Nie wszystko co oferowane jest dziś pod szyldem „katolickiego”, jest katolickie. Niektóre z postaw promowanych w Kościele są przejawem jego tragicznego rozmiękczenia. Każdy, kto to zauważa, przechodzi przez trzy fazy. Czy Ciebie też to już spotkało?
„Urodziłem się i wychowałem jako katolik. I ochrzczony, spowiadający się, przyjmujący Komunię Świętą i utwierdzony w wierze jestem winien bezwarunkowo spłacenie długu kochającej matce i ojcu, którzy od zawsze byli zaangażowani w życie parafii. Do szkół katolickich chodziłem od przedszkola do 12 klasy. Rozeznałem katolickie życie religijne zanim wstąpiłem w katolicki związek małżeński ze wspaniałą katolicką panną młodą, z którą wychowuję teraz katolickie dzieci. Zdobywałem liczne stopnie w zakresie teologii katolickiej, w jednych z bardziej renomowanych instytucji katolickich w kraju. Przez całą karierę zawodową pracowałem w katolickiej parafii, diecezji, placówkach oświatowych i opiekuńczych” – zaczyna tekst opublikowany na OnePeterFive.com amerykański teolog Aaron Seng.
Wesprzyj nas już teraz!
Autor podkreśla, że samo określenie katolicki nie czyni z nas jeszcze prawdziwych katolików: „Nie determinujemy bowiem prawdy, a wyznajemy ją”. Seng przyznaje, że mogą istnieć różne stopnie wary i pasji jej wyznawania, ale: „święty Depozyt Wiary został powierzony nieomylnie Kościołowi przez Jezusa Chrystusa i sam w sobie jest niezmienny: nieomylny, niezniszczalny, stanowiący Prawdę Bożą”.
Seng opisuje towarzyszące obecnie wielu katolikom odczucie różnicy pomiędzy Kościołem minionych wieków a współczesnym. Dotyczy ono tych osób, które pamiętają czasy lat 50-tych i wczesnych 60-tych, ale i każdego dobrego katolika pragnącego zapoznać się z dokumentami kościelnymi, historią oraz hagiografią. Autor wyznaje, że długo poszukiwał określenia na tę odczuwaną różnicę. Określenia, które w najlepszy sposób opisywałoby współczesne katolickie doświadczenia, w stosunku do tego co miało miejsce wcześniej. Zdaniem Senga jest to przymiotnik squishy [gąbczasty, rozmiękczony, taki który łatwo można zgnieść].
Decydując się na to określenie Seng zadaje swoim czytelnikom kilka pytań:
„Czy ostatnio usłyszałeś wypowiedź katolickiego duchownego w trakcie jakiegoś wystąpienia – homilii, wywiadu, itd., dotyczące nauczania Kościoła, które były wyrażane… stanowczo? Pewnie nie, bo Kościół jest dziś rozmiękczony.
Czy pobliska parafia przyjęła kolejną ekumeniczną, międzyreligijną, międzywyznaniową i między – jakąkolwiek funkcję, by podkreślić rzeczy, które mamy wspólne jako ludzie wiary, dbając jednocześnie o to, by nie pojawiły się kwestie obraźliwe (jak wezwanie do nawrócenia). Pewnie tak. Rozmiękczenie.
Czy coś zostało wprowadzone lub usunięte z Mszy Świętej w twojej parafii (czwarty raz w tym miesiącu) jako bardziej współczesne, dostępne, przyjazne, relatywne, aktualne itd. Pewnie tak. Rozmiękczenie.
Czy słyszeliście ostatnio (lub w ogóle) o lokalnym kaznodziei jasno artykułującym na forum mieszanym (nawet w swojej własnej parafii) moralne nauczanie Kościoła dotyczące delikatnych kwestii, w szczególności ludzkiej seksualności? Nie? Rozmiękczenie.
Czy lokalny Biskup starał się kontrolować katolickie szkoły podsiadające odmienne zdanie lub goszczące proaborcyjnych polityków; czy też katolickie parafie nadal celebrujące wydarzenia LGBT; czy też katolickie szpitale nadal oferujące tabletki antykoncepcyjne; czy też katolickie zakony religijne cisnące kadzidło w ręce nie wiadomo kogo? Nie? Rozmiękczenie.
