Związek Polaków na Białorusi złożył skargę do prokuratury w sprawie ścięcia w Raczkowszczyźnie krzyża poświęconego żołnierzom polskich formacji niepodległościowych. – Obrażono nasze uczucia religijne. Przecież krzyż był poświęcony, została odprawiona Msza Święta. To barbarzyństwo. Naszym zdaniem, pogwałcono nasze obywatelskie prawa gwarantowane konstytucją – wyjaśnia Mieczysław Jaśkiewicz, prezes ZPB.
Zdaniem miejscowych Polaków, profanacji dopuszczono się podstępem i specjalnie, ponieważ zrobiono to pod nieobecność gospodarzy. W ich ocenie, jej sprawcami byli robotnicy miejscowego kołchozu lub leśnictwa, którym taką robotę po prostu zlecono do wykonania. – Takie potraktowanie krzyża jest niedopuszczalne zarówno dla miejscowych katolików, jak i prawosławnych – zaznacza Jaśkiewicz. – Nikt z nich nie podniósłby ręki na poświęcony krzyż. Pod każdym pretekstem by się wykręcali od wykonania takiego polecenia – dodaje.
Po profanacji przedstawiciele ZPB zadzwonili do polskiego konsula w Mińsku, informując go o tym, co ich spotkało. – Usłyszałem, że sprawa jest trudna, że źle się stało. Mam nadzieję, że będzie interwencja w tej sprawie, przecież w maju na Mszy św. był tutaj konsul. Sprofanowano krzyż pamięci polskich żołnierzy – zaznacza Jaśkiewicz.
Wesprzyj nas już teraz!
Zdaniem posła Jarosława Sellina (PiS) z sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych, polskie władze powinny się upomnieć o krzyż. – To jest dyshonor dla państwa polskiego, takie potraktowanie krzyża, w którego uroczystym odsłonięciu brał udział jego przedstawiciel – podkreśla. Poseł nie ma wątpliwości, że za profanację odpowiedzialne są zapewne białoruskie władze, które pilnują, by na terytorium Białorusi nie kultywowano innych tradycji niż sowieckie.
W sprawie milczy także Aleksiej Zelenko, rzecznik prasowy białoruskiej ambasady w Warszawie, który mówi, że zna tylko relacje medialne i nie jest w stanie udzielić żadnych informacji na temat tego, kto i na czyje polecenie sprofanował krzyż. – Na razie nie mam żadnej informacji. Nie wiemy, przez kogo został usunięty. Poprosiłem o informacje na ten temat, bo teraz nie mam żadnych dodatkowych – tłumaczy Zelenko.
Usunięcie krzyża nie było proste. Był zabetonowany, dodatkowo w ziemi trzymała go stalowa armatura. Gospodarze opowiadają, że stały przy nim znicze i wieńce. – Wywieźli wszystko. Krzyż wrzucili na samochód ciężarowy, którego ślady zostały, a betonową wylewkę wokół niego potłuczono łomami i zasypano ziemią – relacjonuje Mieczysław Jaśkiewicz.
Jak już informowaliśmy, krzyż upamiętniający ppor. Anatola Radziwonika ps. „Olech”i żołnierzy, którzy zginęli w rejonie Raczkowszczyzny w walkach z NKWD w 1949 r., postawił 12 maja nieuznawany przez władze w Mińsku Związek Polaków na Białorusi. Krzyż zainstalowano na terenie prywatnym, w obecności około 150 osób, w tym prezes Stowarzyszenia Żołnierzy AK na Białorusi Weroniki Sebastianowicz oraz kilku innych byłych żołnierzy, a także polskiego konsula.
Anatol Radziwon ik ps. „Olech” był ostatnim dowódcą formacji poakowskich Lida-Szczuczyn. „Olech” poległ 12 maja 1949 r. nad rzeczką Niewisza, niedaleko wsi Raczkowszczyzna, podczas próby przebicia się przez pierścień sowieckiej obławy.
Źródło: Nasz Dziennik
pam