„YouTube zamierza walczyć z filmami o aborcji” – czytamy w portalu ithardware.pl. Zdanie to mogłoby szokować – zważywszy na określone ideowe zakorzenienie tej platformy – jednak dalej dowiadujemy się, że będzie ona walczyć z instrukcjami „niebezpiecznych metod aborcji”. Czy mamy więc do czynienia z promowaniem… „aborcji z ludzką twarzą”?
YouTube poinformował, że zaostrza politykę filtrowania treści związanych z aborcją. Usuwane będą materiały zawierające instrukcję, jak samodzielnie zabić swoje dziecko, a także powielające „fałszywe twierdzenia o bezpieczeństwie aborcji”. Takie treści miałyby naruszać zasady związane z tzw. „dezinformacją medyczną”.
Mało tego, YouTube poinformował, że „podobnie jak we wszystkich naszych zasadach dotyczących zagadnień zdrowotnych/medycznych, opieramy się na opublikowanych wskazówkach organów ds. zdrowia”. Czyli w sprawę zamieszana jest radykalnie proaborcyjna administracja Joe Bidena…
Wesprzyj nas już teraz!
Jak donoszą media, taka zmiana w polityce platformy ma mieć związek z wyrokiem Sądu Najwyższego, który orzekł, że w Konstytucji USA nie jest zawarte „prawo” do bezkarnego popełniania mordów prenatalnych. W odpowiedzi na tę decyzję pojawiło się bowiem mnóstwo filmów instruujących, jak można to zrobić z pominięciem prawa stanowego, które zabrania tzw. aborcji.
Na podstawie zdawkowego oświadczenia zarządu YouTube’a trudno powiedzieć, czy firma kieruje się wyłącznie ostrożnością procesową w nowej rzeczywistości „post-Roe” czy też po prostu wpisuje się w narrację, wedle której tzw. aborcja powinna być legalna właśnie dlatego, że nielegalna staje się… niebezpieczna. Bo o sprzyjanie cywilizacji życia trudno przecież tego giganta podejrzewać…
Źródło: ithardware.pl
FO