Posłowie parlamentarnego zespołu ds. obniżenia cen paliw w Polsce zamierzają wezwać i „przesłuchać” szefa największej w kraju firmy paliwowej na temat obniżenia cen paliw. Jednak, jak pisze „Nowy Przemysł”, wzywanie do stawienia się w Sejmie prezesa Orlenu to klasyczna zasłona dymna, bo przecież około połowy ceny litra paliwa stanowią różnego rodzaju podatki, nie ustanawiane bynajmniej przez prezesa Jacka Krawca ani kogokolwiek z branży.
Inicjatorem zaproszenia prezesa jest klub parlamentarny Solidarna Polska. Czekamy w tej chwili na odpowiedź ze strony prezesa PKN Orlen – powiedział cytowany przez portal wnp.pl poseł Patryk Jaki, przewodniczący zespołu ds. obniżenia cen paliw.
Wesprzyj nas już teraz!
Tymczasem posłowie wydają się w ogóle nie zastanawiać, gdzie naprawdę leży przyczyna wysokich cen paliw, a wszak dla ich obniżenia sami mogliby sporo zrobić.
Co składa się na cenę paliwa? Po stronie koncernów paliwowych trzeba liczyć koszt nabycia surowca, jego przerób i dystrybucję, do tego dochodzi wreszcie marża pobierana przez właścicieli stacji. Jednak równie duży udział w cenie mają podatki.
W przypadku litra benzyny aż 1,56 zł to akcyza. Do tego dochodzi wynosząca około 10 groszy opłata paliwowa. Jakby tego było mało, w cenie litra benzyny zawarty jest również podatek VAT, wynoszący ponad złotówkę na litrze. Gdyby wiec odliczyć wszystkie podatki, litr benzyny 95-oktanowej na stacjach kosztowałby obecnie około trzech złotych. Ktoś może powiedzieć, że to i tak zbyt dużo – pisze „Nowy Przemysł” – Warto jednak podać jedną liczbę. Za baryłkę (159 litrów) surowej ropy koncern musi zapłacić około 120 dol. A przecież ropy nie przerabia się w stosunku 1 do 1 na paliwa. Tak więc faktyczna marża na przerobie, handlu hurtowym i dystrybucji nie jest wcale aż tak monstrualna, jak to czasami próbują nam wmówić politycy.
Czas najwyższy zatem powiedzieć, że najskuteczniejszym sposobem obniżek cen paliw jest obniżenie podatków. Szanse na to są jednak znikome.
Poza nielicznymi i stosunkowo niewielkimi chwilowymi obniżkami akcyzy, za każdym razem solidnie nagłaśnianymi zresztą, każdy kolejny rząd i wspierający go posłowie bronią cen paliw jak niepodległości. Powód jest dość prozaiczny. Wpływy budżetowe wynikające ze sprzedaży paliw są tak znaczące, że żaden rząd nie zgodzi się na ich obniżenie. Także partie uważające się za „prawicowe” i „wolnorynkowe”, a w gruncie rzeczy popierające monstrualny fiskalizm.
Źródło: „Nowy Przemysł”
Piotr Toboła