Dzisiaj

Wiara w czasie wojny. Poruszająca rozmowa z kapłanem posługującym na Ukrainie

(Zdjęcie ilustracyjne /pixabay.com)

Kiedy jestem z moimi parafianami, to każdego dnia widzę takie małe Wielkanoce. Jeżeli ludzie będąc pod ogromną presją wojny, siedząc całymi dniami i nocami w bunkrach potrafią się uśmiechać, czynić drugiemu dobro, nadal wierzyć Bogu i ludziom – to jest Wielkanoc – mówi ks. Andrzej Sańko, który posługuje w parafii św. Cyryla i Metodego w Słowiańsku na Ukrainie.

Jak katolicy przeżywali Wielki Post na Ukrainie?

W sposób szczególny. W tę ziemie wsiąkły hektolitry ludzkiej krwi. Wiemy z historii, że przez ziemie Ukrainy, w średniowieczu i później, szli na Polskę Tatarzy i Turcy. Mężczyzn mordowali, a kobiety i dzieci uprowadzali w niewolę. Podczas spustoszenia Podola, uprowadzono w ten sposób około 20 tysięcy ludzi. Później miały tu miejsce krwawe kozackie wojny, bestialstwa komunizmu, tzw. rzeź wołyńska i wiele innych zbrodni. To również dzieje się obecnie.

Wesprzyj nas już teraz!

W Słowiańsku, mieście które stało się pierwszym celem Rosji podczas agresji w roku 2014, ludność katolicką czy protestancką, mordowali terroryści z organizacji Rosyjska Armia Prawosławna. Wzorują się oni na bojownikach ISIS, którzy mordują tych, którzy nie są muzułmanami, a naziści z Rosyjskiej Armii Prawosławnej zabijają tych, którzy nie są rosyjskimi prawosławnymi. 

Na razie na Ukrainie cały czas trwa Droga Krzyżowa. Tam tysiące ludzi cierpi fizycznie, duchowo i psychicznie. Wśród nich katolicy. Jedyny kościół pw. Matki Bożej Różańcowej, który był w Bachmucie, został przez Rosjan zrównany z ziemią. Tam jest teraz jedna wielka nekropolia. Nas, katolickich duchownych, ukraińscy wojskowi ostrzegali, że w rosyjskich planach agresji na Ukrainę, kościoły katolickie są jednym z najważniejszych celów bombardowań. Bardzo wymownym symbolem jest krucyfiks wiszący na, podziurawionej przez pociski, ścianie uszkodzonego kościoła w Słowiańsku. Kościół w Bachmucie, tak jak całe to miasto, leży w gruzach. Pod tymi gruzami jest mnóstwo ciał. Nikt się nimi nie interesuje. 

Czy Święta Zmartwychwstania Pańskiego na Ukrainie są jakimś radosnym oddechem w tej gehennie wojny?

Wierni mówią, że prawdziwe, radosne Święta Zmartwychwstania Pańskiego, z zastawionymi suto stołami, będą celebrować, po wygranej wojnie. Teraz tam, po prostu, nie ma takich możliwości. Dla nich prawdziwą radością w przeżywaniu świąt jest możliwość bycia razem. Oni cieszą się bardzo, że mogą we wspólnocie parafialnej obchodzić Wielkanoc.

My kapłani, również kapelani wojskowi robimy, co w naszej mocy aby ludzi jednoczyć. Tak jak Bóg ludzi łączy, a diabeł rozdziela. Ja kiedy jestem w Ukrainie z moimi parafianami, to każdego dnia widzę takie małe Wielkanoce. Jeżeli ludzie będąc pod ogromną presją wojny, siedząc całymi dniami i nocami w bunkrach potrafią się uśmiechać, czynić drugiemu dobro, nadal wierzyć Bogu i ludziom – to jest Wielkanoc. 

Co Ukraińcy myślą o pomocy Zachodu?

Są zawiedzeni postawą krajów Zachodu, oczywiście nie wliczając do nich Polski. Oni wiedzą, że limitując dostawy broni czy żywności, bogate państwa Zachodu, starają się sterować tą wojną, tak aby jak najwięcej na niej dla siebie ugrać.

Jakie postawy przybierają Ukraińcy podczas wojny?

Wojna jest katalizatorem ludzkich sumień. Pod jej presją ludzie zrzucają maski i wtedy doskonale widać, kto idzie za Bogiem, a kto za diabłem. Jednak, powiem panu, że tak wiele nawróceń, jak podczas tej wojny, nigdy wcześniej nie widziałem.

Do Kościoła katolickiego najbardziej przekonuje niewierzących Ukraińców przykład katolików, którzy cierpią razem z nimi. Tych katolików, którzy odważnie stawiają czoła niebezpieczeństwom, które niesie wojna, dzielą się z bliźnimi ostatnią kromka chleba, pieczonego przez inwalidów wojennych w Kijowie, tam jest taka piekarnia.  

Byłem z ludźmi w bunkrach podczas bombardowań. Niektórzy nie wytrzymywali tego psychicznie, szczególnie świadomości, że w tej chwili cały ich materialny dorobek życia idzie w gruzy. Niektórzy z nich nieludzko wyli, inni uderzali głowami w betonową ścianę. Wtedy trzeba z nimi być najbardziej. Bardzo ważna jest również w takich sytuacjach, totalnego napięcia, modlitwa. Kiedy się wspólnie modlimy, ludzie się uspakajają, szczególnie dzieci. W bunkrach odprawialiśmy też Msze św. Tak właśnie wygląda Wielkanoc na Ukrainie. Chciałem przy tej okazji bardzo podziękować za modlitwę, którą otaczają nas wierni z Polski i całego świata. My czujemy jej siłę.  