Seng zauważa, że doświadczenia takie jak wymienione powyżej są ze sobą powiązane, tworząc jedno zjawisko, które to właśnie nazwał „rozmiękczonym Kościołem”. Jak zatem można go zdefiniować?
Według Senga „rozmiękczony Kościół” [SquishyChurch] „to mglisty stan lub wrażliwość, która, twierdząc, że jest wiarą katolicką zgodną ze współczesnym modelem życia, jest w rzeczywistości zaciemniającą fasadą zbudowaną z błędu teologicznego, która ukrywa prawdziwą naturę Kościoła i uniemożliwia wiernym prawe życie (oddające Bogu chwałę, która należy mu się w Jego Kościele), a także otrzymywanie pełnego znaczenia chwały (tak jak Bóg zamierzył tworząc Kościół)”. Zdaniem autora „rozmiękczony Kościół” może w znaczącym stopniu ograniczać wysiłki tych, którzy przede wszystkim poszukują Królestwa Bożego i Jego sprawiedliwości (Mt, 6, 33). Ponadto „rozmiękczony Kościół” może wywierać wpływ na stan herezji wśród katolików stwarzając przeszkodę dla owocnego przyjęcia łaski Bożej.
Jednakże wraz ze wzrostem zamieszania wśród katolików, wiele osób decyduje się na bardziej wnikliwe studiowanie wiary, zauważa Seng. Część z tych osób przekonuje się, że nigdy nie nauczano ich „całej Prawdy” od samego początku. W wielu przypadkach okazuje się, że prezentowano im fałszywe doktryny (czy też rozmiękczone) zamiast depozytu pozostawionego przez Boga i powierzonego Kościołowi na wszystkie wieki.
Zdaniem Senga opuszczanie „rozmiękczonego Kościoła” w celu odkrycia „solidnego podłoża autentycznego katolicyzmu” przebiega według określonego wzoru, w którym można wyróżnić trzy fazy.
1. Zaskoczenie odkryciem „rozmiękczenia Kościoła”
W ostatnich czasach ta faza stanowi tak naprawdę „pytanie otwierające” dla wielu katolików. Coraz częściej możemy usłyszeć o kapłanach, biskupach i kardynałach „dostosowujących praktykę duszpasterską Kościoła” do „realnych i życiowych sytuacji” współczesnych kobiet i mężczyzn. Słyszymy o „miłosierdziu” i „nieosądzaniu”, ale niewiele mówi się o niezmiennych prawdach moralnych oraz o wymogu zachowywania nakazów Pana Boga, poprzez Jego łaskę. Co gorsze, wypowiedzi wielu duchownych wydają się ze sobą sprzeczne.
W związku z tym pojawiają się pytania. Czy Kościół może naprawdę zmienić odwieczną dyscyplinę dotyczącą Komunii Świętej dla cudzołożników lub celibatu dla kapłanów? Czy w określonych przypadkach może dopuścić antykoncepcję dla kobiet? Czy może zacząć wyświęcać kobiety na kapłanów?
„Co mają czynić wierni, kiedy nagle trudno odnaleźć prawdę lub nawet ręce, które mogą nią pokierować, których zadaniem jest strzeżenie Depozytu?” – zastanawia się Seng (1 Tm, 6, 20). Ludzie zaskoczeni współczesnymi praktykami duszpasterskimi zaczynają poszukiwać obszarów bezpiecznych, o których można sądzić, że z całą pewnością są zgodne w wolą Bożą.
2. Zmęczenie kultem „rozmiękczenia”
Aby pokazać różnicę pomiędzy novus ordo a tradycyjną Mszą Łacińską wystarczy wpisać w wyszukiwarce internetowej te dwa hasła (wyszukiwanie grafiki). Różnica chyba nie wymaga komentarza. Spróbujcie Państwo: Kościół przed soborem; Kościół po soborze.
Na pewno duża część osób patrząc na obrazki dotyczące novus ordo pomyśli, że w większości przedstawiają one nadużycia religijne, że Msza Święta w ich rodzimych parafiach nigdy nie była tak zła. Oczywiście jest to prawda, ale w tym właśnie zdaniem Senga, tkwi problem. Kryzys liturgii stanowi podstawowe źródło kryzysu współczesnego Kościoła: „Liturgia jest przecież bijącym sercem Mistycznego Ciała Chrystusa i głównym organem, poprzez który wierni mogą przesiąkać umysłem i duchem Chrystusa”.
