Tomasz Karolak udzielił „świątecznego” wywiadu „Dużemu Formatowi”. Tłumaczy czytelnikom „Gazety Wyborczej” „mity” św. Stanisława i św. Wojciecha oraz potrzebę „oczyszczenia” polskiej historii. A przy tym tłumaczy się z zainteresowania czasami Jezusa Chrystusa tym, że… część jego energii mogła się już błąkać po świecie wcześniej!
– Najbardziej interesują mnie czasy Chrystusa i on sam. Część naukowców uważa, że miał dzieci z Marią Magdaleną. Maria Magdalena z potomkami Jezusa miała się ukryć na terenie dzisiejszej Hiszpanii. Powiem szczerze: nawet wolałbym, gdyby Jezus naprawdę miał dzieci, bo byłby mi jeszcze bliższy – stwierdził Tomasz Karolak. Jak dodał, wierzy, że Jezus na krzyżu umarł, ale ze zmartwychwstaniem „ma problem”.
Wesprzyj nas już teraz!
Zapytany, skąd u aktora zainteresowanie czasami Jezusa, Karolak odpowiada: – Nie wiem, może w nich żyłem. To nie koniec. –- Jeżeli czuję tak mocny związek z historią, to może rzeczywiście część mojej energii błąkała się już wcześniej po świecie – twierdzi aktor, który chwilę wcześniej mówił o tym, jak to czytał „Golgotę Picnic”. Kiedy Marcin Wójcik zapytał, kim Karolak był w czasach Jezusa, ten odpowiada: – Umiłowałem sobie erudytę, intelektualistę, z którym się liczyli zarówno Żydzi, jak i Rzymianie. Uważał, że jest kryzys cywilizacyjny, porzucił wszystko, zamieszkał na pustyni. W ikonografii przedstawia się go w skórze, z brodą. Nazywa się Jan Chrzciciel.
Później – na szczęście – uspokaja zaniepokojonych czytelników „Dużego Formatu”. Sam nie zamierza bowiem uciekać na pustynię. – Był czas, że zamykałem się w Tyńcu, u benedyktynów, kiedy jeszcze nie prowadzili restauracji z dziczyzną. Teraz wystarczy mi weekend nad morzem albo w górach, z dala od tłumów. Przydałby się nowy Jan Chrzciciel. Kościół i ochrzczonych trzeba na nowo ochrzcić – stwierdził aktor.
Później tłumaczy, na czym tak naprawdę mu zależy. Tomasz Karolak chce, by Kościół katolicki się „oczyścił”. – Powinien stawiać na rozwój duchowości, pomagać człowiekowi odpowiedzieć na podstawowe pytania o sens życia, rolę człowieka we wszechświecie – podkreśla. Wcześniej aktor stwierdza, że „chrześcijańskie zasady” mu się „podobają”. – Chodzi mi o chrześcijaństwo w czystej postaci. O to chrześcijaństwo, które stworzyło Europę. I choć nie wiem jak byśmy byli nastawieni krytycznie do dzisiejszego Kościoła, to nie możemy podważać faktów – mówił Karolak.
To nie jedyne mądrości, jakimi podzielił się aktor. Wiele miejsca poświęcił postaci św. Stanisława, biskupa i męczennika. – Cudowna historia miała służyć temu, aby wygnać króla, ale również scalać świeże polskie chrześcijaństwo. I efekt jest taki, że zdrajca leży w srebrnej trumnie na Wawelu jako męczennik, a król bohater pod kamieniem w austriackiej Karyntii. Stworzyliśmy mit świętego Stanisława – twierdził. – Polska wybrała świętość biskupa i straciła na dwieście lat królewską tożsamość. Mit świętości Stanisława upowszechniali wrogowie polskiej monarchii – podkreślał.
– Nasz drugi patron, święty Wojciech, też obrósł legendami. Kościół czci go jako męczennika, który zginął, chrzcząc Prusy. Owszem, chrzcił Prusy, został zabity, ale nie dlatego, że chrzcił, tylko dlatego, że podobno zakochał się w córce wodza jednego z plemion. Ojciec ukochanej mówi mu: Wojtek, zabieraj się stąd, ona jest przyrzeczona komuś innemu. Jak się nie odczepisz, to będziemy musieli cię zabić. No i go zabili. A Kościół głosi jego śmierć męczeńską, którą poniósł, chrzcząc niewiernych. Tak przynajmniej twierdzą niektórzy badacze – twierdził Karolak.
To prawda. Tomasz Karolak umiłował sobie „erudytę, intelektualistę”. Takiego na miarę „Gazety Wyborczej”.
mat