Ambasador Rzeczpospolitej w Pradze, Mirosław Jasiński skrytykował polski rząd za działania w sprawie kopalni w Turowie. Opinię o winie polski w całym sporze wyraził na łamach niemieckiego „Deutsche Welle”.
„Każda poważna firma ma przecież oddział zajmujący się naprawianiem szkód. Nazywamy to odpowiedzialnym biznesem. To był brak empatii, brak zrozumienia i brak chęci podjęcia dialogu – i to w pierwszym rzędzie z polskiej strony. W końcu podobne rzeczy zdarzały się i w Bełchatowie czy Koninie i nikt tam z tego nie robił afery” – powiedział Jasiński w rozmowie z „DW”. Jego zdaniem, problem z wodami gruntowymi po stronie czeskiej leży wyłącznie po stronie Polaków.
Tłumacząc specyfikę geologiczną miejsca, jak podkreślił, to „arogancja pewnych ludzi” stanowiła zarzewie konfliktu, którego finał rozstrzygnął się w Trybunale Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Instytucja zarządziła zawieszenie funkcjonowania kopalni oraz nałożyła karę w postaci pół miliona euro kary za każdy dzień zwłoki polskiego rządu.
Wesprzyj nas już teraz!
O jakich ludziach wspomina Jasiński? „Przede wszystkim z dyrekcji kopalni. Potem jest dyrekcja PGE, a całe lata świetlne dalej ministerstwa i premier. Trzeba te szkody naprawić natychmiast, bo jeśli ktoś sobie kopie dół, to nie znaczy, że ludzie z sąsiedztwa mają zostać bez wody. Nie wierzę w to, żeby wielkiej kopalni nie było stać na zrobienie wodociągu dla kilkudziesięciu gospodarstw” – wyjaśnia ambasador RP.
Wypowiedź dyplomaty spotkała się z falą krytyki ze strony przedstawicieli Zjednoczonej Prawicy. Poseł Solidarnej Polski, Janusz Kowalski zaapelował do szefa MSZ Zbigniewa Raua o odwołanie Jasińskiego ze stanowiska. Jego zdaniem, polityk dopuścił się „zdrady dyplomatycznej”. Rzecznik rządu Piotr Mueller poinformował o odwołaniu ambasadora przez premiera Mateusza Morawieckiego.
Źródło: dorzeczy.pl / polsatnews.pl
PR
