Jest szansa, że kolejny film „Wojtka” Smarzowskiego okaże się wyjątkiem i nie pokaże mieszkańców krainy położonej nad Wisłą jako pijaków, chciwych prymitywów i ogólnie – moralnych degeneratów. Z bardzo lakonicznej wypowiedzi, odnoszącej się do kolejnych planów autora „Wesela”, „Drogówki”, „Domu złego” czy – przede wszystkim – „Kleru” wywnioskować można, że zajmie się on, i to w pozytywnym świetle, ludami, które żyły na terenie Polski przed początkiem naszej państwowości.
Deklaracja padła z ust ulubionego twórcy popeerelowskich elit w trakcie konferencji prasowej zwołanej z okazji premiery „Kleru”. Jeden z dziennikarzy ciekawy był tematyki kolejnego filmu: – Chciałem zapytać pana, panie reżyserze, jaką następną grupę społeczną weźmie pan na warsztat? Była już policja, teraz byli księża. Jest jeszcze wojsko, sędziowie, środowisko prawnicze, które jest tak na czasie – dopytywał żurnalista „Głosu Gdyni”.
Wesprzyj nas już teraz!
– Dobrze, ja odpowiem. Być może następna historia będzie o Słowianach. Opowieść o tym, że przed chrztem też byliśmy – odparł Smarzowski.
Chociaż padło niewiele słów, można wyczytać z nich całkiem sporo. Wiele wskazuje, że głośnemu reżyserowi jest w Polsce aż tak duszno, że przed kreśloną w swych utworach wszechobecną atmosferą ciemnoty, podłości, poróbstwa, moralnej nędzy i zabobonu postanowił zbiec aż do czasów… pogańskich. Akurat, z pewnością tylko poprzez zbieg okoliczności, świetnie wpisałoby się to w modne od pewnego czasu wskrzeszanie sentymentów za czasami Światowida i Swarożyca. Nuta tęsknoty zawarta w spostrzeżeniu: „przed chrztem też byliśmy” może – zwłaszcza w połączeniu ze znanym już stosunkiem reżysera do Kościoła – świadczyć o tym, że wreszcie mieszkańcy naszych ziem pokazani zostaną na ekranie jako światli i nowocześni. Oczywiście, tylko do momentu aż na nasze ziemie trafiła woda święcona, która tak mocno parzy artystyczne elity znad Wisły.
Źródło: DoRzeczy.pl/You Tube, FPFF
Roman Motoła