26 marca 2025

Skazany bez dowodów. Skandaliczne kulisy odebrania uprawnień doktorowi Martyce

(Doktor Zbigniew Martyka. Fot. Rymanowski Live )

W rozmowie z Bogdanem Rymanowskim znany z determinacji w leczeniu pacjentów podczas reżimu sanitarnego doktor Zbigniew Martyka ujawnił bulwersujące szczegóły odebrania mu przez Okręgowy Sąd Lekarski w grudniu 2021 roku prawa do wykonywania zawodu.

– Jestem po prostu zdumiony, że tak mógł przebiegać proces sądowy, dlatego że ja przez osiem lat byłem przewodniczącym Okręgowego Sądu Lekarskiego w Tarnowie. Pracowaliśmy uczciwie z moimi kolegami, z całym zespołem. Nigdy nie wydaliśmy jakiegoś wyroku niesprawiedliwego, nieuczciwego. Nie wyobrażam sobie, żebyśmy mogli nie wziąć pod uwagę dowodów przedstawionych przez osobę, która była obwiniona – powiedział lekarz w programie Rymanowski Live na kanale You Tube.

Wyrok bez oparcia się na jakichkolwiek dowodach wydał wobec doktora Martyki Sąd Lekarski w Krakowie. Orzeczenie ze względu na swą nieprawomocność miało charakter głównie stygmatyzujący i odstraszający. Znany specjalista chorób zakaźnych z Nowego Sącza mógł dalej pracować. 1,5 roku temu przeszedł na emeryturę i obecnie przyjmuje pacjentów w ograniczonym wymiarze czasowym, w prywatnej przychodni. Wcześniej był ordynatorem oddziału zakaźnego szpitala w Dąbrowie Tarnowskiej.

Wesprzyj nas już teraz!

Uchylone dowody i biegły… pediatra

Werdykt sądu Okręgowej Izby Lekarskiej w Krakowie zapadł po procesie utajnionym z niewyjaśnionych względów. Nie zaszły przesłanki umożliwiające zamknięcie sprawy przed opinią publiczną – ewentualność naruszenia tajemnicy lekarskiej, ważnej sprawy państwowej, czyichś dóbr osobistych albo podejrzenie niepokojów społecznych.

– Myślę w tej chwili, że jedyną sytuacją, w której mogło być naruszone czyjeś dobro, to było dobro sądu lekarskiego, który chciał mnie skazać bez dowodów. I żeby to nie wyszło na jaw – powiedział doktor Martyka.

Sprawa prowadzona była w sposób kuriozalny. W składzie sądu nie zasiadał ani jeden lekarz chorób zakaźnych. Powołany został zatem biegły – doktor Paweł Grzesiowski, dzisiaj Generalny Inspektor Sanitarny, który zabiera się właśnie za uszczelnianie systemu obowiązkowych szczepień dzieci.

Rzecz w tym, że „biegły” jest… pediatrą a przed sądem występował w charakterze immunologa.

Kiedy doszło do rozprawy, podnieśliśmy temat właśnie pana Grzesiowskiego, że on nie jest immunologiem. On przyjął to zlecenie jako immunolog, chociaż immunologiem nie był. Był tylko pediatrą – relacjonował gość Bogdana Rymanowskiego.

Jako immunolog wypowiedział się negatywnie o informacjach, które ja przedstawiałem na swojej stronie. A były to informacje, co do których podawałem odnośniki do aktualnych prac naukowych czy oficjalnych wypowiedzi różnych instytucji. Więc to nie były moje słowa, tylko to były cytaty w pism naukowych lub oficjalnych informacji rządowych nawet ze stron różnych państw – wskazał.

Doktor Grzesiowski zakwestionował treści, które udostępniał w internecie obwiniony. Jednak prawnicy reprezentujący obronę skutecznie zakwestionowali jego opinię, którą w końcu sąd w całości odrzucił.

