5 lutego 2023

Rozpoczęła się kontynentalna faza Synodu o Synodalności. Biskupi i świeccy z całej Europy zebrali się, by określić kierunek, którym kroczyć będzie Kościół w nadchodzących latach. W tle odbywają się debaty o LGBT, diakonacie i kapłaństwie kobiet czy celibacie. Polska prasa katolicka, niestety, niemal nie informuje o prawdziwych problemach związanych z przebiegiem synodu.

Przebieg

W dniach 5 – 12 lutego odbywa się w Pradze kontynentalna faza Synodu o Synodalności. Bierze w niej udział w sumie kilkaset osób. To przewodniczący 39 konferencji episkopatów europejskich oraz delegaci z poszczególnych krajów, zarówno duchowni jak i świeccy. Z Polski udali się do Pragi między innymi abp Stanisław Gądecki oraz ks. Mirosław Tykfer.

Wesprzyj nas już teraz!

Faza kontynentalna jest drugą z trzech faz całego Synodu o Synodalności. Proces synodalny rozpoczął się jesienią 2021 roku. Przez kilka miesięcy na całym świecie trwały organizowane przez biskupów i proboszczów konsultacje z wiernymi. Spisane wyniki tych konsultacji wysyłano później do episkopatów, które musiały przygotować dokument finalny, podsumowujący obrady w danym kraju. Dokumenty te spływały później do Watykanu. Na ich podstawie Stolica Apostolska opracowała dokument, który miał stanowić podsumowanie debat na całym świecie. Tekst ów, zwany Dokumentem Kontynentalnym, jest punktem wyjścia do refleksji zarówno w Pradze, jak i podczas analogicznych spotkań na innych kontynentach.

Spotkanie synodalne w stolicy Czech odbędzie się w dwóch etapach. Najpierw wszyscy jego uczestnicy wypracują wspólny dokument. Będzie to tekst sporządzony do 9 lutego przez 200 delegatów duchownych i świeckich obecnych na miejscu, przy udziale blisko 400 delegatów uczestniczących w spotkaniu zdalnie. Ta część będzie otwarta dla mediów. Wówczas odbędą się obrady samych 39 przewodniczących episkopatów, którzy wypracują wspólny komentarz do tamtego dokumentu. Oba teksty zostaną opublikowane wspólnie.

Ten modus operandi ma wyrażać synodalność. Z jednej strony „słucha się” głosu wszystkich, także świeckich, wiernie przekazując to, co mówią; z drugiej strony biskupi dokonują „rozróżnienia” i w ten sposób podkreślona zostanie ich właściwa odpowiedzialność za kierunek, w którym zmierza Kościół.

Na podstawie tak wypracowanych materiałów kontynentalnych Stolica Apostolska stworzy osobny dokument, który będzie podstawą refleksji Synodu w Rzymie w październiku tego roku. Synod wypracuje własny tekst, by zebrać się ponownie w październiku 2024 – i przyjąć wówczas finalne konkluzje.

Zagrożenia

Problemów, które wiążą się z etapem kontynentalnym Synodu o Synodalności, jest całe multum. Większość z nich zakorzeniona jest nie tyle w tej właśnie fazie procesu synodalnego, ale w jego ideowych fundamentach. Teoretyczną podstawę Procesu Synodalnego określają dokumenty, które watykański Sekretariat Synodu opublikował we wrześniu 2021 roku. Wielokrotnie opisywaliśmy je w PCh24.pl. Zasadniczą ideą, która została tam zawarta, jest upodmiotowienie „Ludu Bożego”. Chodzi o to, aby w praktyce to „cały Lud Boży” miał wpływ na kierunek, w jakim podąża Kościół, pod czym rozumie się zarówno przestrzeń administracyjną i dyscyplinarną, jak i duszpasterską i doktrynalną. Fundamentalną trudność stanowi definicja „Ludu Bożego”. W świetle dokumentów synodalnych z września 2021 można rozumieć, że chodzi tutaj po części o wszystkich katolików, a po części nawet o wszystkich ludzi dobrej woli. To problem, bo zgodnie z nauczaniem Kościoła katolickiego istnieje pewna dyspozycja do rozpoznawania tego, co jest zgodne z wiarą, a co nie: sensus fidei fidelium, zmysł wiary wierzących. Ortodoksyjnie, sensus fidei przysługuje tym katolikom, którzy prowadzą intensywne życie sakramentalne i modlitewne oraz akceptują pełnię nauczania Kościoła katolickiego. Zasadniczym założeniem procesu synodalnego jest jednak „włączanie” do „Ludu Bożego” dysponującego sensus fidei wszystkich katolików, niezależnie od tego, czy prowadzą życie zgodne z prawami Kościoła, czy też od nich odległe. W teorii chodzi o to, aby Kościół hierarchiczny „wsłuchiwał się” w głosy wszystkich, tak, aby później rozróżnić, co w tych głosach jest autentyczne i zgodne z wiarą, a co nie; innymi słowy – w których głosach „rozszerzonego” Ludu Bożego słychać wołanie samego Ducha Świętego, a w których wyłącznie wołanie ducha czasu.

