Firma Ferenca Gyurcsányego, byłego węgierskiego premiera, wieloletniego prominentnego działacza komunistycznego i jednego z najbogatszych Węgrów, będzie na zlecenie Unii Europejskiej kontrolować nasz kraj. Altus Zrt. za 400 tysięcy euro przyjrzy się wielu aspektom naszej polityki. Czy wyniki będą wiarygodne? Znając karierę Gyurcsányego można w to powątpiewać.
Jak donosi portal dorzeczy.pl, w myśl decyzji Komisji Europejskiej firma Altus Zrt., będąca własnością Ferenca Gyurcsányego, przeprowadzi analizę polskiej polityki spójności w zakresie roli administracji w polityce zatrudnienia, zapobiegania ubóstwu i zrównoważonemu rozwojowi. Audyt ma kosztować 400 tysięcy euro, które zwiększą i tak znaczny majątek byłego komunistycznego aparatczyka.
Wesprzyj nas już teraz!
Gyurcsány rozpoczął swoją karierę w okresie rządów na Węgrzech komunistów. Błyskawicznie piął się w górę po szczeblach młodzieżowych organizacji. Po zmianie systemu nadal był prominentnym działaczem lewicy, a w 2004 roku został liderem Węgierskiej Partii Socjalistycznej i premierem państwa.
Polityka Gyurcsányego nastawiona była na utrzymanie władzy za wszelką cenę. Kraj został doprowadzony na skraj gospodarczego upadku, a kolonizacja i eksploatacja Węgier przez zachodnie koncerny i korporacje biła rekordy.
Wydawało się, że już w 2006 roku błyskawiczna kariera postkomunistycznego polityka zostanie zatrzymana. Wtedy węgierskie radio publiczne opublikowało nagrania z rozmowami premiera, który w wulgarnych, ale bezpośrednich słowach wyraził się o sprawowanej przez siebie władzy i jego stosunku do narodu.
„Kłamaliśmy rano, nocą i wieczorem. I wówczas, zresztą, nic nie robiliśmy w ciągu czterech lat. Nic. Nie możecie mi podać ani jednego poważnego środka rządowego, z którego moglibyśmy być dumni, poza tym, że na końcu odzyskaliśmy władzę z gó**a. Nic. Kiedy trzeba będzie rozliczyć się z krajem, powiedzą co robiliśmy w ciągu czterech lat, co mówimy? Nie ma wielu opcji. Nie ma, dlatego, że spiep***liśmy. Nie tylko trochę, ale bardzo” – mówił Gyurcsány.
Ujawnione taśmy wywołały oburzenie Węgrów, którzy tłumnie wyszli na ulicę oczekując odejścia skompromitowanego socjalisty. W Budapeszcie doszło do ulicznych starć, a premier żądał od policji użycia wszystkich, nawet brutalnych, metod, by zaprowadzić spokój. Wtedy jednak parlamentarna arytmetyka uchroniła lewicę przed odpowiedzialnością. Gyurcsány poniósł ją dopiero w 2009 roku, gdy w wyniku kryzysu gospodarczego musiał podać się do dymisji.
Skompromitowana lewica szybko utraciła władzę na rzecz Victora Orbana, który musiał wyciągać kraj z ruiny w jakiej zostawili go postkomuniści. Gyurcsány przemalował szyld partyjny i ciągle bawił się w biznes i politykę. Teraz jego firma zgarnie setki tysięcy euro za kontrolę Polski, a Komisja Europejska uznała Altus Zrt. za najlepiej przygotowaną do oceny państw aspirujących do członkostwa w UE.
„Dyrektorem wykonawczym w Altus Zrt. jest z kolei żona Gyurcsánya – Klára, z domu Dobrev. Zbieżność nazwisk z jednym z najbardziej wpływowych rodzinnych klanów w służbach specjalnych komunistycznej Bułgarii – nie jest przypadkowa” – informuje dorzeczy.pl.
MWł