Bliżej Turcji, od dawna blisko Chin, z dystansem do Rosji – taką drogę wybiera Turkmenistan. Potwierdzeniem takiego kierunku prowadzenia polityki zagranicznej były przeprowadzone w miniony weekend rozmowy szefów dyplomacji Turcji i Turkmenistanu w Ankarze.
Wobec narastających w Azji Środkowej i na Bliskim Wschodzie konfliktów, współpraca Turcji i Turkmenistanu ma duże znaczenie dla obydwu stron. Jak podała kazachska agencja informacyjna „Trend”, dwustronne rozmowy dotyczyły współpracy w zakresie politycznym i ekonomicznym. Przewidziane są niebawem także wizyty na wyższym szczeblu, co może podkreślić wagę, jaką obydwa państwa przywiązują do wzajemnych relacji.
Wesprzyj nas już teraz!
Zbliżenie Turkmenistanu i Turcji z uwagą obserwuje Kazachstan, który jest jednym z najbliższych sojuszników Rosji w Azji Środkowowschodniej. Dla prezydenta Kazachstanu Nursułtana Nazarbajewa dywersyfikacja współpracy gospodarczej z Turcją może oznaczać większą niezależność od Moskwy i napływ kapitału inwestycyjnego, choć kapitał turecki już jest teraz aktywny w Kazachstanie. Turcja jest obecnie – według rankingu Banku Światowego – 18. gospodarką w świecie i ma potencjał szacowany na ok. połowę gospodarki rosyjskiej (Rosja zajmuje w tym rankingu 13. miejsce).
Zbliżenie z tak silnym partnerem jest dla Turkmenistanu, spoglądającego na świat zachodni w wyczekiwaniu ratunku dla przeżywającej kryzys gospodarki, szansą na stabilizację. Dotychczasowa polityka gospodarcza Turkmenistanu była typową dla strefy posowieckiej monokulturą, opartą na wydobyciu gazu ziemnego. Spadek cen gazu wprowadził gospodarkę Turkmenistanu w zawirowania, ale sposobu wyjścia kraj ten szukał w zbliżeniu z Zachodem. Panujący od 2006 roku w Aszchabadzie prezydent Kurbankuły Berdymuchammedow, w lutym zaprzysiężony po wyborach na swoją trzecią kadencję, od lat separuje się od wpływów Moskwy.
Zaraz po zaprzysiężeniu w swoim wystąpieniu Kurbankuły Berdymuchammedow podkreślił, że jego priorytetem w polityce zagranicznej będzie neutralność. Kazachska agencja „Trend” przypomniała przy okazji, że 12 grudnia 1995 roku Zgromadzenie Ogólne Organizacji Narodów Zjednoczonych, z inicjatywy Aszchabadu, przyjęła rezolucję o „trwałej neutralności Turkmenistanu”.
Deklarując oficjalną neutralność prezydent Berdymuchammedow od lat prowadzi swoją politykę dobrych relacji z krajami europejskimi, Stanami Zjednoczonymi oraz – szczególnie – z Chinami. Gospodarka chińska stała się głównym odbiorcą gazu ziemnego z Turkmenistanu (trzykrotnie więcej niż odbiera go Rosja). Chińska firma CNPC uzyskała także dostęp do złóż gazowych Turkmenistanu.
Jednak możliwości eksportu gazu ziemnego z tej azjatyckiej republiki są znacznie większe – szacuje się, że około 10 proc. światowych zasobów gazu leży pod ziemią turkmeńską. „Forbes” szacował w 2011 roku, że turkmeńskie złoża gazu to 21,2 bln metrów sześciennych i były drugie co do wielkości w świecie.
Nie dziwi więc, że zarówno Chiny, jak i Turcja, chcą zbudować partnerskie relacje z Aszchabadem, gwarantując sobie zróżnicowanie kanałów dostaw ważnego nośnika energetycznego, niezbędnego dla każdej gospodarki.
Turkmeńska gra na neutralność, z jednoczesnym zacieśnianiem stosunków z Turcją oraz Chinami, stawia Aszchabad w korzystnym położeniu, dając Berdymuchammedowi argumenty za utrzymaniem dotychczasowej roli w państwie. O ile bowiem w kwestach gospodarczych Turkmenia może spoglądać na Zachód, o tyle w sposobie prowadzenia polityki wewnętrznej w niczym nie różni się od innych autorytarnych republik azjatyckich.
Kult jednostki, zmiany konstytucji pod potrzeby panującego prezydenta i likwidacja opozycji, mają więcej wspólnego z dyktaturami niż z wolnościowymi ideologiami cywilizacji europejskiej. Ale trudno oczekiwać by ten sposób prowadzenia polityki przeszkadzał Turcji albo Chinom. Mając jako partnera autorytarnego prezydenta Berdymuchammedowa Chiny zyskują gospodarczo i politycznie na osłabieniu wpływów Rosji w intersującym obszarze Azji Środkowowschodniej. Turcja zaś zabezpiecza sobie dostawy nośnika energii i wzmacnia pozycję w regionie, w którym ma ambicje odgrywać coraz większą rolę.
Źródła: „Forbes”, „Trend”
Jan Bereza