Czy takie rozróżnianie będzie rzeczywiście możliwe? To pytanie pozostaje otwarte, biorąc pod uwagę stan dużej części światowego episkopatu, szczególnie europejskiego. Na naszym kontynencie nie brakuje biskupów, którzy popierają głęboką transformację nauki doktrynalnej i moralnej Kościoła, podobne jak jego praktyki duszpasterskiej i dyscyplinarnej. Może to nie pozostać bez wpływu na zdolność do prawidłowego „rozróżniania”, tym więcej, że przygotowany przez Sekretariat Synodu Dokument Kontynentalny może potencjalnie dać wiele paliwa ruchom radykalnym.

Szczegółową analizę tego Dokumentu czytelnik znajdzie w innych tekstach na PCh24.pl. Tu przypomnę jedynie, że w tekście Sekretariatu Synodu zwrócono uwagę na szereg zagadnień bliskich środowiskom rewolucyjnym. To między innymi propozycje nowego podejścia do „osób LGBT” czy rozwodników, ale także poligamistów. Dokument mówił o zauważanej jakoby w wielu krajach świata potrzebie większego „włączenia” takich grup do Kościoła. Pytanie, jak miałoby to wyglądać w praktyce? W samej Europie podczas pierwszego etapu synodalnego formułowano tutaj konkretne postulaty. Chodziłoby o udzielanie Komunii świętej homoseksualistom i rozwodnikom żyjącym w związkach czy nawet o błogosławienie takich związków. Problemem jest zwłaszcza to, że zwolennikiem przeprowadzenia zmian w tym zakresie jest między innymi kardynał Jean-Claude Hollerich, relator generalny Synodu o Synodalności oraz wiceszef europejskiej części procesu synodalnego. Hollerich popiera też sakramentalny diakonat kobiet; ten temat również pojawił się w Dokumencie Kontynentalnym. Dokument sugerował ponadto konieczność przeprowadzenia głębokich zmian w sposobie przeżywania kapłaństwa, co w praktyce mogłoby zostać zrealizowane w postaci zmian w celibacie lub odebraniu księżom części uprawnień administracyjnych, duszpasterskich, nauczycielskich lub zgoła liturgicznych – albo wprost, poprzez ograniczenia, albo pośrednio, w postaci promowania osób świeckich na funkcje i urzędy związane z zadaniami zarezerwowanymi dotąd dla księży. Poparcie samego Hollericha dla tego rodzaju koncepcji nie jest oczywiście wystarczające. Wspomniane idee są jednak wspierane również przez wielu biskupów w takich krajach jak Niemcy, Austria, Szwajcaria, Belgia oraz Holandia, a w części również przez hierarchów  Włoch, Francji, Hiszpanii czy na Wyspach.

„Zastrzeżenia” Watykanu

28 stycznia list na temat synodalności wysłali do biskupów na całym świecie dwaj najważniejsi w tej kwestii kardynałowie. Byli to Mario Grech, przewodniczący Sekretariatu Synodu Biskupów oraz właśnie Jean-Claude Hollerich. W liście przestrzegli przed szeregiem pułapek, w które, jak sądzą, mogliby wpadać – albo nawet już wpadają – niektórzy katolicy. Po pierwsze, podkreślili fundamentalną rolę biskupa jako tego, który jest zasadą i podstawą jedności „świętego Ludu Bożego”. Stwierdzili też, że biskupi nie powinni narzucać synodowi żadnej agendy; nie powinni go też wykorzystywać do forsowania określonych idei czy postulatów. W synodzie miałoby bowiem chodzić przede wszystkim o samą synodalność. Przedsięwzięcie byłoby zatem natury raczej eklezjologicznej. Kardynałowie napisali, że Kościół musi w pierwszej kolejności odpowiedzieć na pytanie, które stawiane jest od II Soboru Watykańskiego, a które brzmi: „Kościele, co mówisz sam o sobie?”.

Czytelnik zauważy, że sprowadzanie całego Synodu o Synodalności wyłącznie do zagadnienia samej „synodalności” jest niejasne, bo synodalność musi się ostatecznie jakoś wyrażać. Duża część biskupów rozumie to w następujący sposób: jeżeli Kościół ma być synodalny, to znaczy, że musi stać się bardziej otwarty na różnorodność ludzkich sytuacji, musi mniej oceniać, a bardziej przyjmować i oferować miłosierdzie każdemu, kto się do niego zwraca. Jak miałoby się to wyrażać? Zwłaszcza poprzez dyscyplinę eucharystyczną. Pokazał to ostatnio uczciwie kardynał Robert McElroy z San Diego w USA, uznawany za człowieka papieża Franciszka w Stanach. W głośnym artykule McElroy wezwał do tego, aby synodalna otwartość przejawiła się konkretnie w dopuszczaniu do Komunii świętej aktywnych seksualnie homoseksualistów i rozwodników w powtórnych związkach; miałaby też przejawić się poprzez wprowadzenie w Kościele nowej formy uznania roli kobiet – czyli sakramentalnym diakonacie.

