14 marca 2012

W tureckiej obecnie Anatolii leży kraina ze wszech miar niezwykła – ojczyzna świętych pustelników i teologów oraz udręczonych chrześcijan, których muzułmański furor zmusił do ukrycia depozytu wiary głęboko pod skorupą skał – Kapadocja.

 

Gigantyczne stożki dwóch wulkanów – wypiętrzony na wysokość 3916 metrów Erciyes Dagi i niższy o siedemset metrów Hasan Dagi – wydają się jeszcze potężniejsze, niż są w istocie, bo nie towarzyszą im żadne inne góry. Nawet w środku lata lśnią bielą śniegu. To te obecnie wygasłe wulkany w czasach swej geologicznej aktywności uformowały powierzchnię skorupy ziemskiej w promieniu dziesiątków kilometrów. Gruba na setki metrów warstwa tufu wulkanicznego, przez setki tysięcy lat kształtowana w procesie erozji, przybrała fantastyczne formy usypisk, pilastrów, piramid, grzybów, maczug, kominów, czap, kapturów i wszelkich innych kształtów, jakie tylko zdoła podpowiedzieć wyobraźnia.

Wesprzyj nas już teraz!

Tę niewiarygodnie piękną krainę ludzie zamieszkiwali od prawieków – Hetyci stworzyli na tych obszarach wysoko rozwiniętą cywilizację. Otwarta ku Wschodowi kraina stamtąd otrzymywała impulsy cywilizacyjne, przenikające głównie z Persji. Po podboju Azji przez Aleksandra Wielkiego i rozpadzie jego imperium, Kapadocją rządziła lokalna dynastia grecka, co włączyło ją w obieg kultury hellenistycznej.

 

Kraj z dawna chrześcijański

Dość późno, bo dopiero w roku 17, za panowania cesarza Tyberiusza, ziemia ta uzyskała status prowincji rzymskiej. Był to czas rozprzestrzeniania się chrześcijaństwa, które z końcem I wieku wkroczyło do miast, w pierwszym rzędzie do Cezarei Kapadockiej, stolicy prowincji. Tu rozpoczynała swój bieg główna magistrala komunikacyjna na osi wschód-zachód, ciągnąc się do Ikonium i dalej – do Efezu. Drogę tę przemierzał odcinkami Paweł Apostoł. Gminy chrześcijan musiały być liczne i prężne, bo wspomina o nich już Piotr Apostoł w swym pierwszym liście. Znany jest biskup z Kapadocji, niejaki Aleksander, który odwiedził Jerozolimę na krótko przed rokiem 200. W III wieku, od panowania Decjusza do rządów Dioklecjana chrześcijanie z tego rejonu cierpieli straszliwe prześladowania, czego przykładem może być męczeństwo jednego z nich, św. Hierona, zamęczonego wraz z trzydziestoma towarzyszami.

Przykładu stopnia zakorzenienia chrześcijaństwa w kapadockich miastach, wprawdzie nielicznych na tych pustkowiach, dostarcza życie urodzonego w Cezarei około roku 330 Bazylego Wielkiego i jego rodziny. Babka, ojciec, matka, siostra i dwaj bracia Bazylego – od dawna chrześcijanie – wszyscy dostąpili chwały ołtarzy. Sam Bazyli został wybrany biskupem rodzinnego miasta, a jego młodszy brat, Grzegorz – biskupem Nyssy. Kapadocka ziemia wydała innego jeszcze świętego biskupa Grzegorza, urodzonego w Nazjanzie, przyjaciela Bazylego. Wszyscy trzej, jako teolodzy, pisarze, oratorzy i organizatorzy życia kościelnego walczący z arianizmem, zostali zaliczeni w poczet wielkich kapadockich Ojców Kościoła.

 

Kapadocję jako kraj pustkowi szczególnie upodobali sobie pustelnicy. Obok Egiptu, Synaju, Pustyni Judzkiej i pustyń syryjskich uchodzi za ojczyznę monastycyzmu wschodniego. Proces przenoszenia się z miast na pustynię został zahamowany w wyniku najazdów arabskich w połowie VII wieku. Sto lat później wyłonił się konflikt wokół zasadności czci obrazów, by przez długi czas, bo od roku 717 do 843, poważnie wstrząsać posadami Bizancjum. Kapadocja, choć odległa od Konstantynopola, nie była wolna od obrazoburstwa, co znalazło odbicie w lokalnej odmianie sztuki chrześcijańskiej tamtego czasu.

