13 października 2017

Skąd patrzy na nas Kościuszko?

(Portret Tadeusza Kościuszki (Piotr Szałkowski). FOT.Joanna Borowska/FORUM)

Tadeusza Kościuszkę hołubiono w Polsce praktycznie zawsze. Doceniało go społeczeństwo w XIX wieku, wzór widziały w nim elity II Rzeczypospolitej, w PRL dowódca widniał na banknotach, a kult nie zamarł i w III RP. Zadziwiająca zgodność i łatwość z jaką akceptuje się ów „kanon patriotycznych cnót” jest co najmniej zastanawiająca. Czy na pewno naczelnik insurekcji z roku 1794 to postać krystaliczna?

Tadeusz Kościuszko zmarł dokładnie 200 lat temu, 15 października roku 1817 w szwajcarskiej Solurze w chwili, gdy nad Wisłą istniało od kilkunastu miesięcy Królestwo Polskie, organizm (wtedy jeszcze) stosunkowo niezależny od caratu, z którym związany był unią personalną. Mimo tego naczelnik insurekcji kościuszkowskiej (czyli de facto dowódca w wojnie polsko-rosyjskiej) już od dłuższego czasu przebywał na emigracji.

Wojskowy dowódca nie chciał bowiem firmować swoim nazwiskiem Kongresówki, podobnie jak nie popierał wcześniejszego quasi-niepodległego tworu państwowego, stworzonego przez zrewoltowanych Francuzów i ich wodza Napoleona Bonapartego, Księstwa Warszawskiego. A ewentualne poparcie projektu przez Kościuszkę znaczyło wiele, gdyż przez dekady publicznej (głównie wojskowej) aktywności, jego nazwisko zaczęło być znane, a sam dowódca szybko, jeszcze za życia, stał się swego rodzaju „autorytetem moralnym”.

Wesprzyj nas już teraz!

W dystansie do poczynań Napoleona nie chodziło jednak Najwyższemu Naczelnikowi Siły Zbrojnej Narodowej o niechęć do niesionych na francuskich bagnetach ideałów rewolucyjnych, a o brak jednoznacznego poparcia przez Cesarza Francuzów sprawy polskiej. Gdyby taki gest został wykonany, to radykalizm Paryża nie stanowiłby dla Kościuszki żadnego problemu. Problemem byłaby raczej… niedostateczna rewolucyjność Napoleona. Polski dowódca uważał go za grabarza republiki, czyli człowieka o zbyt… zachowawczych przekonaniach.

W ten sposób dochodzimy do zasadniczego punktu ideologicznej biografii Tadeusza Kościuszki. Swój polski patriotyzm naczelnik złączył z postępowymi „wartościami” do tego stopnia, że za postać godną naśladowania można go uznać wyłącznie zakładając rewolucyjne okulary.

Właśnie ta opcja ideowa była Kościuszce zdecydowanie najbliższa. Walczył bowiem – i nikt tego nie podważa – o Polskę niepodległą (kwestia słuszności podejmowanych decyzji i działań to wątek odrębny). Była to jednak Polska konkretnie sprofilowana ideologicznie. Nie było w „Rzeczpospolitej marzeń” naczelnika miejsca ani na monarchę ani realny wpływ Kościoła katolickiego na sprawy społeczne.

„Albowiem wszelkie ciało udzielne w narodzie będzie działało przeciw poczynaniom rządu, przy którym będą istniały utajone rewolty, konspiracje, w które niestety obfituje historia; nie można spodziewać się, że zmienią postępowanie, gdyż w ich interesie leży istotnie fascynowanie oczu ludu kłamstwem, strachem przed piekłem, dziwacznymi dogmatami i abstrakcyjnymi czy też niezrozumiałymi ideami teologii” – pisał Tadeusz Kościuszko w liście do księcia Adama Czartoryskiego w roku 1814 uznając prawdy głoszone przez duchowych za kłamstwo, dogmaty za dziwactwo, a mówienie o rzeczach ostatecznych za straszenie chłopów w celu manipulowania tą grupą społeczną. Stąd bardzo blisko do Marksowej tezy o religii jako opium dla ludu, przetłumaczonej później przez Lenina na warunki rosyjskie jako „religia to gorzałka dla ludu”.

Można próbować twierdzić, że negatywny stosunek naczelnika do Kościoła katolickiego był charakterystyczny dla poglądów wyrażanych przezeń w ostatnich latach życia. Nie ma jednak dowodów, że Kościuszko dokonał wolty ideowej, a wcześniej, w chwili gdy na polu bitwy walczył o Polskę, doceniał społeczną rolę Kościoła.

Był on bowiem dzieckiem swoich czasów w wielu aspektach, także w wymiarze ideologicznym. Można by nawet zaryzykować stwierdzenie, że Tadeusz Kościuszko i oświeceniowe paradygmaty to niemal jedność: to co bowiem głosili ówcześni filozofowie, naczelnik będący bohaterem pokoleń Polaków, próbował wcielać w życie. Dowiódł tego bijąc się za swoje ideały nie tylko w kraju, ale i za granicą. Jako żołnierz służył bowiem w tworzących się właśnie republikańskich Stanach Zjednoczonych, a za walkę o oświeceniowo rozumianą wolność otrzymał od Francji (rewolucyjnej oczywiście) tytuł Obywatela Francji.

