28 grudnia 2023

Tradycyjna wizyta kolędowa odchodzi do przeszłości? Przez Polskę przetacza się dyskusja

(Diabetes, Public domain, via Wikimedia Commons)

Kolęda od lat wywołuje w Polsce ożywioną dyskusję, co znacząco spotęgował okres Covid-19. W tym czasie w wielu parafiach odstąpiono od wizyty duszpasterskiej, wprowadzając nową praktykę: zapraszania księdza do domu. Choć czas pandemiczny minął, taki obyczaj w wielu miejscach zakorzenił się i także w tym roku księża chodzą tylko do tych, którzy tego chcą. Ten stan rzeczy ma zarówno swoich zwolenników jak i przeciwników.

Zwolennicy nowej wersji wizyty kolędowej mogą powoływać się na literę Kodeksu Prawa Kanonicznego.

Kanon 529 par. 1 głosi:

Wesprzyj nas już teraz!

„Pragnąc dobrze wypełnić funkcję pasterza, proboszcz powinien starać się poznawać wiernych powierzonych jego pieczy. Winien zatem nawiedzać rodziny, uczestnicząc w troskach wiernych, zwłaszcza w niepokojach i smutku, oraz umacniając ich w Panu, jak również – jeśli w czymś nie domagają – roztropnie ich korygując”.

Prawo kanoniczne zobowiązuje zatem do odwiedzania wiernych w ich domach, ale nie czyni tego w sposób bardzo konkretny. Po pierwsze, mówi wyłącznie o proboszczu, nie o wikarych, nawet jeżeli delegowanie na wikarych różnych obowiązków jest naturalną praktyką. Po drugie, prawo kanoniczne nie wspomina o częstotliwości takich wizyt ani o żadnym konkretnym okresie. Po trzecie, kodeks wskazuje na autentycznie „duszpasterski” charakter wizyty, co miałoby się realizować zwłaszcza poprzez uczestnictwo „w niepokojach i smutku”, jak i w „umacnianiu” i „korygowaniu”. W praktyce wizyta kolędowa przebiega jednak według ścisłego wzorca, który nie pozostawia miejsca na wypełnianie tych zaleceń. Po czwarte wreszcie prawo nie mówi, że proboszcz winien proponować wizytę każdemu chodząc od drzwi do drzwi, toteż zachęcanie wiernych do zapraszania kapłana wydaje się uzasadnione.

Z drugiej strony, consuetudo est altera natura – przyzwyczajenie jest drugą naturą. Jest dobrym i starodawnym obyczajem Kościoła, by niczego nie zmieniać, jeżeli nie jest to konieczne. Toteż nagła zmiana charakteru wizyty kolędowej, która burzy wielowiekowe (sic) przyzwyczajenia ludzi nie wydaje się uzasadniona. Byłaby taka, gdyby miała na celu jakieś większe dobro. Teoretycznie jest to możliwe: gdyby proboszcz rezygnował z rutynowego chodzenia po kolędzie, zamiast tego chodząc do wiernych na dłuższe spotkania o bardziej duszpasterskim charakterze. Nowy obyczaj kolędowy niekoniecznie jednak z tym się wiąże. Stąd wniosek, że nie należy zmieniać dotychczasowej polskiej praktyki.

Nie brakuje jednak głosów, które wskazują na konieczność zmiany. Przykładowo znany ksiądz Daniel Wachowiak, proboszcz parafii w Koziegłowach, wskazuje na fizyczną niemożliwość zrealizowania obowiązku wynikającego z KPK w zwyczajowej formie kolędy. „Nasza parafia liczy niemal 4 tysiące mieszkańców. Oczywiście nie wszyscy utożsamiają się z Kościołem. Mając to na uwadze, można założyć, że katolickich rodzin jest ponad 1000. Z lat poprzednich mam doświadczenie, że jestem w stanie odwiedzić około 250-300 rodzin. A to oznacza to, że zrealizowanie w pojedynkę chęci pomodlenia się w domach parafian są ponad moje możliwości” – napisał ks. Wachowiak już w listopadzie w liście do wiernych w swojej parafii. Poprosił ich o pomoc w przygotowaniu grafiku tegorocznej wizyty duszpasterskiej. Ksiądz pisał o tym również w mediach społecznościowych, a wielu internautów zwracało uwagę na faktyczny problem: malejącą liczbę księży. Równocześnie maleje wprawdzie również liczba katolików chcących przyjmować kolędę, ale nie maleje liczba gospodarstw domowych. To oznacza, że w niektórych przypadkach ksiądz po prostu notorycznie „odbija się” od zamkniętych drzwi.

Dyskusja na ten temat rozgorzała na przykład na facebookowym koncie Pawła Milcarka, który udostępnił link do artykułu omawiającego apel biskupa Zbigniewa Zielińskiego skierowany do księży o odbywanie „normalnej” wizyty kolędowej. Z krytyką tego apelu wystąpiło kilku kapłanów, zwracając uwagę na „przemęczenie” i „brak czasu”. W odpowiedzi na takie zarzuty pojawiły się wezwania, również ze strony samego dr. Milcarka, o to, by nie nie robić z wypełniania zwykłych obowiązków „powodu do martyrologii” oraz by nie minimalizować tychże obowiązków.

Obrońcy wizyty kolędowej w formie tradycyjnej wskazują, że dla wielu ludzi może to być jedyna okazja w roku do spotkania z księdzem, stąd nie warto z niej rezygnować, bo chodząc od drzwi do drzwi kapłan realizuje też w pewnym sensie nakaz misyjny. Krytycy mogliby wskazać, że czynienie z wizyty duszpasterskiej nakazanej prawem kanonicznym realizacji nakazu misyjnego jest jednak nadużyciem, bo Kodeks nie umieszcza tej wizyty w takim kontekście; misja może zatem realizować się zupełnie innymi drogami.

Jak zakończy się ten spór – pokaże czas. Można jednak wyrazić przypuszczenie, że jeżeli wizyta duszpasterska od drzwi do drzwi nie zostanie parafiom wprost nakazana przez biskupa, będzie powoli i stopniowo odchodzić w przeszłość. Tradycyjna wizyta kolędowa wyrosła w Polsce, w której nieomal każdy dom był domem katolickim – i stąd każdy dom księdza przyjmował. Dziś w niektórych regionach kraju, zwłaszcza w dużych miastach, księdza przyjmuje rzadko kto, co stwarza zupełnie nową okoliczność, nieprzystającą do charakteru tradycyjnej wizyty kolędowej. Można założyć, że w przyszłości obowiązek nakazany prawem kanonicznym będzie realizowany różnie: w niektórych miejscach, gdzie wciąż przeważają rodziny katolickie, będzie odbywać się tradycyjnie, w innych – „na zaproszenie”, czy to ze względu na fizyczną niezdolność kapłana do obejścia wszystkich domów (patrz: Koziegłowy), czy to z zupełnie innych przyczyn, być może nie zawsze szlachetnych (patrz: zarzuty o „wygodnictwo”). Jedno jest pewne: skoro w ostatnich latach liczba święceń spadła kilkukrotnie (sic), a gospodarstw domowych w Polsce przybyło (coraz więcej ludzi mieszka osobno!) – księżom będzie realizować kolędę po prostu coraz trudniej.

Paweł Chmielewski

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(12)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Bez Państwa pomocy nie uratujemy Polski przed planami antykatolickiego rządu! Wesprzyj nas w tej walce!

mamy: 299 440 zł cel: 300 000 zł
100%
wybierz kwotę:
Wspieram