 

Chrześcijaństwo podziemne

Nowy rozdział w dziejach Kapadocji rozpoczął się w roku 1071, kiedy hordy seldżuckich Turków w bitwie pod Manzinkert rozbiły cesarską armię chrześcijańską, a cesarz Roman Diogenes dostał się do sułtańskiej niewoli, gdzie został zgładzony. Był to początek tureckiej infiltracji wschodnich prowincji cesarstwa. Chrześcijańska ludność Kapadocji, pozostawiona sama sobie, bez osłony wojska, zaczęła schodzić do podziemi. W sensie dosłownym.

Kapadoccy chrześcijanie, chroniąc się przed Arabami i Turkami, schodzili z żyznego płaskowyżu anatolijskiego w doliny, gdzie pośród księżycowego krajobrazu przystąpili do drążenia w uformowanych naturalnie w fantastyczne kształty skałach kaplic, kościołów i klasztorów. Obiektów tych są w Kapadocji setki. Jedne wykuwano w klifach obrzeżających doliny, inne w skalnych ostańcach, jeszcze inne – głęboko pod ziemią. Chociaż skalne kościoły występują w rozproszeniu na całym obszarze Kapadocji jako pojedyncze obiekty, można wyróżnić cztery rejony, a w każdym z nich naliczyć dziesiątki świątyń.

 

Najbardziej zwarty jest obszar w kształcie trójkąta, którego wierzchołki tworzą miejscowości: Avanos, Göreme i Ürgüp. Dwadzieścia pięć kilometrów na południowy wschód od miasta Aksaray, w starożytności zwanego Koloneia Archelais, płynie przez dziesięć kilometrów w głębokiej dolinie rzeka Melendiz Suyu. W zbudowanych z pionowych skał (tu nie pochodzenia wulkanicznego) ścianach tejże doliny zidentyfikowano ponad sto kościołów, a każdy z nich – ozdobiony freskami. Nawet w niższych partiach wulkanu Hasan Dagi (3268 m) – być może za przykładem greckiego Olimpu – pustelnicy drążyli w warstwach tufu kaplice i cele dla siebie, a dla miejscowej ludności większe kościoły. Na koniec należy wspomnieć obszar położony trzynaście kilometrów na północ od Nevşehir, gdzie w sąsiedztwie wsi Gülşehir znajduje się skupisko kościołów wykuwanych w pionowych klifach o tak monumentalnych fasadach, iż natychmiast nasuwa się skojarzenie z grobowcami Petry w Jordanii.

 

Architektura jaskini

Wykuwane wewnątrz skał kościoły przestrzegają tych samych planów architektonicznych, jakie obowiązywały w budownictwie na powierzchni. Najczęściej spotykany, bo najłatwiejszy w drążeniu, jest plan prostokąta. Wznoszono na nim głównie kaplice mniejsze, za to kształtnie przesklepione kolebkowo, zaopatrzone w półkolistą apsydę z przeznaczeniem na ołtarz, której niekiedy towarzyszą po bokach dwie mniejsze nisze o wklęsłym wykroju – rodzaj mini apsyd. Bardziej ambitny jest plan równoramiennego krzyża greckiego. Ma on już cztery monolityczne kolumny (również wykute w litej skale), które pełnią rolę bardziej ozdobną niż konstrukcyjną, bo oparta na nich kopuła, tak samo wykuta w skale, niejako wisi sama z siebie, nie potrzebując żadnych podpór. Ta odmiana kościoła może mieć trzy nawy, w którym to przypadku nawę centralną od bocznych oddzielają dwa rzędy kolumn, najczęściej po trzy w rzędzie. Tu również kolumny mają zastosowanie czysto estetyczne, dla podkreślenia majestatu świątyni.

 

Spotykamy również plan pełnej bazyliki, a więc trzy nawy (środkowa szersza od bocznych), z których bieg każdej kończy duża apsyda. W apsydzie centralnej, dookoła ołtarza biegnie półokręgiem syntronon, czyli przyścienna ława (też wykuta w litej skale) przeznaczona dla duchowieństwa. Pośrodku znajduje się kamienny tron dla dostojnika kościelnego, może biskupa. Miejsce ołtarzowe odgradza od ludu templon – niska, kamienna przegroda, z której po zakończeniu konfliktu obrazoburczego w roku 843 wykształcił się stopniowo ikonostas. I znów wykute w skale kolumny rozdzielają nawy, po trzy w każdym rzędzie. Nie zabrakło, rzecz jasna, narteksu, czyli przedsionka, jak również przytwierdzonego monolitycznie do podłoża przed ołtarzem ambionu – wykutej w skale kazalnicy o czterech stopniach.

