w 1658 roku w czasie potopu szwedzkiego. Wówczas to świątynię podpalili żołnierze węgierscy z armii Rakoczego, którzy razem ze Szwedami i Kozakami przechodzili przez Pacanów. Kolejny pożar wybuchł 20 września 1906 roku. Aby ratować cudowną figurę Pana Jezusa, mieszkaniec Pacanowa Piotr Rotter zdecydował się na bardzo niebezpieczny krok – wybił wysoko usytuowane okno w kaplicy i wszedł do niej. Udało mu się ugasić ogień w pomieszczeniu, a tym samym ocalić cudowny krzyż. Warto podkreślić, że w pożarze tym spłonęła wieżyczka nad kaplicą oraz nadpaliły się stopnie ołtarza. Do dziś po ogniu widoczne są ślady w stellach kaplicy.
Mocny Bóg
Pod koniec II wojny światowej front na pewien czas „zatrzymał się” na Pacanowie. W miejscowości byli Rosjanie, a za Wisłą Niemcy. Żołnierze rosyjscy dostali rozkaz – mieli zniszczyć miejsce kultu. Jak można wyczytać w parafialnej kronice, dwóch żołnierzy rosyjskich usiłowało zdjąć krzyż i zniszczyć figurę Chrystusa. Gdy tylko wyciągnęli ręce po krzyż, oślepiła ich jakaś nadzwyczajna światłość. Przerażeni uciekli z kościoła. Innym razem Rosjanie wjechali do świątyni na koniach. Chcieli z „komnatki” (kaplicy) zabrać Pana Jezusa i wota. Jeden z żołnierzy został sparaliżowany. Reszta uciekła. Odchodząc z Pacanowa żołnierze nieśli z sobą wieść: „Tam jest mocny Bóg. Nie dał się wziąć! Stalin mówił, że nie ma Boga, a w Pacanowie mocny Bóg!”.
Bazylika
19 sierpnia 2008 r., po wspólnych staraniach biskupa kieleckiego i proboszcza parafii Pacanów Ojciec Święty Benedykt XVI nadał kościołowi św. Marcina tytuł bazyliki mniejszej. Papieską decyzję ogłosił uroczyście na miejscu kard. Józef Glemp – 14 września 2009 roku. Zbiegło się to z 900-leciem konsekracji świątyni przez biskupa Maura. Uroczystość włączona została w program święta Podwyższenia Krzyża Świętego – corocznych uroczystości parafialnych, jednego z największych odpustów w diecezji, połączonego z dożynkami.
– Przez wszystkie piątki roku w naszym Sanktuarium odprawiana jest Koronka do Bożego Miłosierdzia i Droga Krzyżowa. Teraz mamy uroczystości odpustowe. Zapraszamy więc do nas wszystkich czcicieli Pana Jezusa. Razem módlmy się u stóp cudownego Pana Jezusa konającego na krzyżu – mówi kustosz Sanktuarium w Pacanowie.
pam
{galeria}