Dlaczego fenomen I Rzeczypospolitej jest wciąż popularny do tego stopnia, że na targach możemy znaleźć koszulki z wizerunkami tego ugrupowania? Czy chłopi mieli w dawnej Polsce aż tak źle, jak opisują to lewicujący historycy? O tym wszystkim opowiada w PCh24 TV dr Radosław Sikora, autor książki Dawna Rzeczpospolita na nowo odkryta.
Dr Sikora był gościem red. Pawła Chmielewskiego i tłumaczył fenomen dawnej Rzeczypospolitej. – Polska największa w swojej historii była właśnie wtedy. Nie powtórzyliśmy tego sukcesu. Co będzie w przyszłości – zobaczymy. Ale póki możemy pomarzyć o takiej wielkości, jaką mieliśmy wtedy – zauważył.
Jak zwrócił uwagę red. Chmielewski, „od kilku lat jesteśmy bombardowani wieloma publikacjami, które przedstawiają polskich chłopów jak niewolników, a szlachciców jako krwiożercze bestie, które żywiły się krwią swoich poddanych”. – Rzeczywistość wyglądała bardzo różnie. To, o czym pan mówi, jak najbardziej funkcjonuje, ale to jest krzywe zwierciadło – odpowiedział historyk, wskazując, że sytuacja była złożona i zmieniała się w zależności od okresu, regionu i pozycji społecznej.
Wesprzyj nas już teraz!
Zdarzało się na przykład, że zamożny chłop miał bardziej wystawny dom niż szlachecki dworek. Były też przypadki chłopów, którzy zaraz po pierwszym rozbiorze uciekali z zaboru austriackiego, gdzie „cesarz obdarzył ich wolnością osobistą”, do wciąż istniejącej Rzeczypospolitej, żeby „wejść z powrotem pod to ciężkie jarzmo polskiego pana”, czego nie mogli zrozumieć przyjezdni cudzoziemcy.
Dr Sikora odpowiedział na pytanie, co z nadużyciami? – Same kary fizyczne były normalne, ale to nie tylko w stosunku do chłopów. Batogi mógł odebrać szlachcic równie dobrze i dziecko magnata i chłop. To była norma ówczesna. Uważano nawet, że to był element niezbędny procesu wychowania. Taki był świat, że uważano, że należy młodego człowieka wyprowadzić na odpowiednią drogę, jeżeli trzeba, to i za pomocą batów – wyjaśnił, wskazując, że dotyczyło to nie tylko Polaków i katolików, ale wszystkich, w tym choćby żydów.
– Patologie zawsze się zdarzają, tylko pytanie czy patrzymy na nasz kraj tylko przez pryzmat patologii, czy dostrzegamy całą złożoność tego naszego świata. Trzeba dostrzec, co było normą, co było odchyłką od normy i kontekst kulturowy tego wszystkiego – dodał.
Odniósł się także do kwestii awansu społecznego. – Droga była uszczelniana, ale nieszczelna. Można to było zrobić w sposób legalny i nielegalny – podając przykład chłopa pańszczyźnianego ze Śląska o nazwisku Kot (potem Kotowski), który uciekł do Rzeczypospolitej i pod skrzydłami szlachcica polskiego, który go wyedukował, po czym trafił do Jana Kazimierza jako sekretarz i otrzymał nobilitację. Po latach wyekwipował oddział stu dragonów i posłał do walki za Polskę. To nie była norma, to był wyjątek od normy, ale się zdarzał – opowiadał.
– Można było być nieszlachcicem, który w zamian za zasługi innego typu, na przykład wojenne, także uzyskiwał nobilitację – wskazał. Znanym przykładem jest Marcin Kromer, który został nobilitowany dzięki pracy naukowej.
Powszechniejsza była jednak droga nielegalna. – Jeżeli chłop służył na przykład jako czeladnik u jakiegoś szlachcica na wojnie. Przyjrzał jak szlachta się zachowuje, nabył szlacheckiego kodu kulturowego, wiedział jak imitować to zachowanie i gdzieś tam jeszcze zdobył łupy, on mógł potem to wojsko opuścić, zostawić swojego pana, uciec w inny rejon Rzeczypospolitej i tam podawać się za szlachcica – mówił gość PCh24 TV.
Zwrócił też uwagę, że często jesteśmy zapatrzeni w inne kraje, podając przykład Francji, gdzie za Ludwika XIV budowano Wersal, a jednocześnie dwa miliony poddanych zmarło z głosu, co stanowiło 10 procent populacji. Takie sytuacje nie zdarzały się w Polsce – podkreślił dr Radosław Sikora.
Źródło: PCh24 TV
Sieroty po Rzeczpospolitej. Prawdziwa historia chłopów i szlachty polskiej