Kanclerz Niemiec Angela Merkel być może chciała dobrze, ale nie powinna była dzwonić do prezydenta Rosji Władimira Putina w sprawie kryzysu na granicy polsko-białoruskiej – uważa wiceszef MSZ, Marcin Przydacz.
10 listopada odbyła się szeroko komentowana w polskich mediach rozmowa telefoniczna między prezydentem Rosji Władimirem Putinem a kanclerz Niemiec Angelą Merkel.
Dotyczyła kryzysu na granicy polsko-białoruskiej, co wywołało cierpkie komentarze, nierzadko nawiązujące do historycznych przypadków omawiania przez państwa sąsiadujące z Polską naszej sytuacji – bez naszego udziału. Teraz do faktu rozmowy odniósł się wiceminister spraw zagranicznych, Marcin Przydacz.
Wesprzyj nas już teraz!
– W moim przekonaniu Angela Merkel być może chciała dobrze, ale zabrakło najpierw konsultacji z partnerami wewnątrzunijnymi. Od razu próba wyjścia do Władimira Putina, który jest w moim przekonaniu częściowo współsprawcą tej sytuacji – powiedział wiceszef MSZ.
– Na tym etapie powinno nam zależeć, żeby Niemcy stały po naszej stronie. Nie namówi mnie pan na wielką krytykę działań Angeli Merkel – dodał urzędnik w rozmowie z Wirtualną Polską.
Jak podkreślił, być może motywacje kanclerz Niemiec były słuszne, ale wykonanie – już nie.
Wcześniej w tym samym tonie wypowiedział się rzecznik MSZ, Łukasz Jasina, wskazując, że Angela Merkel nie powinna była rozmawiać z Władimirem Putinem ponad głowami Polaków.
Według informacji portalu Deutsche Welle z inicjatywą rozmowy wystąpiła tymczasem sama Angela Merkel. To ona miała poprosić Władimira Putina, by wpłynął na stanowisko władz Białorusi. Jak przekazały media, w rozmowie telefonicznej prezydent Rosji miał zaproponować kanclerz Niemiec, by państwa Unii Europejskiej rozmawiały bezpośrednio z Mińskiem.
Źródło: dorzeczy.pl, wp.pl
Pach