To była dobra decyzja sądu, tylko że w związku z tym nie było dowodu mojej winy. Dowód się miał opierać na opinii biegłego – zauważył dr Martyka. Żaden inny biegły nie został już w pierwszej instancji powołany.

Podczas rozprawy oskarżony wraz ze swymi pełnomocnikami zgłosił szereg wniosków dowodowych, opierając się na badaniach naukowych i podając źródła. Prezentowali również dane dotyczące sytuacji epidemicznej w różnych krajach świata – oprócz Polski także w Stanach Zjednoczonych, Kanadzie, Nowej Zelandii, Australii, Wielkiej Brytanii… – To były mocne dowody mówiące o tym, że ja się nie myliłem, że podawałem prawdziwe informacje. I sąd wszystkie te dowody odrzucił. Powiedział, że nie przyjmuje tych dowodów – opowiadał lekarz.

Chodziło o badania legitymujące się najwyższym stopniem wiarygodności, w tym metaanalizy

i badania RCT, czyli randomizowane kontrolowane badania kliniczne – tak zwany złoty standard eksperymentów klinicznych. Sąd w ogóle nie podjął się ich analizy, czemu trudno się dziwić, biorąc pod uwagę „zagadkowe” kryteria doboru biegłych.

Wyrok „prewencyjny”

Więc sąd odrzucił wnioski dowodowe, nie przyjął opinii biegłego i podjął decyzję o skazaniu mnie na odebranie prawa wykonania zawodu na okres dwunastu miesięcy, czyli jednego roku. Kuriozalne jest to, że sąd w uzasadnieniu wyroku podał bardzo ciekawą informację, którą pozwoliłbym sobie zacytować. Mianowicie, „w ocenie sądu kara wymierzona w takiej postaci obwinionemu daje przekonanie, że podobne incydenty nie powtórzą się w przyszłości” – powiedział dr Martyka.

„W ocenie sądu wymierzona kara ma również istotne znaczenie w zakresie prewencyjnego oddziaływania na środowisko lekarskie” – brzmiała dalsza część uzasadnienia.

– Czyli zastraszenie lekarza. Oni to podają w uzasadnieniu – podkreślił nieprawomocnie skazany.

– Zostałem osądzony bez dowodu winy, bez przedstawienia udowodnienia mi tej winy. (…) Panie redaktorze, ja sam, tak jak wspomniałem, byłem osiem lat przewodniczącym Okręgowego Sądu Lekarskiego. Nie jestem prawnikiem, ale mamy prawników, którzy nam pomagają przygotować się do rozprawy. Ja nie sądzę, żeby oni nie wiedzieli, że łamią prawo. (…) Moi prawnicy argumentowali i zgłaszali wnioski dowodowe, które sąd odrzucał i uciszał moich prawników – opowiadał.

Zarzutami przedstawionymi doktorowi Martyce na podstawie doniesienia o „podawaniu poglądów niezgodnych z aktualną wiedza medyczną” było podważanie zasadności stosowania masek ochronnych, kwestionowanie poziomu śmiertelności związanej z zachorowaniem na Covid-19, testowania oraz „stosowania administracyjno-prawnych środków prewencyjnych”.

– Dzisiaj jest to już udowodnione – ponieważ są tak liczne dowody naukowe – iż to wszystko, co mówiłem, było prawdą. Trudno, żebym się z tego wycofywał. Tym bardziej, że ja wiele rzeczy przewidywałem. Na przykład, na samym początku wypowiadając się przeciwko sugestiom Rady Medycznej przy premierze, że to, co oni proponują, spowoduje niesamowity „dług zdrowotny” – podkreśla z obecnej perspektywy doktor Martyka.

