Trudno było żywić nadmiernie wysokie oczekiwania co do nowej wersji przygód kapitana Klossa, jednak nie spodziewałem się, że okaże się ona kolejnym wyrazem fascynacji Władysława Pasikowskiego służbami specjalnymi PRL.
W powszechnej świadomości Polaków znających serial Stawka większa niż życie Hans Kloss (który, nie zapominajmy, działał na rzecz sowieckiego GRU) funkcjonuje jako agent polskiego wywiadu. Sam nieraz myślałem, że aby go takim uczynić, wystarczyłoby dokonać w serialu niewielkich korekt – akcję pierwszego odcinka umiejscowić w Londynie, a w części ostatniej przedstawić majora Stanisława Kolickiego w battledressie z naszywkami „Poland”, ponadto w kilku odcinkach dokonać zmian iście kosmetycznych i już. Dlatego też z nadzieją przyjąłem pogłoskę, że ktoś zabiera się za kręcenie opowieści o J-23, niestety nadzieję ową szybko zgasiła wiadomość, iż tym kimś jest autor Psów.
Wesprzyj nas już teraz!
Władysław Pasikowski i Patryk Vega nie zmienili funkcjonariusza sowieckiej razwiedki w polskiego oficera, bo też wcale nie mieli takiego zamiaru. Dopisali mu tylko „martyrologiczny” rozdział w życiorysie (raz w filmie wzmiankowane uwięzienie w Rawiczu po zakończeniu wojny z oskarżenia o podwójne szpiegostwo) natychmiast zresztą zbalansowany zapewnieniem, że socjalistyczna ojczyzna mu się podoba, co z miejsca poparł czynem nawiązując współpracę ze Służbą Bezpieczeństwa, a wkrótce również i enerdowską Stasi.
I to jakoś najbardziej zapada w pamięć po obejrzeniu Stawki większej niż śmierć. Znacznie mocniej niż średniej jakości scenariusz, komiksowo przerysowane postaci, afektowana gra trzydziestolatków, kiepskie efekty specjalne i ogólnie groteskowy klimat. A tak nawiasem mówiąc, to twórcy polskiego kina ostatnio jakoś coraz częściej uciekają się do pastiszu. Czyżby w głębi duszy mieli pełną świadomość żenująco niskiego poziomu własnych produkcji, że tak asekurancko się zabezpieczają? No bo jeśli film zostanie wyśmiany, zawsze będą mogli powiedzieć, że przecież o to właśnie chodziło, że to przecież pastisz, tylko recenzenci albo widzowie się nie zorientowali…
O Stawce większej niż śmierć już usłyszałem, że to pastisz. Stuprocentowy – podobnie jak większość polskiej kinematografii ostatniego ćwierćwiecza. To przecież jeden wielki pastisz. W pełnym tego słowa znaczeniu – a warto wiedzieć, że określenie „pastisz” pochodzi od włoskiego rzeczownika pasticcio, czyli „pasztet”.
Pasztet, nie pasztet – w przypadku filmu Pasikowskiego i Vegi co innego jest sprawą kluczową. Trudno do niego podchodzić w sposób neutralny, jak do pierwszego lepszej produkcji wojenno-przygodowej, na przykład hollywoodzkiej, i oceniać go wyłącznie z perspektywy kanonów sztuki tworzenia ruchomych obrazów. Stanowi on bowiem swoisty manifest łączności z PRL-em: nieprzerwanej ciągłości i trwałości jego kodów kulturowych, nieśmiertelności zrodzonych wówczas mitów. Ten film to symbol – czego możemy się spodziewać po polskiej kulturze, skoro w czołówce jej legendarnych postaci bryluje sowiecki szpieg?
Jerzy Wolak
Hans Kloss. Stawka większa niż śmierć; reż. Patryk Vega, scen. Władysław Pasikowski; wyst.: Tomasz Kot, Piotr Adamczyk, Stanisław Mikulski, Emil Karewicz, Marta Żmuda-Trzebiatowska, Daniel Olbrychski; Polska 2012; 120 min.