„Przysięgam na Konstytucję uchwaloną przez naród w 1999 roku. Przysięgam na Boga, na Zmartwychwstałego Chrystusa. Przysięgam na wieczną pamięć Najwyższego Komendanta, Hugo Chaveza” – tak brzmiały słowa przysięgi, jaką złożył nowy prezydent Wenezueli Nicolás Maduro. Wypowiedział je 19 kwietnia na ręce Diosdado Cabello, przewodniczącego Zgromadzenia Narodowego – jednoizbowego Parlamentu tego kraju. Kadencja nowego szefa państwa obejmuje lata 2013-19.
Uroczystość zaprzysiężenia rozpoczęła się o godzinie 13.30 czasu miejscowego. Następnie nowy prezydent podpisał dokumenty potwierdzające ważność jego urzędu, po czym rozpoczął przemówienie, które po 5 minutach przerwało nagłe wtargnięcie na mównicę mężczyzny w czerwonej koszuli. Wyrwał on mikrofon i zdołał dramatycznie krzyknąć: „Nicolás! Nicolás!”. Natychmiast obezwładniła go służba bezpieczeństwa. Na zdjęciach widać, ze łapał go również osobiście przewodniczący parlamentu D. Cabello.
Wesprzyj nas już teraz!
Sam Maduro zbagatelizował to wydarzenie, twierdząc, że mężczyzna jest jego znajomym, członkiem rządzącej Zjednoczonej Socjalistycznej Partii Wenezueli (PSUV) i zapowiadając, że porozmawia z nim na osobności. Cała sprawa pokazała jednak, jak głęboko podzielona jest Wenezuela.
Wyniki wyborów prezydenckich przeprowadzonych 14 kwietnia między Maduro a kandydatem opozycji Henrique Caprilesem Radonskim były bardzo zbliżone. Radonski przegrał różnicą jedynie 260 tysięcy głosów. Opozycja podważa zresztą ten rezultat, twierdząc, że doszło do fałszerstw w czasie obliczania głosów i domaga się ponownego ich przeliczenia.
Za tym rozwiązaniem opowiedzieli się również miejscowi biskupi katoliccy, którzy w ogłoszonym oświadczeniu wezwali do zachowania spokoju, zarazem jednak poparli żądanie ponownego przeliczenia liczby oddanych głosów. Obóz rządzący z nowym prezydentem na czele odrzucił jednak tę propozycję, bo gdyby potwierdziły się podejrzenia i zarzuty o braku bezstronności Krajowego Komitetu Wyborczego (CNE) i o sfałszowaniu wyników wyborów, Maduro musiałby oddać władzę.
Nowy szef państwa ma 50 lat i jest urodzonym w Wenezueli synem Kolumbijczyków. Posiada też obywatelstwo hiszpańskie, co jest zgodne z miejscowym prawem. W przeszłości był m.in. kierowcą autobusu dowożącego ludzi do metra w Caracas. Po dojściu Hugo Chaveza do władzy (w lutym 1999) dostał się w 1999 do parlamentu. Był potem m. in. jego przewodniczącym, przez sześć lat ministrem spraw zagranicznych, a ostatnio wiceprezydentem Wenezueli.
Przed śmiercią (5 marca br.) rządzący krajem 14 lat Hugo Chávez wyznaczył Maduro na swego następce, prosząc swych zwolenników o poparcie i solidarność z nim, gdyby doszło do sytuacji, że on sam odejdzie. W swych przemówieniach nowy prezydent stara się przybierać sposób mówienia zmarłego lidera i nazywa się jego synem i spadkobiercą.
KAI
mat