Zatem katolicy zmęczeni Mszami z gitarą, żartami w trakcie homilii oraz płytkimi wysiłkami duchownych-modernistów, by uczynić liturgię „odpowiednią i zachęcającą” zaczynają szukać jakiegoś stałego punku odniesienia w praktyce oddawania czci Chrystusowi. Praktyce przykazanej Apostołom przez Zbawiciela, tak by ich byt przemieniał się poprzez tę cześć w duchu i prawdzie, tak jak pragnie tego Ojciec.
3. Zdezorientowanie w „rozmiękczonym Kościele”
Niejednoznaczność doktrynalna to zdaniem autora znak rozpoznawczy „rozmiękczonego Kościoła”. Kiedy podstawy nauki doktrynalnej nie są już nauczane w sposób klarowny lub co gorsza utrzymuje się, że są to nieuchwytne ideały, nieosiągalne przez większość ludzi – jakie korzenie zostają zasadzone wśród przeciętnych katolików, zajmujących ławy kościelne?
Katolicy poszukujący korzeni w tradycyjnym nauczaniu Kościoła, dotyczącym treści współcześnie kwestionowanych lub czerpiący z tradycyjnego rytu liturgicznego, są zaskoczeni, że jeszcze przed połową XX wieku Kościół przemawiał jasnym i spójnym głosem na temat kwestii doktrynalnych. Na temat tych samych kwestii obecnie rzadko słyszy się z ambony cokolwiek.
Seng wymienia o jakie treści chodzi:
– „Istnienie Boga jest możliwe do udowodnienia z samego rozumu, nie wspieranego przez łaskę, podobnie jak elementy prawa naturalnego.
– Poza Kościołem i bez łaski Chrztu nie ma zbawienia.
– Łaska pozwala każdemu wypełniać obiektywne wymagania prawa Bożego.
– Jedyne właściwe wykorzystanie praktyk seksualnych odbywa się w ramach małżeństwa między mężczyzną a kobietą, jako akt z natury rzeczy nakazany do prokreacji, ujmowanej jako główny cel.
– Wyłącznie katolicyzm jest prawdziwą wiarą, natomiast wszystkie inne religie są fałszywe i w jakimś stanie niedostatku; dlatego nigdy nie mogą być rozumiane jako środki łaski, ale raczej utrudniające jej działanie, mimo to Bóg może cudownie zbawić człowieka.
– Jedynie kult katolicki jest miły Bogu, natomiast wszelkie inne nabożeństwa religijne są zepsuciem lub prowadzą do niego. Warto pamiętać, że katolicy nie mogli uczestniczyć w międzyreligijnych spotkaniach modlitewnych aż do 1983 roku.
– Pomiędzy chrześcijaństwem a islamem istnieje niemożliwa do pokonania wrogość; islam uznawany był od wieków przez papieży i świętych za fałszywy, obrzydliwy, diaboliczny, świętokradzki, nieugięcie ślepy, bluźnierczy, potępiony i będący prekursorem Antychrysta.
– Oddzielenie Kościoła od państwa jest szaleństwem i jednym z głównych błędów nowoczesnego społeczeństwa, wraz z towarzyszącymi mu liberalnymi zasadami wolności słowa i swobodnego praktykowania każdej religii bez wyjątku.
– Nie może istnieć większe lub mniejsze uczestnictwo w Mistycznym Ciele Chrystusa, tak jakby to Ciało było bardziej lub mniej obecne w oparciu o zgromadzenie rozbieżnych elementów i odmiennych wielkości.
Podsumowując Seng zaznacza, że Kościół w swojej naturze jest „idealnym społeczeństwem, ludzką i boską instytucją ustanowioną przez Wiekuistego Syna Bożego, która przetrwa bez skazy zgodnie z obietnicą Chrystusa”, a to co proponuje się nam dziś nie przystaje do tej wizji. Bo ziemskie oblicze tej wspaniałej instytucji od zawsze spotyka się z grzechami oraz błędami, które współcześnie wyjątkowo się nasiliły.
To oczywiście nie zwalnia nas z obowiązku życia zgodnie z wiarą przekazaną nam przez Jezusa Chrystusa, a także z dążenia do poprawy popełnionych nadużyć oraz błędów, podług naszych możliwości. Wszystko po to, by przez naszą osobistą drogę do świętości, Kościół mógł stać się na nowo wielki, a nie rozmiękczony.
Źródło: OnePeterFive
malk