W sytuacji, gdy Waszyngton zaplanował w budżecie drastyczne cięcia na rzecz agendy zrównoważonego rozwoju, rząd niemiecki, który obecnie przewodniczy w grupie G20 zamierza popychać Agendę 2030 w taki sposób, aby jednak nie denerwować Trumpa. Światowa Rada Biznesu, skupiająca kilkadziesiąt gigantów korporacyjnych wyraziła zadowolenie, iż Merkel będzie naciskać na wdrożenie w życie porozumienia klimatycznego – donosi agencja Bloomberg.
Projekt 23-stronicowego planu, z którym zapoznała się już agencja Bloomberg, opisuje w jaki sposób najbogatsze kraje miałyby dawać przykład innym państwom, ograniczając emisję „gazów cieplarnianych” i „finansując wysiłki na rzecz ograniczenia zanieczyszczeń w biedniejszych krajach” oraz przekazując z budżetu państwa ogromne środki w celu realizacji porozumienia klimatycznego z Paryża z 2015 roku.
Wesprzyj nas już teraz!
Plan na razie nie wspomina o gwałtownym ograniczeniu wydobycia węgla, by nie irytować Donalda Trumpa. Amerykański prezydent zapowiedział właśnie, że nie tylko nie planuje ograniczyć wydobycia węgla, ale nawet zamierza je zwiększyć. Nie ma też wzmianki o nowych standardach obniżenia emisji spalin przez samochody. Trump polecił bowiem m.in. „poluzować” obecne standardy.
Berlin nie planuje także oficjalnego spotkania ministrów środowiska, unikając ryzyka starcia w sprawie rzekomego „globalnego ocieplenia” kwestionowanego wprost przez administrację prezydenta USA, którą wspiera rosnąca grupa naukowców walczących z „szaleństwem klimatycznym”.
– Niemcy starają się znaleźć sposób, aby pchnąć do przodu agendę energetyczną i plany w sprawie zmian klimatycznych bez jednoczesnego drażnienia prezydenta Trumpa – komentuje John Kirton, zastępca dyrektora Research Group G20 uniwersytetu w Toronto.
Obecne spotkanie Angeli Merkel z Donaldem Trumpem, wcześniej przełożone z powodu warunków pogodowych, ma dotyczyć utrzymania zaangażowania w celu wspierania wysiłków na rzecz walki z rzekomym „globalnym ociepleniem”. – Ochrona klimatu jest kluczową kwestią niemieckiej prezydencji G20 – stwierdziła Nina Wettern, niemiecka minister ds. ochrony środowiska.
Niemcy przedstawią plan w sprawie polityki klimatycznej w przyszłym tygodniu podczas spotkania grupy roboczej ds. zrównoważonego rozwoju G20, na które został zaproszony – co ciekawe – polski super-minister Mateusz Morawiecki. Szczyt grupy G20 z udziałem przywódców państw odbędzie się w lipcu.
Plan wymaga przejścia do systemów energetycznych o niskiej emisji do połowy wieku. Umowa paryska – jak podaje agencja Bloomberg – ma małe szanse na powodzenie ograniczenia „globalnego ocieplenia” do 2 st. C poniżej temperatur na początku rewolucji przemysłowej, nawet jeśli każdy kraj spełniłby swoje cele emisyjne.
Umowa ta jednak daje ogromne możliwości korporacjom, które zainwestowały w tzw. „zielone” technologie. Merkel chce wymusić, by wszystkie strony porozumienia klimatycznego (blisko 200 państw) uwzględniały w wycenie akcji spółek komunalnych ryzyko związane z rzekomymi zmianami klimatycznymi. Innymi słowy spółki, które chciałyby korzystać z funduszy międzynarodowych – w Europie z funduszy unijnych – przy realizacji wielkich projektów infrastrukturalnych będą musiały faworyzować wielkie korporacje, posiadające „zielone” technologie.
Przez tzw. partnerstwa publiczno-prywatne rządy wielu państw, które zdecydowały się realizować oenzetowską agendę zrównoważonego rozwoju zamierzają pobudzić gospodarkę. By jednak mieć środki na inwestycje rządy obciążą podatkami przede wszystkim klasę średnią.
Peter Bakker, dyrektor generalny Światowej Rady Biznesu na rzecz Zrównoważonego Rozwoju, która liczy kilkadziesiąt gigantów korporacyjnych, już cieszy się z poparcia grupy G20 dla porozumienia paryskiego. – Kluczowym krokiem dla największych gospodarek świata będzie to, że zmuszą one firmy do uwzględniania ryzyka związanego z podnoszącym się poziomem mórz, gwałtownymi zmianami pogody i innych skutków globalnego ocieplenia. To wsparcie przekształci ład korporacyjny i przesunie biliony miliardów na inwestycje w kierunku gospodarki niskoemisyjnej – wyjaśnił.
Propagatorzy Agendy 2030 obawiają się jednak posunięć Trumpa. W środę prezydent „poluzował” standardy dotyczące gospodarki paliwowej samochodów osobowych i ciężarowych. W czwartek ekipa prezydenta przedstawiła budżet przewidujący drastyczne cięcia na badania dotyczące rzekomego globalnego ocieplenia i dotacji na rozwój „czystej energii”.
Donald Trump obiecał podczas swojej kampanii wycofać USA z porozumienia klimatycznego. Niemcy i inne kraje europejskie są w czołówce państw propagujących ideologię walki z rzekomym globalnym ociepleniem.
Oświadczenie sporządzone na spotkanie ministrów finansów G20, które odbędzie się w przyszłym tygodniu, poświęca niewiele miejsca kwestiom porozumienia paryskiego. Niemcy odwołały formalne spotkanie ministrów środowiska i energetyki w przyszłym tygodniu w czasie pac grupy roboczej G20 i zaprosili ich na odrębną konferencję klimatyczną w Berlinie.
Patrick Graichen, dyrektor polityki energetycznej i klimatycznej berlińskiej instytucji Agora Energiewende komentował, że Merkel musi umiejętnie balansować „poruszając się po cienkiej linii popychając w grupie G20 agendę klimatyczną, jednocześnie starając się unikać niezgody”.
– Polityka klimatyczna nie jest kwestią, o którą Niemcy, pełniący prezydencję w grupie G20 chciałaby się spierać. Merkel nie chce walczyć z Trumpem. Jej priorytetem jest utrzymanie ogólnej gotowości grupy do współpracy i unikanie podziałów. To nie znaczy, że Niemcy nie realizują programu klimatycznego w G20. Oni to robią – tłumaczył Graichen.
Kanadyjski uczony Kirton mówił, że niemiecki pragmatyzm nakazuje Merkel na razie zrobić niewielki krok w tył i nie wystawiać się na ataki w związku z programem klimatycznym. Berlin jednak będzie dalej „robił swoje” na szczeblach ministerialnych. Kto wie, może w lipcu uda się Niemcom przekonać Trumpa do wydania wspólnego oświadczenia grupy G20 w kwestii polityki klimatycznej – komentował Kirton.
Agnieszka Stelmach