 

Freski na skale

Wewnętrzne ściany i sklepienia świątyń, nawet najmniejszych kaplic, zgodnie z wymogami liturgii Kościoła wschodniego, pokrywają freski. O ile pozwalała na to kubatura, w świątyniach tych próbowano literalnie przestrzegać kanonu malarskiego wypracowanego w wyniku triumfu ortodoksji. Oto bowiem na Soborze Konstantynopolitańskim w roku 843 ostatecznie orzeczono, że jest rzeczą słuszną oddawanie czci nie obrazom samym w sobie, ale Osobom Boskim i świętym na nich przedstawianym.  Pod względem artyzmu malarstwo to nie jest równe. Wzruszające są owe próby zmierzenia się środkami artystycznymi z wielką nauką Kościoła, próby czynione ręką często niewprawną, kiedy anonimowy artysta brak talentu zastępował dobrą wolą, gorliwością i zapałem. Ale przecież znajdziemy kościoły w całości pokryte wspaniałymi malowidłami – niewykluczone, że owocami wykwintnych środowisk artystycznych Konstantynopola. Do grona tego typu zabytków zalicza się kościół Tokali w Göreme – ogromny i dostojny, wyróżniający się na ścianie centralnej niebieskim tłem, z którego, jak z niebiańskiego lazuru, wyłaniają się całe orszaki postaci świętych w układzie hierarchicznym, bo w Niebie przestrzega się hierarchii zasług.

 

A sceny narracyjne, inspirowane Ewangelią – jakże silnie przemawiają do oglądającego! Niewymownym pięknem tchną malowidła niewielkiego kościoła w Göreme (od jedynego maleńkiego okienka zwanego Ciemnym), do wnętrza którego wchodziło się po zewnętrznej drabinie. Prawdziwe cuda, a do tego – co niezwykle ważne – zachowane w znakomitym stanie! W większości przypadków bowiem zdobienia kościołów noszą ślady celowych zniszczeń – zabobonni muzułmanie wydłubują oczy przedstawianym postaciom. Tymczasem malowidła w Göreme są kompletne. Podejmują cykl pasyjny, bo na więcej nie pozwoliła ograniczona powierzchnia ścian i sklepień. Wielki artysta zaprezentował tu program według dodekaortonu, czyli przywołał dwanaście głównych scen ewangelicznych, które jako konieczne weszły do kanonu Kościoła ortodoksyjnego.

 

Obrazoburcy, Seldżucy i Turcy

Kiedy ozdabiano te kościoły? Najstarsze malowidła pochodzą z okresu przedobrazoburczego – fakt, że się w ogóle zachowały stanowi na Wschodzie prawdziwy ewenement. Przecież cesarskie dekrety zobowiązywały poddanych do niszczenia malowideł, zarówno ściennych jak i ikon, jak również, ma się rozumieć, mozaik. W okresie obrazoburstwa, a więc od VIII do polowy IX wieku, sztuka malowania jakby zawisła w oczekiwaniu: co też nastąpi, jaki będzie finał sporu? Na wszelki wypadek stosowano się do cesarskich dekretów zabraniających malowania osób świętych, bo malowanie takowych uznano za wyraz idolatrii. Do ich przedstawiania powrócono, acz dość jeszcze nieśmiało w wieku IX, prawdziwa zaś erupcja tej sztuki przypada na wiek X i XI.

 

Najazd Seldżuków zahamował twórczość artystyczną, najwidoczniej miejscowi chrześcijanie trwali w oczekiwaniu na dalszy rozwój wypadków, stojąc przed niewiadomą, co też się z nimi stanie. Kiedy w XIV wieku zajęli Kapadocję Turcy Osmańscy, miejscowi chrześcijanie byli zaledwie tolerowani. Stanowili bardzo ubogie, rozproszone wspólnoty, gnębione nadmiernymi podatkami, odcięte od patriarchatu w Konstantynopolu – słowem, żyjące w wielkiej izolacji i utrapieniu. Podobno ostatnie rodziny chrześcijan wysiedlono z Kapadocji po pierwszej wojnie światowej i wojnie grecko-tureckiej w latach dwudziestych XX wieku. Szczęściem obecnie rząd turecki objął opieką muzealną wiodące zabytki regionu. Ale setki drobniejszych obiektów sakralnych ciągle znajdują się poza opieką służb muzealnych, co wystawia je – jak dawniej – na niszczenie i profanację.

 

Jan Gać

Tekst ukazał się w nr. 21 dwumiesięcznika „Polonia Christiana”.

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 150 970 zł cel: 300 000 zł
50%
wybierz kwotę:
Wspieram