Szef prezydenckiego BBN Paweł Soloch stwierdził, że nie może wykluczyć, iż w najbliższej przyszłości polscy żołnierze będą walczyć przeciwko Państwu Islamskiemu na terytorium Syrii. Aby tak się stało musiałby powstać ogólnoeuropejski lub natowski plan wsparcia dla koalicji anty-ISIS.
Paweł Soloch został zapytany przez dziennikarzy „Rzeczpospolitej” czy polscy żołnierze pomogą Francuzom w Mali albo wesprą działania państw koalicji przeciwko Państwu Islamskiemu w Syrii? Według szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego sytuacja jest bardzo dynamiczna. – Pierwsza deklaracja ministra spraw zagranicznych po atakach terrorystycznych w Paryżu wskazywała, że obecnie nie przewidujemy wysyłania polskich wojsk. Potem były rozmowy ministra obrony Antoniego Macierewicza z ministrem obrony Francji. Paryż ze zrozumiałych względów jest w tej sprawie bardzo aktywny. Nie powstał jednak ogólnoeuropejski czy natowski plan wsparcia dla koalicji przeciwko Państwu Islamskiemu. Dlatego za wcześnie, aby mówić o podejmowaniu decyzji o wysłaniu polskich wojsk za granicę. Chociaż niczego w najbliższej przyszłości nie można wykluczyć – stwierdził Paweł Soloch.
Wesprzyj nas już teraz!
Soloch przyznał także, że prezydent Duda chciałby, by polska armia była liczniejsza – aby w jej skład wchodziło 150 tys. żołnierzy. Kiedy armia mogłaby zostać powiększona? Według szefa BBN zależy to od dwóch czynników. – Po pierwsze, od zapewnienia odpowiednich środków w budżecie. Takiej decyzji najpewniej towarzyszyłoby zwiększenie wydatków na obronność. Po drugie, od możliwości i czasu potrzebnego na wyszkolenie tych wielu tysięcy dodatkowych żołnierzy.
Rozmówca „Rzeczpospolitej” zgodził się także z koncepcją przedstawioną przez byłego szefa MON Tomasz Siemoniaka, aby rozlokować większą liczbę żołnierzy na wschodzie Polski. – Była mowa o wzmocnieniu garnizonów o ok. 7 tys. żołnierzy, co w moim przekonaniu jest dalece niewystarczające. Konieczne jest uzupełnienie stanów osobowych w już istniejących jednostkach wojskowych. W wielu brakuje 30–50 proc. żołnierzy, a w skrajnych przypadkach nawet 70 proc. Nie ma przy tym odpowiednich rezerw mobilizacyjnych. Uzupełnienie tego stanu to poważne zadanie, które staje przed nowym rządem – wyjaśnił.
Paweł Soloch zapowiedział, że BBN zainicjuje dyskusję w sprawie na temat doktryny obronnej państwa. Zauważył bowiem, że w ciągu ostatnich dwóch lat diametralnie zmieniła się sytuacja w otoczeniu naszego kraju. – Na Ukrainie mamy zamrożony, nierozwiązany konflikt, który w każdej chwili może wybuchnąć. Do tego niepewną sytuację na Bliskim Wschodzie. Chodzi nie tylko o Syrię, ale po zestrzeleniu rosyjskiego samolotu także o trudne relacje NATO–Rosja. No i nagły napływ uchodźców i emigrantów do Europy oraz zamachy terrorystyczne na dużą skalę. Na to nakłada się niepewność polityczna związana z kalendarzem wyborczym w Stanach Zjednoczonych czy we Francji, a także zachwianie przywództwa Niemiec. Mamy do czynienia z kaskadowo narastającą eskalacją zagrożeń – stwierdził szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego.
Źródło: „Rzeczpospolita”
kra