Ksiądz Lorenzo Vecchiarelli, proboszcz kościoła Św. Tymoteusza w Rzymie zna Franciszka I od wczesnej młodości. Obaj wychowywali się w tej samej dzielnicy Buenos Aires. Kardynał Bergoglio dzwonił do niego przed rozpoczęciem konklawe, by go pozdrowić.
To co pamiętam najbardziej, kiedy byliśmy młodzi, to była jego prostota i głęboka powaga. Kiedy pewnego razu spotkaliśmy się, wyczułem, że chce wstąpić do seminarium. Ten jego duchowy impuls dotknął także i mnie. Obaj wstąpiliśmy do seminarium, on do jezuitów, ja do salezjanów – wspomina ks. Lorenzo.
Wesprzyj nas już teraz!
Zawsze ogromne wrażenie wywierała na mnie jego skromność. Nigdy nie podróżował służbowym samochodem, ale korzystał z transportu publicznego. Jest to osoba, która zawsze wyróżniała się także umartwieniami, bardzo dużymi i częstymi oraz łatwością jaką służył ludziom. Będzie drogowskazem nie wyrażanym słowami ale żywym świadectwem. Imię, które przybrał odzwierciedla jego ubóstwo, ponieważ jest człowiekiem, który żyje bardzo prosto, a jego serce jest otwarte na innych. O tym wiedzą wszyscy – dodaje.
FL (news.va)