Ze złamaniem… na oddział zakaźny

Ludzie nie byli leczeni, nie byli przyjmowani do szpitala, nawet z chorobami nowotworowymi czy chorobami serca, co jest dziwne, ponieważ choroby serca u nas są na pierwszym miejscu, jeśli chodzi o śmiertelność. I w takim kraju tych ludzi odsyłano z kwitkiem. Pamiętam, na oddziale zakaźnym – to było dla mnie przerażające – że przychodzili ludzie z różnymi chorobami i mnie nie wolno było ich przyjąć do szpitala, ponieważ szpital był zarezerwowany dla osób, które miały dodatni wynik testu covidowego. Nawet te osoby mogły nie mieć objawów infekcyjnych. Dzisiaj już wiemy, że te testy były w bardzo dużym stopniu niewiarygodne – przypomina lekarz chorób zakaźnych.

Gość „Rymanowski Live” przywołał przypadek skierowania na oddział zakaźny osoby ze złamaniem ręki. Miała dodatni wynik „testu”, lecz nie wykazywała żadnych objawów chorobowych. Musiała jednak przejść okres izolacji. Dyrekcja szpitala, powołując się na dyspozycje wojewódzkiego wydziału zdrowia, domagała się od lekarza wpisania w kartę choroby Covid, choć diagnoza brzmiała: złamanie kończyny.

Ja się nie zgodziłem. Odpisałem, że lekarzowi za wpisywanie fałszywych rozpoznań grozi odpowiednia kara. Więc ja mówię, że się absolutnie nie zgodzę na to. Wpisywałem prawdziwe rozpoznania i otrzymałem odpowiedź, że nie dostaniemy za to pieniędzy – relacjonował.

Opisywany proceder stosowany przez władze szpitali, oprócz krociowych zysków dla placówek, doprowadził do nadwyżki fałszywych diagnoz.

 – Za to były dodatkowe pieniądze. I to było logiczne. Jeżeli rozpoznawano Covid u osoby, która np.

zmarła na zawał, nie miała objawów infekcyjnych czy miała udar i nie miała żadnych objawów infekcyjnych, to już – tak mówiąc humorystycznie – ktoś się powiesił, napisali mu Covid bo był dodatni wymaz. To był totalny nonsens. To było niesamowite naciąganie rozpoznań po to, żeby wykazać, że ta choroba jest bardziej groźna niż ona jest w rzeczywistości – opisywał lekarz.

A druga sprawa, chyba chodziło o przestraszenie ludzi. Wiadomo, że wystraszonym społeczeństwem się łatwiej rządzi – zauważył gość Bogdana Rymanowskiego.

Sądowych „atrakcji” ciąg dalszy

Obecnie trwa proces apelacyjny w sprawie lekarza z Nowego Sącza. Na pierwszej rozprawie przed Naczelnym Sądem Lekarskim pani doktor pełniąca rolę oskarżyciela – rzecznik odpowiedzialności zawodowej, stwierdziła, że nie potrzeba dowodów w sprawie doktora Martyki, ponieważ… jego wypowiedzi same w sobie są dowodem. Pani rzecznik z rozbrajającą szczerością przyznała podczas rozprawy, że nie zapoznała się z przedstawionym przez oskarżonego materiałem dowodowym, lecz wciąż twierdzi z przekonaniem, że doktor Martyka jest winny.

Ponadto sąd NRL rozszerzył zarzuty wobec oskarżonego (!) względem procesu pierwszej instancji. Powołał też na biegłego członka covidowej Rady Medycznej przy premierze – w całości pozostającej w konflikcie interesów ze względu na pobieranie wynagrodzeń od koncernów farmaceutycznych.

Źródło: You Tube / Rymanowski Live

RoM

 

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij

Udostępnij przez

Cel na 2025 rok

Nie zwalniamy w walce o katolicką Polskę! Wesprzyj PCh24.pl w 2025 roku i broń razem z nami cywilizacji chrześcijańskiej!

mamy: 103 231 zł cel: 500 000 zł
21%
wybierz kwotę:
Wspieram