Czy tego rodzaju postulaty znajdą większość w czasie obrad synodalnych w Pradze? Zobaczymy. Z perspektywy mechaniki synodalnej co do formalnej zasady nie jest to najważniejsze. Ostatecznie kluczowe będą oba synody rzymskie, jesienią tego i następnego roku i to, w jaki sposób sformułowany zostanie dokument finalny – oraz jakie późniejsze decyzje podejmie papież. A jednak przebieg debaty nie jest bez znaczenia. Narzuca się tu oczywista analogia z najnowszej historii Kościoła katolickiego. Gdyby biskupi, księża i świeccy po II Soborze Watykańskim realizowali skrupulatnie wolę Ojców Soborowych zapisaną w dokumentach, nie zrodziłoby się w Kościele tak wiele chaosu. Dominowała jednak nie soborowa litera, ale duch soboru. Możemy mieć do czynienia z powtórzeniem tej historii – tym więcej, że pojęcie synodalności nie ma precyzyjnej definicji i wciąż każdy może napełniać je treścią. W imię ducha synodalności już wiele się dzieje, jak choćby w Belgii, gdzie wprowadzone zostały błogosławieństwa liturgiczne par jednopłciowych. Możemy sobie łatwo wyobrazić, do czego synodalnie usposobieni hierarchowie będą wykorzystywać nowego ducha. Po Vaticanum II w Stolicy Apostolskiej zabrakło zdolności do ujęcia procesów posoborowych w karby. Doszło do poważnej destrukcji praktyki liturgicznej. Chociaż papież Benedykt XVI doskonale widział ten problem, nie zdecydował się mimo wszystko na żadną zdecydowaną próbę naprawy tej sytuacji. Sądzę, że biorąc pod uwagę coraz silniejsze lokalne partykularyzmy kościelne i rosnącą bierność Watykanu do stawania w obronie niektórych istotnych prawd moralnych i doktrynalnych, chaos rodzący się na gruncie synodalnego ducha może swoją skalą przyćmić jeszcze chaos posoborowy. Czy tak będzie, czy nie, dopiero się przekonamy; wiele zależy jednak również od tego, jak przebiegnie kształtowanie owego „ducha” – a zatem jakie postulaty i oczekiwania będą wyrażane w dokumentach spotkania synodalnego w Pradze.

Milczenie… i modlitwa

Niestety, Synodowi o Synodalności nie towarzyszy w Polsce pogłębiona debata. Procesowi synodalnemu media poświęcały sporą uwagę głównie w jego początkach oraz przy okazji publikowania krajowej syntezy synodalnej. Proces kontynentalny pozostaje niemal niezauważony, mimo jego fundamentalnej wagi. W mainstreamowej prasie katolickiej pojawiło się niewiele artykułów, a i te nie prezentowały bynajmniej całości zjawiska: opowiedziały o synodzie jedynie od strony technicznej, całkowicie przemilczając fundamentalne zagrożenia i problemy. To tylko pogłębia trudności, bo stwarza ryzyko, że polski głos na synodzie będzie słyszalny zdecydowanie słabiej, niż głosy z innych krajów, mających w swojej agendzie cele rewolucyjne. Tym więcej, że wspomniana synteza krajowa w Polsce nie odnosiła się w ogóle do głównych problemów. Nie wsparła postulatów progresywnych, ale też im się nie sprzeciwiła, zasadniczo rzecz biorąc nie zauważając toczącej się w Kościele powszechnym dyskusji. Co więcej, w syntezie zawarto wiele elementów wskazujących na złą jakość relacji między duchowieństwem a świeckimi, co może zostać łatwo wykorzystane przez czynniki rewolucyjne do uzasadnienia rzekomej konieczności wprowadzania dużych zmian w modelu sprawowania i przeżywania kapłaństwa.

W tych dniach konieczna jest gorliwa modlitwa za przebieg kontynentalnego procesu synodalnego. Jak wskazało w swoim oświadczeniu Stowarzyszenie Kultury Chrześcijańskiej im. Księdza Piotra Skargi, potrzeba modlitwy za uczestniczących w synodzie Polaków, aby „zdobyli się na odwagę obrony fundamentów naszej wiary”. Daj Boże, aby kontynentalny etap Synodu o Synodalności nie stał się zaczynem kolejnego wielkiego kryzysu i długotrwałego chaosu…

 

Paweł Chmielewski

Synodalność. Koniec Kościoła jaki znamy?

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(31)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie