Przyjęta przez Senat bez poprawek nowela ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej nie rozwiązuje kwestii tzw. zbioru zastrzeżonego. Dokumenty miały zostać odtajnione, tymczasem przyjęte zapisy ustawy nie są w tej kwestii tak oczywiste. To znaczy, że zbiór pozostanie tajny?
Z kształtu projektowanych przepisów nie jest zadowolony Piotr Jegliński, działacz opozycji w PR. Jak przyznał w rozmowie z portalem wpolityce.pl, nowela zawiera pewną ułomność, bo „nie likwiduje automatycznie zbioru zastrzeżonego”, na co liczyło wielu opozycjonistów z PRL. – PiS powinien dotrzymać obietnicy wyborczej o bezwzględnym odtajnieniu zbioru zastrzeżonego. W nowelizacji kryją się w nim różnego rodzaju pułapki, które spowodują, że nie cały zbiór zastrzeżony zostanie odtajniony – zaznaczył.
Wesprzyj nas już teraz!
Zdaniem Jeglińskiego nowe przepisy znowu umożliwią, by to politycy i służby decydowały o tym, co zostanie ujawnione, a co nie. – To jest bardzo niepokojące. Każda służba stara się jak najwięcej materiałów zachować dla siebie. Z doświadczenia ostatnich dwudziestu pięciu lat wynika, wiadomo co się działo z tymi materiałami, ludzie dawnych komunistycznych służb mieli dostęp do tych akt, bo mieli ich kopie. Oni są beneficjentami zbioru zastrzeżonego i są najbardziej zainteresowani, aby były tajne – dodał.
Zdaniem opozycjonisty utrzymaniem dokumentów w zbiorze zastrzeżonym jest też po myśli Rosjan, którzy także posiadają tę dokumentację – zapewne nawet w szerszej wersji. Jak zauważył, tylko „całkowite odtajnienie tych zbiorów mogłoby pozwolić na porównanie, jakich materiałów brakuje”. Ponadto przyjęcie rozwiązania, że to komisja złożona ze służb i IPN będzie decydować, które materiały zostaną odtajnione, spowoduje że cały proces przeciągnie się na lata.
W opinii Jeglińskiego, takie przepisy powodują, że likwidacja zbioru będzie uznaniowa, a to w połączeniu z nowym, jeszcze niezniżanym prezesem IPN, stawia cały proces likwidacyjny pod znakiem zapytania. – Krążą różne kandydatury, decyzja o odtajnieniu zbioru będzie zależała od charakteru, woli i zdecydowania nowego prezesa. Jeżeli będzie to człowiek w rodzaju pierwszego szefa IPN, to będzie katastrofa – zauważył.
Jedynym dobrym rozwiązaniem – w ocenie opozycjonisty – będzie odtajnienie wszystkich akt z „zetki”. – To przetnie pępowinę z PRL. Myślę, że najbardziej tajne i delikatne materiały nigdy nie trafiły do zbioru zastrzeżonego. Znana jest praktyka wymyślona przez Kiszczaka, kiedy archiwum MSWiA przeniesiono do IPN, służby pisały w tym samym dniu protokół, że wypożyczają dany materiał. W ten sposób znaczna część materiałów nigdy nie trafiła do „zetki”, tylko dalej posiadały ją służby – wskazał. Stąd też odtajnienie powinno objąć nie tylko zbiór zastrzeżony, ale i te wypożyczone materiały.
Źródło: wpolityce.pl
MA