„Od 1 stycznia każdy Szwajcar może zmienić płeć za pomocą prostej i taniej procedury administracyjnej. Wystarczy 10 minut, 75 franków (ok. 330 zł) oraz intymne przekonanie, że tak naprawdę jest się mężczyzną lub kobietą”, pisze na łamach tygodnika „Do Rzeczy” w ramach cyklu „GLOBALNE OCHŁODZENIE” Jacek Przybylski.
Publicysta w żartobliwy, ale jednocześnie przerażający sposób zwraca uwagę, że dzięki nowym przepisom i poświęceniu 10 minut skorzystał na nowym „postępowym prawie”. Był to np. pewien mężczyzna z kantonu Lucerna, który „zmienił urzędowo płeć”, dzięki czemu przeszedł na „kobiecą”, wcześniejszą niż „męska”, emeryturę.
„Niektórzy mogliby podejrzewać prowokację lub wręcz próbę oszustwa, ale przecież nikt nie chciałby dyskryminować w ten sposób starszej pani, która Bóg jeden raczy wiedzieć, ile lat musiała męczyć się wizją męskiej emerytury. Zresztą już samo dopytywanie chętnych do zmiany płci o prawdziwe przyczyny ich decyzji pachnie obrzydliwą trans fobią”, zauważa autor cyklu „Do Rzeczy”.
Wesprzyj nas już teraz!
„Osobiście czekam, aż szwajcarska praworządność dotrze wreszcie nad Wisłę. W głębi serca od dziecka czuję się bowiem bogatym rentierem na emeryturze, dyskryminowanym zarówno przez ZUS, który wciąż ageistowsko patrzy tylko na PESEL, jak i przez banki, które nie chcą się zgodzić z mym dyskretnym przekonaniem, że gdzieś u nich w skarbcach mam ulokowane 100 mln zł”, podsumowuje Jacek Przybylski.
Źródło: tygodnik „Do Rzeczy”
TK