Jaki był Robert Prevost jako biskup w Peru? Według znających go księży i świeckich, zapisał się w historii diecezji Chiclayo jako świetny duszpasterz i administrator. Wierny doktrynie Kościoła, z misjonarskim zapałem, gotowością do ciężkiej pracy i wielką otwartością na tych, którzy go potrzebują – tak opisują Leona XIV rozmówcy portalu „The Pillar”.
Amerykański portal „The Pillar” rozmawiał z księżmi i świeckimi, którzy znali Roberta Prevosta jako biskupa w diecezji Chiclayo w Peru.
Jednym z nich jest o. Jorge Millán, który jako proboszcz parafii katedralnej mieszkał w jednym kompleksie kościelnym z Robertem Prevostem przez prawie dziewięć lat.
Wesprzyj nas już teraz!
– Był bardzo otwartym człowiekiem, bardzo dostępnym, nie było murów między nim a jego księżmi, wszyscy mogliśmy do niego zadzwonić, żeby z nim porozmawiać lub wysłać mu wiadomość, był bardzo blisko nas wszystkich – powiedział o. Millán.
Ten opis potwierdził były rektor seminarium w Chiclayo, o. José Luis Zamora. Według Zamory biskup Prevost zawsze odbierał telefon, a jeżeli nie mógł – szybko oddzwaniał.
„The Pillar” wskazuje, że diecezja Chiclayo była bardzo konserwatywna – została uformowana przez duchownych znanych ze zdecydowanej wierności wobec doktrynalnej ortodoksji i spójnego, konserwatywnego sposobu myślenia. Kiedy w 2014 roku biskupem został Robert Prevost, część księży obawiała się nieprzyjemnych zmian, znając stosunek papieża Franciszka do konserwatyzmu. Zostali jednak pozytywnie zaskoczeni – Robert Prevost jako biskup zaakceptował sytuację taką, jaka była, dobrze współpracując z księżmi – niezależnie od tego, czy byli konserwatywni, czy nie.
„Ci, którzy znali Prevosta jako biskupa, określali go jako osobę ortodoksyjną w kwestiach doktrynalnych, lecz chętną do dialogu z ludźmi o różnych poglądach” – podsumowuje „The Pillar”.
– Zawsze okazywał wielki szacunek dla doktryny, dla katolickich nauk moralnych i dla społecznej doktryny Kościoła. Nigdy nie widziałem niczego, co wyróżniałoby się negatywnie, nigdy nie był dwuznaczny – zadeklarował o. Zamora. – W kwestiach doktrynalnych zawsze odznaczał się wielką miłością bliźniego i wielką jasnością – dodał. Dokładnie tę samą opinię potwierdził o. Millán.
Z kolei Érika Valdivieso, świecka kierująca Instytutem Rodziny przy katolickim uniwersytecie w Chiclayo, podkreśliła przywiązanie biskupa Prevosta do obrony tradycyjnej rodziny. – Zawsze zachęcał nas do angażowania się w politykę publiczną na rzecz rodziny i propagowania duszpasterskiego i naukowego przesłania broniącego rodziny – podkreśliła.
– Widział każdego jako dziecko Boga, ale zawsze mówił bardzo jasno w kwestiach doktrynalnych – dodała.
Zarówno księża jak i świeccy wspominają Roberta Prevosta jako dobrego przełożonego, który nie narzucał zbyt kategorycznie swojej woli, ufając współpracownikom i pozwalając im działać. Przy tym miał zarazem bardzo interesować się powierzonymi jego nadzorowi instytucjami, brać udział w spotkaniach i dawać swoje wytyczne. W opisach pojawiają się takie określenia jak „człowiek zrównoważony; przystępny; cierpliwy; sympatyczny”.
Według o. Millána biskup Prevost prowadził też zdyscyplinowane, modlitewne życie. – Zawsze modlił się rano po przebudzeniu w swojej kaplicy, a następnie szedł do katedry na laudesy. Po śniadaniu zaczynał pracę i zwykle odmawialiśmy różaniec razem około południa – opowiedział portalowi „The Pillar”.
Kapłani z Chiclayo zapewniają też, że zawsze miał bardzo poważny stosunek do liturgii. – Zawsze odprawiał mszę z powagą wymaganą przez liturgię – wskazał o. Millán. Według księdza, biskup zawsze odprawiał Mszę świętą w ornacie, nawet kiedy temperatura przekraczała 30 stopni przy wilgotności sięgającej 70%. Stawiono tylko wentylator, żeby pomimo ornatu nie było mu za gorąco.
Wymagał od siebie – ale i od innych. Kiedyś zobaczył, jak o. Millán spowiadał w stule, ale bez alby. Biskup polecił mu, żeby więcej nie robił – powinien mieć do spowiedzi zarówno albę, jak i stułę.
Biskup Prevost miał też chętnie spowiadać. Pomagał w katedrze przed dużymi świętami, a mając mieć bierzmowanie czy święto patronalne w niewielkiej parafii na wsi w górach jechał dzień wcześniej, żeby pomóc na miejscu księdzu i spowiadać.
– Był wielkim misjonarzem, zawsze chciał dotrzeć do tych, którzy nie znali Jezusa lub tych, którzy znając Jezusa, musieli nauczyć się doktryny – podkreślił o. Zamora.
Pach