Z wileńskiego Zielonego Mostu zniknęły rzeźby stanowiące relikt minionego ustroju – sowieckie posągi chłopów i robotników. Mer Wilna Remigijus Šimašius w swoim poście na Facebooku nazwał je „bałwanami”.
W nocy z niedzieli na poniedziałek doszło do demontażu pierwszych czterech sowieckich rzeźb z Zielonego Mostu. Jako pierwsze zostały zdjęte posągi przedstawiające żołnierzy i robotników. Rzeźby na Zielonym Moście miały ponad 60 lat.
Wesprzyj nas już teraz!
„To część historii, która przedstawia ludzi pracy, żołnierzy, którzy walczyli z faszystami. Ideologia komunizmu nie była prawidłowa i nie jestem zachwycony tym, jak było za czasów ZSRR, ale te rzeźby raczej niczego złego nie wnoszą. To nie to samo co pomnik dla Lenina czy Stalina, którzy są winni całej zaistniałej sytuacji. Poza tym, niszcząc zabytki, upodabniamy się do ISIS – wszystko co obce, to zostaje zniszczone” – mówi Zbigniew Bujko z Klubu Włóczęgów Wileńskich.
„Należało je zdemontować wtedy, kiedy demontowano pomniki Lenina i wywożono do parku Grūtas. Niech by sobie tam stały, a nie w centrum miasta, bo o takiej przeszłości należy zapomnieć, a nie się nią chwalić” – opowiada Karol Sosnowski, wilnianin, według którego sowieckie rzeźby powinny być zlikwidowane jeszcze na początku lat 90-tych.
Z jego opinią zgadza się historyk Michał Rudnicki, który nie rozumie „sentymentalizmu” niektórych wilnian, oburzonych demontażem rzeźb na Zielonym Moście. „Rzeźby z Zielonego Mostu, jako relikt minionego systemu, co należy podkreślić złego systemu, powinny zniknąć na stałe i to już dawno. System, przyniesiony przez sowieckich czubaryków był jednoznacznie zły, niósł za sobą miliony ofiar, niewolę, brak tolerancji i zniewolenie, stąd też argumenty, że rzeźby te powinny zostać jako pamiątka minionego systemu jest delikatnie mówiąc nieprzyzwoita. Bo idąc tym tokiem rozumowania – na Placu Katedralnym powinien wciąż stać pomnik carycy Katarzyny Wielkiej, przed Prezydenturą – Murawiow, a w Ogrodzie Bernardyńskim Stalin. Dla mnie osobiście bardzo wymowne były dwie rzeźby: właśnie żołnierzy i kołchoźników. Były dla mnie smutnym symbolem tego, co sowieci zrobili z pałaców i dworów na Wileńszczyźnie. Bardzo więc się dobrze stało, i chwała za odważną decyzję dla pana mera, że nie trzeba będzie ich już oglądać” – opowiada historyk.
Źródło: zw.lt
KRaj