Czego szczególnie brakuje teraz mieszkańcom Ukrainy?

Właściwie to brakuje wszystkiego – jedzenia, wody, ubrań, lekarstw. Bardzo brakuje opieki psychologicznej. Państwo Ukraińskie, zamiast postarać się o psychologów, spycha ich zadania na duchowieństwo, które prawdę mówiąc nie ma potrzebnego w tym kierunku wykształcenia. Duchownych też brakuje.  

Czy wielu Polaków żyje na terenie parafii, w których ksiądz posługuje?

Sporo jest osób pochodzenia Polskiego. Niedaleko Ługańska, jest taka miejscowość Zwaniwka. Przed wojną totalną z Rosją jedną trzecią jej mieszkańców stanowiły osoby pochodzenia polskiego. Ich przodkowie, 320 rodzin, zostało wywiezionych przez Sowietów w roku 1951 z okolic Ustrzyk Dolnych. Jedyne co im pozwolono zabrać ze sobą był obraz Maryjny – z napisem „Matko nie opuszczaj nas”. Ci nasi rodacy, zostali wywiezieni tylko dlatego, że bolszewikom brakowało rąk do pracy w kopalniach Donbasu. Stalin z tego rejonu zrobił strefę militarną, więc jeżeli któryś z pracowników przymusowych uciekł z kopalni i został złapany, automatycznie dostawał karę śmierci za dezercję. 

W Słowiańsku, gdzie jest jedna z moich parafii, około 150 osób uczy się języka polskiego. Większość tych osób ma korzenie polskie, jednak ojczystego języka ich nie nauczono, więc oni teraz sami chcą go poznać. Jest tu też uniwersytet, który deportował się z Ługańska. Na nim jest wydział filologii polskiej. W naszych parafiach jest też dużo polskich książek m.in. literatury pięknej. Przychodzą do nas po te książki nawet Ukraińcy, którzy są wiary prawosławnej, ale po matce lub ojcu są Polakami i bardzo interesuje ich polska kultura. Również w Chersoniu jest wiele osób polskiego pochodzenia. Na Ukrainie Kościół katolicki jest kojarzony z Polakami.

Czy był ksiądz świadkiem sytuacji, w której wiara uratowała ludzkie życie?

Byłem świadkiem takich historii, można powiedzieć zmartwychwstania ludzkiej duszy. Opowiem tu jedną z nich, która przydarzyła się panu Kiryło, adwokatowi z Chersonia, który wstąpił do armii ukraińskiej żeby walczyć z rosyjskim agresorem. Historia ta zaczęła się w sierpniu roku 2014, kiedy po bardzo krwawych walkach o Iłowajsk, miasto w obwodzie donieckim, Rosjanie otoczyli je, a później zgodzili się utworzyć korytarz sanitarny, którym ukraińskie oddziały miały wyjść z tego okrążonego miasta. Jak to Rosjanie mają w zwyczaju, nie dotrzymali słowa i do wycofujących się humanitarnym korytarzem ukraińskich żołnierzy otworzyli ogień. Z grupy, w której byli przyjaciele i znajomi Kiryły, przeżył tylko on. Za zasługi wojenne otrzymał w nagrodę medal i pamiątkowy pistolet. Potem zamknął się w swoim pokoju, spuścił rolety i siedział w tym ciemnościach, pogrążony w depresji. Na stoliku, który stał przed nim, leżał jego pistolet – nagroda za męstwo, a on wciąż powtarzał, że nie ma prawa żyć, bo wszyscy jego przyjaciele zginęli.

Poinformowała mnie o tym Krystyna żona Kiryły, a nasza parafianka. Oni wzięli ślub w kościele katolickim w Chersoniu, chociaż Kiryło był agnostykiem, ale Krystyna go przekonała. Mają syna 8-letniego Andrzejka. Krystyna nachodziła mnie jak ta ewangeliczna wdowa sędziego. Ja nie wiedziałem jak mu pomóc, bo on nie chciał nikogo widzieć. Jednak podczas odprawiania Mszy św. naszła mnie myśl, na pewno od Ducha Świętego, żeby Kiryłę z żoną wysłać do Sokółki, z okolic której pochodzę.

Kiryło się zgodził – co już było małym cudem. Umieściłem ich w pensjonacie mego brata w Sokółce. Kiryłę jednak depresja nie opuszczała. Pewnego razu mój brat zaprowadził go do kościoła pw. św. Antoniego Padewskiego, w którym miał miejsce Cud Eucharystyczny. Kiryło chodził po świątyni i zwiedzał. Od czasu zapaści depresyjnej miał takie niewidzące, nieobecne oczy, jakie mają samobójcy. Kiedy jednak wyszedł z kościoła jego spojrzenie radykalnie się zmieniło. Zaczął patrzyć jak zdrowy człowiek. Poprosił księdza o spowiedź. Wtedy na nowo zaczął żyć. Wrócił na Ukrainę i założył tam ośrodek leczenia traumy wojennej. To prawdziwy cud.

Dziękuję za rozmowę

Adam Białous

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(33)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 133 413 zł cel: 300 000 zł
44%
wybierz kwotę:
Wspieram