Uwagę w tym kontekście przyciąga również moment wybuchu insurekcji kościuszkowskiej. Powstanie rozpoczęło się w marcu roku 1794, w chwili, gdy jego przygotowanie pozostawiało wiele do życzenia. W tym czasie rewolucyjna Francja toczyła wojny z europejską koalicją, skonsolidowaną po ścięciu w roku 1793 Ludwika XVI. Paryż bez trudu można wskazać jako ośrodek zainteresowany zaangażowaniem mocarstw Europy Środkowej (Rosji, Austrii i Prus) w sprawy polskie. Kościuszko natomiast już w roku 1793 przebywał z tajną misją we Francji z zadaniem zaprezentowania planu wzniecenia nad Wisłą powstania. Ostatecznie rewolucyjne władze nic Polakom nie obiecały, ale jednocześnie zachęcały do walki.

Kościuszko jednak nie tylko walczył z bronią w ręku o realizację swoich poglądów. Również pouczał niezbyt wolnościowych, jego zdaniem, liderów tworzącego się państwa amerykańskiego. Sugerował, by Indianom i niewolnikom (głównie murzyńskim) nadać prawa, jakimi chciałby obdarować chłopów w Polsce swoich marzeń. Z kolei w chwili, gdy naczelnik miał największy wpływ na Rzeczpospolitą – podczas insurekcji – próbował głębiej zintegrować kolejną „wykluczoną” grupę, innych przedstawicieli „proletariatu” owego czasu – Żydów (poprzez utworzenie Pułku Lekkokonnego Starozakonnego).

Czy więc w tej etnicznej i (mówiąc językiem marksizmu) klasowej wrażliwości kryje się tajemnica sukcesu Tadeusza Kościuszki, bohatera Polski i Polaków w różnych sytuacjach politycznych?

Odpowiedź ta z pewnością nie jest kompletna, gdyż wiedza o poglądach naczelnika insurekcji z roku 1794 w całości społeczeństwa ma znamiona szczątkowej. Niewątpliwie jednak narodowe elity zawsze miały świadomość lewicowości bohatera. Skoro więc dowódca mógł być czczony w każdym ustroju i sytuacji społecznej (np. w Rzeczypospolitej Krakowskiej, organizmie o ustroju mieszczańsko-elitarystycznym, w którym to usypano Kościuszce w Krakowie kopiec), to najwyraźniej jego przekonania nie stanowiły problemu.

Świadczy to o dwóch smutnych, z punktu widzenia katolika i konserwatysty, prawdach. Po pierwsze wielu wpływowych intelektualistów i działaczy patriotycznych stawiało i wciąż stawia walkę niepodległościową wyżej od zasad duchowych, albo przynajmniej bez problemu akceptuje antyklerykalne poglądy, jakich przedstawicielem był Kościuszko.

Po drugie polski patriotyzm, za sprawą różnych wydarzeń historycznych z końca XVIII wieku, gdy Rzeczypospolita upadła w trakcie próby reformowania państwa w duchu oświeceniowym, dość silnie zespoił się z niektórymi doktrynami politycznymi dominującymi w epoce oświecenia. Klasycznym przykładem tego jest republikanizm, wyznawany także przez Tadeusza Kościuszkę. Umiłowanie takiej formy rządów zawładnęło sercami zarówno XIX-wiecznych liderów ruchu niepodległościowego jak i – w jeszcze większym stopniu – dzisiejszymi przedstawicielami tzw. obozu patriotycznego. Bez większych zastrzeżeń akceptują oni cały bagaż ideologiczny naczelnika insurekcji z roku 1794, chociaż jest on w niemałym stopniu sprzeczny z zasadami katolickimi, do których się odwołują.

„Patrz Kościuszko na nas z nieba” – pisał romantyczny poeta Rajnold Suchodolski, najbardziej znany ze śpiewanego dzisiaj wiersza „Witaj majowa jutrzenko” o konstytucji 3 maja. Oczywiście nie znamy pośmiertnych losów duszy Naczelnika, jak najsprawiedliwszy Sędzia – Pan Bóg. Nie znał też losów dowódcy jego piewca – Suchodolski. Jako katolicy mamy obowiązek modlić się za każdego zmarłego, w tym za duszę Tadeusza Kościuszki. Nie uniemożliwia nam to jednak dokonania, opartej na dostępnej wiedzy historycznej, analizy poglądów i dokonań naczelnika. A bezapelacyjnie stwierdzić należy, że nie wpisują się one w kanon katolickiej wizji państwa oraz społeczeństwa.

Dlatego też dzisiaj, 200. lat po śmierci Kościuszki, trzeba poważnie zastanowić się nad dalszym propagowaniem kultu rewolucjonisty. Polsce i Polakom przyda się głęboka refleksja i gruntowny przegląd kanonu „narodowych bohaterów”, a naczelnikowi insurekcji z roku 1794 od szkolnych akademii, wierszyków i sejmowych braw na pewno bardziej potrzebna jest modlitwa.

Michał Wałach

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij